[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było bardzo gorąco i wilgotno, a ponieważ stał na słońcu, wydawało się, że jest jeszcze cieplej.Otarł czoło i szyję chustką.Już żałował, że nie jest gdzie indziej, gdy wreszcie ktoś zaczął otwierać drzwi.Ale w chwili, w której drzwi się otworzyły, wiedział, że znalazł się we właściwym miejscu, we właściwym czasie.- Panna Grant? - spytał.Kobieta była piękna, nieco po trzydziestce.Miała na sobie płaszcz kąpielowy frote i - jak mówiło mu jego doświadczone oko -a nic pod nim.Skinęła głową.Wyjął portfel i pokazał legitymację.- Porucznik detektyw Charles Benjamin.Zorientował się, że pamięta jego nazwisko i powiedział:- Po prostu było mi nieco trudniej panią odnaleźć.Nie odpowiedziała.- Chciałbym pani zadać parę pytań o komandora Johna Tulla.Skinęła głową.Weszli do salonu.Benjamin usiadł na kanapie, a ona na fotelu.- On nie żyje - powiedziała, patrząc na Benjamina.Przytaknął ruchem głowy.- Wiem, że to dla pani trudne.Ale z pewnych powodów, których nie mogę pani wyjaśnić, muszę się dowiedzieć kilku rzeczy o komandorze Tullu.- Byliśmy kochankami - powiedziała.- Był delikatnym i namiętnym mężczyzną.- Czy kiedykolwiek rozmawiał z panią o swojej pracy?- Nie.- Czy przedstawił kiedyś panią swoim przyjaciołom? Louise potrząsnęła głową.- Był jedną z tych wyjątkowych osób, które cieszą się teraźniejszością.Nigdy nie mówił o przeszłości.- A o przyszłości? - spytał Benjamin.- Jeżeli pyta pan o to, czy rozmawialiśmy o ślubie, to powiem panu, że ja chciałam, ale.- przerwała i pochyliła głowę.- Rozumiem - powiedział Benjamin.Podniosła na niego wzrok.- Czy ma pan jeszcze jakieś pytania?- Nie.Wstali jednocześnie i Louise odprowadziła go do drzwi.- John był wyjątkowym mężczyzną - powiedziała, odsuwając się na bok, by mógł wyjść z domu.- Jestem tego pewien - odrzekł Benjamin, wychodząc w gorące, wilgotne powietrze; uśmiechając się, dodał:- Życzę powodzenia, panno Grant.- Przygotować się do wynurzenia - rozkazał Tull, patrząc na zegarek.Była 18.00 czasu lokalnego.Na powierzchni był już zmrok, a do zapanowania zupełnych ciemności zostało tylko piętnaście minut W zapadającym mroku nie sposób było dojrzeć z powierzchni morza lub z powietrza kilwateru zostawianego przez peryskop i antenę UKF.- Gotowi - przyszła odpowiedź.- Wyjść na peryskopową - powiedział Tull.- Tak jest, wychodzimy na peryskopową.Stery pięć do góry.Patrząc na wskazówkę głębokościomierza Tull poczuł, jak podnosi się dziób.Wskazywała pięćset metrów i zaczęła poruszać się odwrotnie do ruchu wskazówek zegara.- Wygląda, ze wszystko dobrze - powiedział operator.Przeszli przez czterysta metrów.Tull sprawdził pozycję.Gdy wyjdą na głębokość peryskopową, okręt będzie siedemset kilometrów na północ od Cieśniny Gibraltarskiej.- Jest coś? - spytał Hainesa, który był odpowiedzialny za sonar.- Na południe płynie tankowiec, a w przeciwnym kierunku statek przybrzeżny.- Trzysta metrów - zameldował operator.Tull podszedł do telegrafu maszynowni i rozkazał zmniejszyć prędkość do jednej trzeciej.Chwilę później przyszło potwierdzenie.- Dwieście metrów.- Głębokość peryskopowa wynosi dwadzieścia metrów - powiedział Tull, chcąc mieć pewność, że operator ją zna.Popatrzył na tablicę sterowniczą.Wszystko działało prawidłowo.Skierował wzrok na głębokościomierz.Mijali właśnie siedemdziesiąt metrów.- Stery na zero - powiedział operator.Dziób obniżył się nieco, ale okręt nadal się wznosił.- Czterdzieści metrów - zawołał Tull.Nagle sterówka wypełniła się gwizdem powietrza i hałasem wody przepompowywanej z jednego zbiornika do drugiego.- Piętnaście metrów - Tull patrzył na wskazówkę głębokościomierza.Zatrzymała się i zaczęła cofać.- Głębokość peryskopowa - powiedział, gdy wskazówka doszła do dwudziestu metrów i stanęła.- Wyrównane - stwierdził operator z widocznym zadowoleniem.Tull pokazał mu podniesiony w górę kciuk i sam uruchomił peryskop.Szybko rozejrzał się dookoła.- Nic nie ma.- Opuścił peryskop; potem sprawdził system EMS.- Czysto - oświadczył i podniósł antenę UKF.- W eterze duża aktywność marynarki - powiedział operator radiostacji.Do kabiny dowodzenia wszedł Forbushe.- Transmisje dużej częstotliwości.kodowane algorytmicznie - meldował radiooperator.Tull nawet nie spojrzał na Forbushe'a.- Wysłać - powiedział do operatora.- Wysyłam - odparł tamten, szybko wystukując palcami po klawiaturze trzydziestoczteroznakowy kod.Minęło kilka chwil.- Odbiera - operator wskazał na drukarkę, która nagłe ożyła drukując czternaście liter.Tull natychmiast wydarł papier z drukarki, schował go do kieszeni i opuszczając antenę zawołał:- Zejść na dwieście metrów.- Dwieście metrów - odpowiedział operator sterujący zanurzaniem.Tull podszedł do dekodera i używając miesięcznej książki kodów, porównał z nią określone grupy cyfr depeszy i wprowadził do dekodera cyfry, które otrzymał.- Przygotować się do zmiany kursu - powiedział, nie patrząc na Forbushe'a, który stał za nim.- Interesująca wiadomość - rzucił Forbushe i odszedł.15
[ Pobierz całość w formacie PDF ]