[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Określał ją jako "syndrom »odkąd«".Ghole często żywiły podejrzenia co do tajemnych rzeczy, które mogły rozwinąć się w ciągu stuleci niepamięci, odkąd ostatni raz posiadali świadomość.Co ludzie robili przez ten cały czas? Dlaczego mogli mnie chcieć, ten relikt przeszłości? Żadna jaźń nie mogła przezwy­ciężyć podobnych wątpliwości na stałe - zwłaszcza w wątpiącym czło­wieku.Jeden z gholi oskarżył Leto: "Wkładasz w moje ciało urządzenia, urządzenia, o których nic nie wiem! One mówią ci o wszystkim, co robię! Wszędzie mnie szpiegujesz!"Inny oskarżył go o posiadanie "maszyny manipulującej, zmuszają­cej nas do tego, byśmy pragnęli czynić tylko to, co ty chcesz".Gdy się już raz objawił, syndromu "odkąd" nigdy nie można było całkowicie wyeliminować.Można go było kontrolować, nawet od­wrócić, ale drzemiące nasiona mogły wykiełkować przy pierwszej le­pszej okazji.Idaho zatrzymał się w miejscu, w którym stał Moneo, a w jego oczach krył się cień jakiegoś nieokreślonego podejrzenia, podobnie jak w układzie jego ramion.Leto spokojnie pozwalał, by napięcie ros­ło z sekundy na sekundę.Idaho spojrzał na Boga Imperatora, nastę­pnie zlustrował pomieszczenie.Leto rozpoznał sposób, w jaki ghola to uczynił."Duncanowie nigdy nie zapominają."Badając pokój przy użyciu metod, których nauczyli go stulecia wcześniej lady Jessika i mentat Thufir Hawat, Idaho doznał wywołu­jącego zawrót głowy uczucia bycia w niewłaściwym miejscu.Pomy­ślał, że ta sala, każda w niej rzecz, odrzucają go - miękkie poduszki: wielkie, pufiaste, o złotej, zielonej i czerwonej barwie; fremeńskie kobierce, z których każdy był obiektem muzealnym, zwalone na stertę dookoła zagłębienia, w którym znajdował się Leto; fałszywe słonecz­ne światło ixiańskich kul świętojańskich, światło otaczające twarz Bo­ga Imperatora surowym blaskiem, sprawiające, że cienie dookoła po­głębiają się i stają bardziej tajemnicze; zapach herbaty przyprawowej gdzieś w pobliżu i ta głęboka woń melanżu, która promieniuje z czerwiowego ciałaIdaho czuł, że przydarzyło mu się zbyt wiele w zbyt krótkim cza­sie, odkąd Tleilaxanie porzucili go na łaskę Luli i "Przyjaciółki" w owym pozbawionym jakichkolwiek szczególnych cech pokoju-celi więziennej."Zbyt wiele.zbyt wiele.""Naprawdę tu jestem? - zastanawiał się.- Czy to jestem ja? Co to za myśli, które mnie nachodzą?"Zapatrzył się w Leto - zanurzoną w cieniu, niezwykłą masę, spo­czywającą w bezruchu na Wozie wewnątrz zagłębienia.Sam spokój tego ogromnego ciała sugerował jakąś tajemniczą energię, niezwykłe moce, które mogły zostać uwolnione w sposób, którego nikt nie był w stanie przewidzieć.Idaho słyszał opowieści o walce pod ixiańską ambasadą, ale spra­wozdania Mówiących-do-Ryb emanowały aurą cudownego nawiedzenia, która zaciemniała konkretne dane."Przemknął między nimi i dokonał potwornej rzezi wśród grzesz­ników.""W jaki sposób to zrobił?" - zapytywał Idaho."Był rozgniewanymBogiem" - odpowiedziała jego informatorka"Rozgniewany - pomyślał Idaho.- Czy to z powodu zagrożenia dla Hwi?" Słyszał różne opowieści.Nie można było dać wiary żadnej z nich.Hwi poślubiona temu monstrualnemu.To niemożliwe! Nie śliczna Hwi, Hwi o takiej delikatności."Gra w jakąś potworną grę, bada nas.poddaje próbie." W obecnych czasach nie było uczciwej rzeczywistości, żadnego spokoju, z wyjątkiem tego pojawiającego się wraz z obecnością Hwi.Wszystko inne było szaleństwem.Gdy wrócił uwagą do twarzy Leto - tego wyczekującego w ciszy atrydzkiego oblicza - poczucie bycia w niewłaściwym miejscu jesz­cze wzrosło.Idaho zaczął się zastanawiać, czy dzięki silniejszemu wewnętrznemu skupieniu byłby w stanie przełamać owe niewidzialne bariery i przypomnieć sobie wszystkie doświadczenia poprzednich gholi."Co myśleli, kiedy wchodzili do tej sali? Czy czuli całą niestosow­ność przebywania w tym miejscu, to odrzucenie?""Jeszcze tylko trochę dodatkowego wysiłku."Czuł zawroty głowy i bał się, że zemdleje.- Coś nie w porządku, Duncanie? - Był to najrozsądniejszy i naj­bardziej uspokajający ton głosu Leto.- To poczucie nierzeczywistości - powiedział Idaho.- Nie należę do tego miejsca.Leto wybrał błędną interpretację jego słów:- Ale strażniczka powiedziała mi, że przyszedłeś tu na własne ży­czenie, że sam przyleciałeś z powrotem do Twierdzy i zażądałeś naty­chmiastowego posłuchania.- Chodziło mi o tu i teraz.O tę chwilę!- Ale ja ciebie potrzebuję.- Do czego?- Rozejrzyj się dookoła, Duncanie.Sposobów, na jakie możesz mi pomóc, jest tak wiele, że nie byłbyś w stanie ich wszystkich wypróbo­wać.- Ale twoje kobiety nie pozwalają mi walczyć! Zawsze, kiedy chcę się udać tam, gdzie.- Wątpisz w to, że jesteś cenniejszy żywy niż martwy? - Leto wy­dał z siebie nieartykułowany dźwięk i po chwili kontynuował: - Rusz głową, Duncanie! To właśnie to, co cenię najbardziej.- I moje nasienie.To także cenisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl