[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dina zerwała się z miejsca, wetknęła kopertęw worek na bieliznę i skoczyła ku schodom. Obudzą mamusię!  powiedziała. Archie jest na dole  uspokajała April biegnąc za siostrą.Usłyszały skrzyp otwieranych drzwi wejściowych.U stóp schodów oczekiwał już Ar-chie. Glina!  zameldował.W progu stali porucznik Bill Smith i sierżant O Hare, obaj zasapani i stroskani,a sierżant nawet bardzo blady. Gdzie jest wasza matka?  spytał Bili Smith. Matka śpi  odparła Dina. Pracowała calutką noc i położyła się dopiero pośniadaniu. Ach tak!  powiedział oszołomiony Bill Smith. Słuchajcie no, panienki  wtrącił się O Hare  czy byłyście przez całe przedpo-łudnie w domu?Obie dziewczynki skinęły głowami, Archie przyłączył się do zgodnego chóru: Nie wychodziliśmy za próg ani na chwilę! Może zauważyłyście. Bill Smith urwał marszcząc brew. Mamy powodyprzypuszczać, że ktoś obcy wałęsał się tu dzisiaj w okolicy.Ktoś dostał się do wnętrzawilli Sanfordów.Czy nie słyszałyście, nie widziałyście nic podejrzanego?Dina i April spojrzały najpierw po sobie, potem na policjantów. %7ływego ducha tu nie było  zapewniła April. Prócz panów nie widziałyśmynikogo obcego.Bill Smith otarł pot z czoła. No, trudno, dziękuję.Chcieliśmy sprawdzić.126 Na odchodnym O Hare powiedział do porucznika: Powiadam ci: to robota wariata.Nie ma innego rozwiązania tej zagadki.April mrugnęła na Dinę.Dina stłumiła wybuch śmiechu.Archie podskakując zacząłsię dopytywać. %7łe co, powiedzcie, że co? Nic ważnego  z godnością odparła April. Ukłony od wuja Herberta. ROZDZIAA 14Ej, coście kupiły na prezent dla mamy?  wrzasnął Archie witając siostry powraca-jące z miasta. Ej, coście kupiły? Ej! Płyta mu się zacięła  stwierdziła April. Ej  powtórzył Archie  coście kupiły na Dzień Matki? Archie, nie hałasuj  upomniała brata Dina. Czy kto do mnie telefonował? Nie  odparł Archie. Ej, coście kupiły. Czy Pete nie dzwonił?  spytała Dina. Pete? Nie!  krzyknął Archie. Ej, coście kupiły.Dina była zdumiona. Przecież dzisiaj sobota  powiedziała. Pete zawsze telefonuje do mnie w so-botę. Ej. zaczął znowu te samą śpiewkę Archie. Czy nie było żadnych telefonów?  pytała April. Nikt nie przychodził? Policjanie zgłaszała się? Nic nowego nie zaszło? Nie było telefonów  odparł Archie. Nie było gliny.Nie było nowego morder-stwa.Dom się żaden nie palił.Nic nie było.Ej, coście kupiły dla mamusi? Zaraz się dowiesz, bracie-wariacie  powiedziała April znudzona. Kupiłyśmydla mamusi książkę. Książkę?  Archie osłupiał. Po co? Przecież mamusia sama pisze książki! Czasem też czyta  rzekła April. To zresztą jest specjalna książka  wyjaśniła Dina. Obleciałyśmy pół miasta,nim ją znalazłyśmy. Pokażcie!  dopominał się Archie.Dina wyjęła z torby ozdobnie opakowaną paczkę. Zaglądać do środka nie wolno  oznajmiła. Ekspedientka w księgarni zawinę-ła nam specjalnie pięknie tę książkę.Mamy też bardzo elegancki bilecik, na którym wy-piszemy życzenia.128  O jędze!  westchnął Archie. To mnie każecie w domu siedzieć i przyjmowaćwasze telefony, a same jezdzicie sobie po mieście i kupujecie jakieś tam książki! Dobrze,dobrze, ja mam dla mamusi taki prezent, że wam oko zbieleje.Ale nie pokażę nikomuaż do jutra.Wam też nie pokażę! Bardzo ładnie!  pochwaliła April. A co to jest? Nie powiem! Pewnie bukiet  zgadywała Dina. Wcale nie! Pewnie coś, co sam zmajstrowałeś  powiedziała April. Domek dla ptakówalbo podstawka do kalendarza na biurko. Nie!  odparł Archie z rozpromienioną mina. Mów, co chcesz  rzekła April. To wszystko bujda, nie masz nic! Nie mam?  oburzył się Archie. Chodz ze mną, to zobaczysz. Zatrzymałsię w porę. Nie, nic nie zobaczysz.Nie dam się nabrać, nic ci nie pokażę. W porządku  obojętnie powiedziała Dina. Nawet nie jesteśmy ciekawe.Alejeżeli to jest drugi żółw, to radzę ci, zastanów się, bo Henderson nie będzie zadowolo-ny z rywala. A jeżeli to jest jeszcze jeden słój z kijankami oświadczyła April  to ja wyprowa-dzam się z domu. Przypomnij też sobie, co się stało z białymi myszkami, które ofiarowałeś kiedyśmamie, i jak się Jenkins po nich oblizywał. Och, wstrętne dziewczyny!  parsknął ze złością Archie. To nie jest żółw anikijanki, ani myszy.To jest coś, co ja wiem, a wy się nie dowiecie aż jutro.Był taki mały, umorusany, spocony i bronił się tak dzielnie, że Dina pogłaskała go pogłowie, do reszty rujnując uczesanie. Cokolwiek to jest  powiedziała czule  mamusia na pewno się z tego szalenieucieszy. Na pewno!  potwierdziła April i nie mniej czule pocałowała brata w nos. Nie liżcie mnie  krzyknął Archie, bez powodzenia udając obrazę.Dina ukryła ozdobnie opakowaną książkę pod poduszką na kanapie.Po czym oznaj-miła, ze jest głodna.Dwa głosy zgodnie odpowiedziały jej:  Ja też!  i całe towarzystwo ruszyło dokuchni.Dina wyjęła ze spiżarki chleb i masło kakaowe, Archie przyniósł mleko i słoikdżemu z lodówki, April wydobyła zza puszki na mąkę torbę frytek z kartofli, przecho-wywanych tam na czarną godzinę.Znalazł się też serek śmietankowy, resztka szynki,trzy banany, puszka oliwek i  niepojętym cudem ocalony  spory kawałek tortu. Pamiętajcie, że to tylko mała przekąska  upominała Dina smarując chleb ma-słem, serem i dżemem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl