[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W żołądka powinno mu zaburczeć, a ślina napłynąć do ust.Adam jednak uważał się za Kalifornijczyka i nie pamiętał, żeby kiedykolwiek jadł surówkę z rzepy.— Może w przyszłym tygodniu — powiedział, ledwie wierząc, że zaproponowano mu zjedzenie lunchu w Bloku.Doszli do pierwszej z podwójnych bram.Kiedy wrota się otwierały, Packer zapytał nie wyjmując rąk z kieszeni:— Kiedy pan wraca?— Jutro.— Tak szybko?— Tak.Pokręcę się tu przez jakiś czas.— Cóż, miło było pana poznać.— Packer uśmiechnął się szeroko i odszedł.Gdy Adam minął drugą bramę, czerwone wiaderko ponownie zaczęło opuszczać się w dół.Zatrzymało się metr od ziemi i Adam przeszukał jego zawartość, aż znalazł swoje klucze.Ani razu nie spojrzał do góry na strażniczkę.Biała furgonetka więzienna z napisami na drzwiach i wzdłuż boków stała przy saabie Adama.Okno po stronie kierowcy otworzyło się i Lucas Mann wyjrzał na zewnątrz.— Śpieszysz się, Adamie?Adam ponownie spojrzał na zegarek.— Nie.— Świetnie.Wskakuj do środka.Musimy porozmawiać.Zrobimy sobie małą wycieczkę po okolicy.Adam nie miał ochoty na małą wycieczkę po okolicy, ale i tak zamierzał wstąpić do gabinetu Manna.Otworzył drzwi po stronie pasażera i rzucił marynarkę i dyplomatkę na tylne siedzenie.Klimatyzacja działała na szczęście na pełnych obrotach.Lucas, dystyngowany i nadal nieskazitelnie wykrochmalony, wyglądał dziwnie za kierownicą furgonetki.Odjechał sprzed SMB i skierował się ku głównej alei.— Jak poszło? — zapytał.Adam próbował przypomnieć sobie, jakich dokładnie słów użył Sam do opisu Manna.W każdym razie chodziło o to, że nie należało mu ufać.— Chyba dobrze — odpowiedział, umyślnie enigmatycznie.— Będziesz go reprezentował?— Sądzę, że tak.Sam chce zastanowić się nad tym przez noc.I chce się ze mną jutro spotkać.— Nie ma problemu, tyle że jutro już musisz uzyskać jego podpis.Potrzebujemy jakiegoś rodzaju pisemnego potwierdzenia.— Dostanę je jutro.Dokąd jedziemy? — Skręcili w lewo i oddalali się od głównej bramy więzienia.Minęli ostatnie z ładnych białych domków otoczonych klombami i drzewami, znaleźli się między polami bawełny i soi, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność.— Nigdzie konkretnie.Pomyślałem sobie, że pokażę ci kawałek naszej farmy.Musimy omówić parę spraw.— Słucham.— Decyzja Piątego Obwodu dotarła do mediów dziś rano i już mieliśmy przynajmniej trzy telefony od dziennikarzy.Wyczuli oczywiście krew i chcą wiedzieć, czy to może być koniec Sama.Znam część z nich, miałem z nimi do czynienia przy okazji innych egzekucji.Jest tam paru miłych facetów, ale większość to namolni kretyni.W każdym razie wszyscy pytają o Sama i o to, czy ma prawnika.Czy też do końca będzie się bronił samodzielnie? Wiesz, tego rodzaju bzdury.Na polu po prawej stronie widać było dużą grupę więźniów w białych spodniach i bez koszul.Pracowali w rzędach pocąc się mocno, a ich obnażone plecy i piersi błyszczały w bezlitosnym świetle słońca.Pilnował ich strażnik na koniu uzbrojony w karabin.— Co ci ludzie robią? — zapytał Adam.— Tną bawełnę.— Są do tego zmuszani?— Nie.Wszyscy zgłosili się na ochotnika.Mogą albo robić to, albo siedzieć w celi przez cały dzień.— Są ubrani na biało.Kombinezon Sama był czerwony.Widziałem też grupę przy szosie ubraną na niebiesko.— To część systemu klasyfikacyjnego.Biel oznacza, że należą do grupy niskiego zagrożenia.— Jakie popełnili przestępstwa?— Najróżniejsze.Narkotyki, morderstwa, co tylko chcesz.Ale zachowują się dobrze od czasu, kiedy się tu znaleźli, więc chodzą ubrani na biało i mogą pracować.Furgonetka skręciła na rozjeździe i nagle znowu pojawiła się siatka z drutem kolczastym.Po lewej stronie widać było grupę nowoczesnych baraków zbudowanych na dwóch poziomach i odgałęziających się we wszystkich kierunkach od centralnej osi.Gdyby nie drut kolczasty i wieżyczki strażnicze, całą strukturę można by wziąć za źle zaprojektowany internat przy college’u.— Co to jest? — zapytał Adam wskazując.— Obóz 30.— Ile jest obozów?— Nie wiem dokładnie.Wciąż burzymy i budujemy nowe.Około trzydziestu.— Ten wygląda na nowy.— O tak.Przez niemal dwadzieścia lat mieliśmy problemy z sądami federalnymi, więc teraz budujemy jak szaleni.Jest tajemnicą poliszynela, że prawdziwym naczelnikiem tego miejsca był sędzia federalny.— Czy dziennikarze nie mogliby poczekać do jutra? Muszę się przekonać, co powie Sam.Nie chciałbym rozmawiać z nimi, gdyby sprawy miały pójść jutro nie po mojej myśli.— Myślę, że możemy przełożyć to następny dzień.Ale oni nie będą chcieli czekać zbyt długo.Minęli ostatnią wieżyczkę strażniczą i Obóz 30 zniknął w oddali.Przejechali co najmniej dwie mile, zanim drut kolczasty następnego obozu zalśnił ponad polami.— Dziś rano, po twoim przyjeździe, rozmawiałem z dyrektorem — powiedział Lucas.— Mówi, że chciałby cię poznać.Polubisz go.Wiesz, on nienawidzi egzekucji.Miał nadzieję, że za półtora roku przejdzie na emeryturę bez konieczności oglądania następnej, ale teraz jest to wątpliwe.— Niech zgadnę.On tylko wykonuje swoją pracę, tak?— Wszyscy tutaj wykonujemy swoją pracę.— O to mi właśnie chodzi.Mam wrażenie, ze wszyscy tutaj chcecie poklepywać mnie po plecach i opowiadać mi smutnym głosem o tym, co stanie się z biednym Samem.Nikt nie chce go zabić, ale wy wszyscy wykonujecie tylko swoją pracę.— Jest wielu ludzi, którzy chcą śmierci Sama.— Na przykład kto?— Gubernator i prokurator stanowy.Jestem pewien, ze wiesz sporo o gubernatorze, ale na prokuratora stanowego lepiej uważaj.On też chciałby oczywiście zostać pewnego dnia gubernatorem.Z jakiegoś powodu wybraliśmy sobie w tym stanie całą bandę tych młodych, straszliwie ambitnych polityków, którzy w żaden sposób nie mogą usiedzieć na miejscu.— Nazywa się Roxburgh, tak?— To on.Uwielbia kamery i spodziewam się, że dziś po południu zwoła konferencję prasową.Zapewne przypisze sobie całą zasługę za zwycięstwo w Piątym Obwodzie i obieca, że zrobi wszystko, żeby Sam został stracony za cztery tygodnie.Wiesz, jego biuro zajmuje się tymi sprawami.W dodatku nie czułbym się zaskoczony, gdyby sam gubernator pojawił się w wieczornych wiadomościach ze zdaniem czy dwoma komentarza.Adamie, chodzi mi o to, że z góry będzie szedł bardzo mocny nacisk, aby nie dać więcej odroczeń.Oni chcą śmierci Sama ze względu na swoje własne cele polityczne.Postanowili wykorzystać ją jak najlepiej.Adam patrzył na obóz, który właśnie mijali.Na betonowym boisku pomiędzy dwoma budynkami co najmniej dwudziestu mężczyzn grało w koszykówkę.Wszyscy byli czarni.Obok boiska kilkunastu więźniów podnosiło ciężary.Adam zauważył wśród nich kilku białych.Lucas skręcił ponownie.— Jest jeszcze inny powód — rzekł.— Luizjana zabija ich na pęczki.Teksas stracił sześciu od początku roku.Floryda pięciu.My zaś nie przeprowadziliśmy egzekucji od ponad trzech lat.Niektórzy mówią, że się ociągamy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]