[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bobyś nie przybył - powiedziała.Jej obłąkane stwory zbiegły się wokółtronu jak dworzanie, inne dorzucały drew do ognia; jeden obwąchiwał mi kostki nógniczym pies.- Ty wcale nie wierzyłeś - mówiła oskarżycielskim tonem.- Modlisz siędo bogów, lecz w nich nie wierzysz.Teraz nikt nie wierzy, jak trzeba, jeno my.-Wskazała laską na chromych, półślepych, kalekich i szalonych, wpatrujących się wnią z uwielbieniem.- My wierzymy, Derflu.- Ja też wierzę - odparłem jej zarzut.- Nie! - wrzasnęła, na co niektóre ze stworów pod drzewami zawyły zezgrozy.Wskazała na mnie laską.- Byłeś tam, kiedy Artur zabrał Gwydra spomiędzyognisk.- Chyba nie spodziewałaś się, że będzie się przyglądał, jak ginie jego syn.- Spodziewałam się, durniu, że ujrzę Bela, przybywającego z nieba wpłonącym powietrzu, w płaszczu błyskawic i deszczu gwiazd, spadających z nieba jakliście z drzew podczas burzy! Tego się spodziewałam! Na to zasługiwałam! -Odrzuciła w tył głowę i zawyła ku chmurom, a wszyscy chromi obłąkańcy zawyli wraz z nią.Tylko Olwena Srebrna milczała.Wpatrywała się we mniepółuśmiechnięta, jakby chciała powiedzieć, że tylko ona jedna jest zdrowa na umyślew tym azylu.- Tego właśnie chciałam! - krzyczała Nimue, przebijając się przezkakofonię zawodzenia i ujadania.- I to dostanę.- Z tymi słowy wstała, wyrywając sięz uścisku Olweny, i skinieniem laski kazała mi iść za sobą.- Chodz.Poszedłem za nią, mijając stojące kamienie, do pieczary w skalnym urwisku.Nie była głęboka, na tyle tylko, że mogła pomieścić leżącego na plecach człowieka, iw pierwszej chwili wydało mi się, iż to właśnie widzę: nagiego człeka,spoczywającego w cieniach.Olwena stanęła u mego boku i próbowała wziąć mnie zarękę, lecz ja odepchnąłem ją, gdy obłąkani naciskali na mnie ze wszech stron,próbując dojrzeć, co leży na kamiennej posadzce groty.Płonęło tam małe ognisko.W jego niewyraznym blasku ujrzałem, że to nieczłowiek, lecz gliniana figura, i to nie męża, lecz niewiasty.Była naturalnejwielkości, o niekształtnych piersiach, rozłożonych szeroko nogach i ledwozaznaczonych rysach.Nimue wlazła do środka i usadowiła się w kucki przy głowiepostaci.- Pozieraj, Derflu Cadarn - rzekła.- Oto twa niewiasta.Olwena roześmiała się i podniosła ku mnie głowę.- Twa niewiasta, panie! - powiedziała, na wypadek gdybym nie zrozumiał.Popatrzyłem na groteskową glinianą postać, a potem na Nimue.- Moja niewiasta?- To zaświatowe ciało Ceinwyn, ty durniu! - rzekła Nimue.- A jam jest jejzguba.- U wejścia do pieczary leżał wystrzępiony koszyk, Kosz z Garanhiru, kolejnySkarb Brytanii, i Nimue dobyła z niego gałązki wyschniętych jagód.Pochyliła się iwcisnęła jedną jagodę w kobiece ciało z niewypalonej gliny.- Nowy czyrak, Derflu! -oznajmiła i ujrzałem, iż glina jest nimi pokryta.- I jeszcze jeden, i jeszcze jeden! -Zmiała się hucznie, wciskając wyschnięte jagody w czerwoną glinę.- Przysporzymyjej bólu, Derflu? Zmusimy ją do krzyku? - Z tymi słowy dobyła zza pasa nóż, Nóż zLaufrodeddu, i dzgnęła poszczerbionym ostrzem w głowę glinianej niewiasty.- Och,ależ ona krzyczy! - rzekła mi.- Próbują ją przytrzymać, ale ból jest taki straszny, takistraszny! - Wwierciła nóż głębiej.Ogarnął mnie taki gniew, że pochyliłem się, gotowy wejść do pieczary, aNimue natychmiast puściła nóż i wymierzyła dwa palce w gliniane oczy.- Mam ją oślepić, Derflu? - zasyczała.- Tego pragniesz? - Dlaczego to robisz? - spytałem.Wydobyła Nóż z Laufrodeddu z umęczonej glinianej czaszki.- Dajmy jej spać - zagruchała.- A może nie? - Ryknęła szalonym śmiechem,porwała żelazną łyżkę z Kosza z Laufrodeddu, zgarnęła płonące węgle z dymiącegoogniska i rozrzuciła je po ciele.Wyobraziłem sobie Ceinwyn.Dygoce, krzyczy,wyginając się w łuk, ogarnięta nagłym bólem.Nimue śmiała się, widząc mój gniew ibezradność.- Dlaczego to robię? Dlatego że nie dałeś mi zabić Gwydra.I dlatego żemożesz sprowadzić bogów na ziemię.Dlatego.Patrzyłem jej w oczy.- Jesteś szalona - powiedziałem cicho i spokojnie.- Co ty wiesz o szaleństwie? - Powiedziała to tak, jakby spluwała na mnie.-Ty i twój umysł, twój żałosny mały umysł.Ty możesz mnie osądzać? Och, ból! - Iwbiła nóż w gliniane piersi.- Ból! Ból! - Szalone istoty dołączyły się do jej krzyku.- Ból! Ból! - wykrzykiwali w uniesieniu, niektórzy klaszcząc w dłonie, inniśmiejąc się zachwyceni.- Przestań! - krzyknąłem.Nimue czaiła się nad postacią, z nożem wymierzonym do ciosu.- Chcesz ją odzyskać, Derflu?- Tak.- Byłem bliski łez.- Ma dla ciebie największą wartość?- Wiesz, że tak.- Jesteś raczej gotów pokładać się z tym - wskazała na groteskową glinianąfigurę - niż z Olweną?- Nie pokładam się z inną kobietą poza Ceinwyn - powiedziałem.- W takim razie oddam ci ją - rzekła Nimue i czule pogładziła po czoleglinianą postać.- Przywrócę ci twoją Ceinwyn - obiecała.- Lecz pierw musisz dać mito, co najbardziej wartościowe.Taka jest moja cena.- A co jest najbardziej wartościowe dla ciebie? - spytałem, znając odpowiedz,zanim ją usłyszałem.- Musisz dostarczyć mi Excalibura, Derflu - powiedziała Nimue.- I Gwydra.- Czemu Gwydra? - spytałem.- Nie jest synem władcy.- Bo był obiecany bogom, a bogowie domagają się tego, co było im obiecane.Musisz mi go dostarczyć przed następną pełnią.Zabierzesz Gwydra i miecz tam,gdzie wody spotykają się poniżej Nant Dduu.Wiesz, gdzie to jest? - Wiem - rzekłem ponuro.- A jak ich nie dostarczysz, to przysięgam, że cierpienia twojej Ceinwynwzrosną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl