[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.albo sam nabija, bo słabe rączki nie potra-fią.Z niej wreszcie prawda wyskakuje, celuje w niego i wali.O to jej chodziło, naresz-cie! Zabiła klęskę swojego życia i aż jej szkoda, że już, bo chętnie zabiłaby tak ze trzy-dzieści razy.no nie, przesadzam, ze trzy albo cztery.Potem spływa na nią ulga i opa-miętanie, w kryminałach oczytana, wyciera strzelbę.Wytarta była? Ta dubeltówka,mam na myśli.Odciski palców? Wytarte idealnie. No więc wyciera z satysfakcją i triumfem, wiesza na ścianie.I cześć, wychodzi.Jak ten skowronek na nieboskłonie. I jeszcze wszystko za sobą zamyka.101 Co? Zamyka.Skomplikowany zamek gabinetu, drzwi zewnętrzne.Znów się musiałam zastanowić. No przecież chyba, do pioruna, tego zamka do gabinetu nie robiła mu baba!Chyba że się zamykał bardzo prosto, jednym gestem? Nie.Kluczykiem. A kluczyk gdzie? Nigdzie.Zginął. I pewnie był tylko jeden.Jak znam Dominika, pilnował go jak oka w głowie.Nie, wobec tego baba odpada.Któryś z szantażowanych dyplomatycznie, te dokumen-ty archiwalne, plon pani Kołek.A może nie tylko pani Kołek, na mój prywatny węch,Dominik dopadł jakichś kompromitujących materiałów, z tym że ja jestem apolitycz-na, pojęcia nie mam, kogo mogły dotyczyć, obecnych dostojników państwowych?Biznesmenów? Górnej warstwy administracji? Ministrowie i prezydenci miast zmie-niają się tak, że mnie w oczach miga, skąd mam wiedzieć, czy Dominik nie maczałw tym palców? Ktoś z nich.Ale przecież, na litość boską, nikomu z nich nie dałby bro-ni do ręki!Prawdopodobnie popatrzyłam na nich pytająco, bo porozumieli się wzrokiem.Major podjął męską decyzję. W utajnionym gabinecie pana Dominika, zapełnionym licznymi dokumenta-mi, połowa była w stanie bałaganu.Ktoś czegoś szukał.Prawdopodobnie znalazł, skorodrugą połowę zostawił w spokoju.Coś pani to mówi? No pewnie.Zabił go jakiś, co szukał swojego.Na moje oko, jeśli przyjąć, że był toten, który miał dość murzynowania, nie bez powodu murzynował.Szantaż.Dominik go szantażował i dlatego facet pozwalał z siebie korzystać, istniałocoś na niego, jakieś duże rzeczy, bo przecież nie duperel, który się przedawnia po trzechlatach.Zabił, poszukał, znalazł swoje i znikł z horyzontu.Musiał mieć duże zdolnościaktorskie, jeśli udało mu się ukryć przed Dominikiem prawdziwe uczucia i do ostatniejchwili udawać wielbiciela.I musiał Dominik też symulować, prawdopodobnie bez fa-ceta coś by stracił.Opinię geniusza mechanicznego? Kawałek władzy? Dochody z foto-grafii? Ostatnie wątpliwe, dość miał chyba i bez tych zdjęć, chociaż przez pięć lat wie-rzyłam, że z tego żyje.No dobrze, przez cztery z groszami.Sklęsłam nieco, bo wspominanie Dominika dołożyło mi adrenaliny, a teraz zaczęłamjuż mieć tego dość.Całkiem tak samo, jak i jego osobiście.Major z porucznikiem sie-dzieli przez chwilę w bezruchu doskonałym, zaniepokoiłam się nawet odrobinę, czy niezastanawiają się nad wyciągnięciem kajdanek.Pocieszyła mnie myśl, że w areszcie będęodseparowana od rodziny.Potem przypomniały mi się dzieci.102 Panowie, bardzo proszę, nie teraz powiedziałam nieco nerwowo. Nigdzie nieucieknę, od rodzinnego spadku zależy finansowa przyszłość moich dzieci.Niewinnych,jak Boga kocham.Jak oni wszyscy wyjadą w przekonaniu, że jestem jednostką prawo-rządną i tak dalej, zamykajcie mnie, ile chcecie, ale, na litość boską, nie teraz!!!Majora uruchomiło. Ależ skąd! Nikt pani nie będzie na razie zamykał, przeciwnie, bardzo nam panipomogła.W razie czego zadamy pani jeszcze może jakieś pytania, sama pani rozumie,musimy się zastanowić.A chwilowo bardzo pani dziękujemy.Ku własnemu zdziwieniu poczułam się całkowicie wolna, władza wykonawcza od-jechała, wstawiłam samochód do garażu i wróciłam do domu, zapomniawszy komplet-nie, co mnie tam może czekać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]