[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy to ma znaczyć, że na naszym strychu szukają tych fałszerzy? spytałniedowierzająco. Bardzo wątpię powiedziała żywo ciotka Monika, zanim dziadek zdążyłsię odezwać. Ostatecznie, mieszkamy tu już ładne parę tygodni.%7ładen fałszerznie wytrzyma paru tygodni w zamknięciu bez pożywienia. Może się żywią konserwami. mruknęła zgryzliwie pani Krystyna. Albo może już zginęli śmiercią głodową podsunął Rafał. I milicjawłaśnie wyniosła ich zwłoki.147 Przestańcie bredzić! zdenerwował się pan Roman. W ogóle nie ro-zumiem, jakim cudem ktokolwiek mógłby się tam dostać! Okno zakratowane,a drzwi zamknięte! Nie mamy najmniejszego pojęcia, co się działo w tym domu, zanim sięwprowadziliśmy zauważyła rozsądnie pani Krystyna. Ktoś z poprzednichlokatorów mógł tam coś robić. Wszyscy zgodnie twierdzili, że nic nie wiedzą o kluczu do tych drzwi! zaprotestował pan Roman. O paru kluczach poprawił Rafał. Przyglądałem się, zanim mnie nieprzepędzili.Tam są trzy zamki plus kłódka na żelaznej sztabie, do każdego po-trzebny inny klucz.Razem cztery.Nielichy pęk żelastwa. Wszystko podobno zginęło tak dawno temu, że nikt nic nie pamięta upierał się pan Chabrowicz.Zamyślona babcia poruszyła się nagle i machnęła okularami. Czekajcie, bo mnie ciągle coś chodzi po głowie rzekła żywo. Tyśmówił, że oni coś tam na tych znaczkach drukują.A ja sobie przypomniałam,że coś takiego słyszałam.O jakiejś nielegalnej drukarni w tym domu.Kto mio tym mówił? No, nie mogę sobie przypomnieć. Babcia Agaty podpowiedziała półgłosem Janeczka.Babcia odwróciła się ku niej. Co.? A, właśnie! Tak, rzeczywiście.Rozmawiałam z babcią Agaty, tejkoleżanki Janeczki, ona tu bywała w czasie okupacji. Agata.?! zdumiała się ciotka Monika. Ależ nie, jej babcia! odparła babcia niecierpliwie. Jeszcze jako młodakobieta.Już wiem, przypomniałam sobie! To byt zakonspirowany lokal, właśniena tym strychu, mieli tam magazyn broni i nielegalną drukarnię.Taką malutką, doulotek. I co się z tym stało po wojnie? zainteresowała się pani Krystyna. A tego to ona nie wie, bo ją wywiezli na roboty pod sam koniec wojny, takjakoś prawie w ostatniej chwili.Ta drukarnia mogła tam zostać, no i ci fałszerzemoże ją teraz używają. Byłoby chyba coś słychać? zauważyła krytycznie ciotka Monika. Mało ci było tego, cośmy słyszeli?! wykrzyknęła babcia z oburzeniem. Te wszystkie ryki i hurgoty! Może to stąd? Co tak dziwnie na mnie patrzy-cie.?Przy stole zapanowało grobowe milczenie.Janeczka i Pawełek nie odzywalisię ze zrozumiałych względów, woleli nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, Rafałsłuchał z zaciekawieniem.Państwo Chabrowiczowie zaś i ciotka Monika poczulilekki zamęt w głowie.Już przywykli przecież do myśli, że to ich matka w ten spo-sób umila życie antypatycznej sąsiadce, uwierzyli we własne podejrzenia i teraz148niezwykła perfidia babci wydała im się wręcz nie do wiary.Czyżby się jednakomylili? W takim razie, co ryczało.?!!! Nie, nic powiedziała pośpiesznie pani Krystyna. Tak się tylko zasta-nawiamy.Pan Chabrowicz również opanował oszołomienie. Nie mam pojęcia, jak się fałszuje nadruki na znaczkach, ale kto wie, mamo,czy nie masz racji rzekł szybko. Słyszę, że ojciec wspominał o jakiś swoichpodejrzeniach. To nie są moje podejrzenia, to waszej matki sprostował dziadek. Mamy? Niech będzie.Dość, że wspominał.No i zaraz potem milicja grze-bie na naszym strychu.Bardzo możliwe, że to ma związek. Ty! W dechę! ucieszył się szeptem Pawełek. W razie czego, będziena dziadka. W razie czego, dziadek dostanie medal! wykrzyknął z ożywieniem Ra-fał.Babcia zirytowała się i potrząsnęła gwałtownie dziadka za ramie. Odezwijże się! Wszyscy mówią, a ty nic! Ja się będę odzywał najwcześniej jutro odparł stanowczo dziadek, wy-trząsając popiół z fajki. Albo nawet pojutrze.Jak już będzie wiadomo coś kon-kretnego.Przypuszczenie babci wszystkim w końcu wydało się dość prawdopodobne.Dobiegające ze strychu hałasy, które skończyły się teraz jak nożem uciął, jakieśtajemnicze supozycje dziadka i wizyta milicji, razem układały się w logiczną ca-łość.Jedyny szkopuł stanowiły owe zamknięte drzwi, psujące całą koncepcję.%7ła-den przestępca nie przenika przez mury i ściany, a w trwałe zamieszkiwanie zło-czyńców na strychu nikt nie uwierzył.Zagadka ciągle zatem nie była rozwiązana.Nieznośny dla Janeczki i Pawełka spokój panował aż do pojutrza, kiedy wresz-cie nadeszła upragniona chwila.Przed szkołą czekał na nich w radiowozie sierżantGawroński, który z tajemniczą miną zawiadomił, że kapitan przybędzie z wizytąo piątej po południu i razem z nim wejdą na strych.Obejrzą i ewentualnie pocho-wają, co trzeba, po czym strych zostanie udostępniony rodzinie.Nic więcej niechciał powiedzieć, za to podwiózł ich kawałek radiowozem aż pod sam dom.Dom okazał się pusty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]