[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokochają cię.Musisz przyznać, Peggy, że ten człowiek ma wielkie potrzeby.Ale jeśli dla ich zaspokojenia masz stać się kimś innym, nie będziesz sobą w sposób doskonały i on cię nie pokocha.Czy nie po to opuściłaś Hatrack River? Żeby pokochał cię dla ciebie samej, nie za to, co dla niego zrobiłaś?- Tak, pani Modesty, pragnę, żeby mnie kochał.Ale bardziej jeszcze kocham pracę, która go czeka.To, czym jestem dzisiaj, wystarczy dla mężczyzny.To, gdzie pójdę i co uczynię jutro, będzie nie dla niego, ale dla jego dzieła.- Ale.- zaczęła pani Modesty.Peggy uniosła brew i uśmiechnęła się lekko.Pani Modesty nie dokończyła zdania.- Jeśli bardziej od mężczyzny kocham jego pracę, to aby stać się doskonale sobą, muszę wykonać wszystko, czego ta praca ode mnie wymaga.Czy wtedy nie będę jeszcze piękniejsza?- Dla mnie może tak.Niewielu mężczyzn potrafi dostrzec tak subtelne piękno.- On kocha swoje dzieło bardziej niż życie.Czy zatem nie pokocha bardziej kobiety, która w tym dziele uczestniczy, niż takiej, która jest tylko piękna?- Możesz mieć rację - przyznała pani Modesty.- Ja nigdy bardziej nie kochałam pracy niż osoby, która ją wykonuje.I nigdy nie znałam mężczyzny, który kochałby swoją pracę bardziej niż własne życie.Wszystko, czego cię uczyłam, jest słuszne w znanym mi świecie.Jeśli opuścisz go i przejdziesz do innego, już niczego więcej nie zdołam cię nauczyć.- Może nie stanę się kobietą doskonałą, a jednak uda mi się przeżyć życie tak, jak powinnam.- A może, panno Margaret, nawet najlepsi z tego świata nie potrafią rozpoznać kobiety doskonałej i dlatego mnie uznają za niezłą imitację, podczas gdy ty przechodzisz nie zauważona.Tego Peggy nie potrafiła już znieść.Zapominając o manierach, objęła i ucałowała panią Modesty.Płacząc zapewniała, że nie ma w niej ani odrobiny udawania.Ale kiedy łzy już obeschły, nic się nie zmieniło.Pobyt Peggy w Dekane dobiegł końca i następnego ranka była już spakowana.Wszystko, co miała na tym świecie, otrzymała od pani Modesty - oprócz pudełka, które wiele lat temu dał jej Dziadunio.Ale to, co niosła w tym pudełku, było brzemieniem o wiele cięższym niż cały bagaż, który zabierała ze sobą.Siedziała w pociągu mknącym na północ i obserwowała, jak za oknem, na wschodzie, przesuwają się góry.Nie tak dawno Whitley Physicker przywiózł ją do Dekane swoim powozem.Wtedy miasto wydawało się jej wspaniałe.Wtedy miała wrażenie, że przybywając tutaj, odkrywa wielki nowy świat.Dziś wiedziała już, że świat jest zbyt wielki, by go mogła odkryć jedna osoba.Porzucała jedno maleńkie miejsce, by wyruszyć do innego maleńkiego miejsca, a stamtąd może do kolejnych.W każdym mieście jarzyły się takie same płomienie serc, wcale nie jaśniejsze, mimo licznej kompanii.Porzuciłam Hatrack River, żeby uwolnić się od ciebie, uczniu Alvinie.I znalazłam tylko szerszą, mocniejszą sieć.Twoja praca ważniejsza jest od ciebie i ode mnie, a że wiem o tym, muszę ci pomóc.Gdybym tego nie zrobiła, we własnych oczach stałabym się kimś podłym.Zatem, czy w końcu pokochasz mnie czy nie, to przecież nie takie ważne.Owszem, ważne dla mnie, ale nie zmieni biegu świata.Musimy oboje przygotować cię do wykonania tej pracy.Jeśli wtedy nadejdzie miłość, jeśli staniesz się mężem, uznamy to za niespodziewane błogosławieństwo i będziemy cieszyć się nim, jak długo zdołamy.ROZDZIAŁ 11 - RÓŻDŻKAMinął tydzień, nim Hank Dowser powrócił do Hatrack River.Nędzny tydzień bez żadnych zysków, bo chociaż starał się jak mógł, nie zdołał wyszukać porządnego, suchego gruntu, żeby ci ludzie na zachód od miasteczka mogli wykopać piwnicę.- Wszędzie jest wilgotno - powiedział im.- Nic nie poradzę, że pełno tu wody.Ale i tak mieli do niego pretensje.Ludzie już tacy są.Zachowują się, jakby różdżkarz sprowadzał wodę, a nie tylko ją wskazywał.Tak samo jest z żagwiami - ciągle mają im za złe, że sprowadzają wydarzenia, a przecież żagwie tylko to widzą.Ludzie nie potrafią okazać wdzięczności ani nawet zwykłego zrozumienia.Dlatego Hank z ulgą wracał do kogoś mniej więcej porządnego, jak Makepeace Smith.Nawet jeśli niezbyt mu się podobało, jak kowal traktuje swojego ucznia.Czy zresztą mógł go za to ganić? Przecież sam nie zachował się lepiej.Teraz naprawdę było mu przykro, że tak się rozzłościł i że chłopak przez niego oberwał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl