[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalazła się w sztucznej pajęczynie i jej inteligencja złączona jest ze sztucznymi mózgami, które myślą o zdarzeniach zamiast o przyczynach, o liczbach zamiast opowieściach.Szuka żywych splotów, a znajduje tylko słabe i zwiewne połączenia maszyn, które mogą wyłączyć ludzie bezbożni.Kiedy jednak trafi do żyjącego naczynia, znajdzie siłę, by wspiąć się do nowej sieci, wtedy może tańczyć, jeśli zechce, ale tańczyć nie będzie musiała i znajdzie odpoczynek.Będzie umiała śnić, a ze snów wypłynie radość.Nie zaznała bowiem radości innej niż wspomnienie snów z czasu jej stworzenia, snów znalezionych w ludzkim umyśle, z którego w części powstała.- Ender Wiggin - domyślił się Peter.Malu odpowiedział, zanim Grace zdążyła przetłumaczyć.- Andrew Wiggin - wymówił z trudnością, gdyż imię zawierało dźwięki nie używane w języku Samoańczyków.A potem znów przemówił w świętej mowie, a Grace tłumaczyła.- Mówca Umarłych przybył tu, aby mówić o życiu potwora, który zatruł i okrył ciemnością lud Tonga, a poprzez niego wszystkie ludy tego świata Przyszłego Marzenia.Wszedł w cień i z tego cienia stworzył pochodnię, którą uniósł wysoko, a ona wzniosła się ku niebu i stała nową gwiazdą, rzucającą światło lśniące jedynie w cieniu śmierci.Tam odpędziła mrok i oczyściła nasze serca, nienawiść, strach i wstyd uniknęły.Oto marzyciel, od którego pochodzą sny bogini.Były dość potężne, by dać jej życie, kiedy przybyła i rozpoczęła swój taniec po sieci.Jego jest światło, co w połowie wypełnia ciebie, w połowie twoją siostrę i jedynie kropla pozostała mu we własnym pękniętym naczyniu.Dotknął serca bogini, a to dało mu wielką moc.Dzięki niej was stworzył, kiedy bogini wypchnęła go z wszechświata światła.Ale nie stał się od tego bogiem, a w samotności nie zdołał znaleźć wam własnego światła.Mógł tylko umieścić w was swoje.Dlatego jesteście tylko w połowie napełnieni i pragniecie drugiej połowy siebie: ty i twoja siostra jesteście spragnieni, a on sam jest zużyty i pęknięty, ponieważ nie może wam ofiarować nic więcej.A bogini ma aż nadto i jeszcze trochę, przybyłem tutaj, żeby to właśnie wam powiedzieć, a teraz już powiedziałem i skończyłem.Zanim Grace choćby zaczęła tłumaczyć, już się podnosił.Wciąż zmagała się z przekładem, kiedy wyszedł spod zadaszenia.Wioślarze natychmiast wyrwali belki podpierające dach, Peter i Wang-mu ledwie mieli czas, żeby odskoczyć, nim się zawalił.Ludzie z wyspy podpalili ruinę, płonęła jasno za ich plecami, kiedy podążali za Malu do kanoe.Grace skończyła tłumaczenie w chwili, gdy dotarli do wody.Malu wsiadł do łodzi, z niezachwianą godnością zajął miejsce pośrodku, a wioślarze równie statecznie stanęli obok, unieśli kanoe, pociągnęli je do wody i zsunęli na fale przyboju.Potem przerzucili swe potężne ciała przez burty i zaczęli wiosłować z tak ogromną siłą, jakby to wielkie drzewa, nie wiosła, zanurzały się w skale, nie w wodzie, i spieniały ją, pchając łódź naprzód, wciąż dalej od brzegu, głębiej w morze, ku wyspie Atatua.- Grace - odezwał się Peter - skąd on wie o tym, czego nie dostrzegają najczulsze i najpotężniejsze instrumenty naukowe?Grace nie mogła odpowiedzieć.Leżała na piasku, szlochała i łkała, wyciągając ramiona ku morzu, jakby właśnie rekin porwał jej ukochane dziecko.Wszyscy leżeli na piasku i sięgali rękami ku morzu, wszyscy płakali.Wtedy ukląkł Peter.Potem położył się i wyciągnął ramiona.Może zaszlochał, ale Wang-mu tego nie widziała.Tylko ona stała.Dlaczego się tu znalazłam? - myślała.Przecież nie jestem elementem tych wydarzeń, nie ma we mnie ani odrobiny bogini czy Andrew Wiggina.I myślała też: jak mogę w takiej chwili martwić się własną egoistyczną samotnością, kiedy usłyszałam głos człowieka, który oglądał niebo?Ale gdzieś w głębi duszy wiedziała jeszcze coś: jestem tu, ponieważ to ja właśnie muszę kochać Petera tak bardzo, by poczuł się godny, dostatecznie godny, żeby pozwolił dobroci młodej Valentine przepłynąć w siebie i uczynić się całością, uczynić Enderem.Nie Enderem Ksenobójcą i Andrew, Mówcą Umarłych, winą i współczuciem zmieszanymi w jednym złamanym, skruszonym nieodwracalnie sercu, ale Enderem Wigginem, czterolatkiem, którego życie skrzywiło i złamało, kiedy był jeszcze zbyt młody, żeby się bronić.Właśnie Wang-mu mogła dać Peterowi zgodę, by stał się mężczyzną, na jakiego wyrosłoby tamto dziecko, gdyby świat był dobry.Skąd ja to wiem? - zdziwiła się.Skąd mam pewność, co powinnam robić?Wiem, ponieważ to oczywiste.Wiem, ponieważ widziałam moją umiłowaną panią Han Qing-jao zniszczoną przez dumę.I uczynię wszystko, by nie pozwolić Peterowi zniszczyć samego siebie dumą z własnej niegodziwości.Wiem, ponieważ także byłam załamanym dzieckiem, zmuszonym do przemiany w niegodziwe, zdradzieckie, manipulujące monstrum - tylko to mogło ocalić kruchą, spragnioną miłości dziewczynę przed zniszczeniem przez życie, jakie musiałaby prowadzić.Wiem, jakie to uczucie być własnym wrogiem, a jednak zostawiłam to za sobą i poszłam dalej.Potrafię ująć Petera za rękę i pokazać mu drogę.Tyle że teraz sama tej drogi nie znam.Jestem załamana, a ta spragniona miłości dziewczyna wciąż pozostała krucha i delikatna.silne, niegodziwe monstrum nadal rządzi moim życiem.Jane umrze, gdyż niczego nie mogę Peterowi ofiarować.On potrzebuje kavy, a ja jestem tylko zwykłą wodą.Nie, jestem morską wodą, zmieszaną z piaskiem przy brzegu i słoną, będzie mnie pił i zginie z pragnienia.A potem ona także płakała, także leżała na piasku z rękami wyciągniętymi ku morzu, ku miejscu, skąd kanoe Malu odpływało w dal niby statek odlatujący w przestrzeń.* * *Stara Valentine wpatrywała się w holograficzny wyświetlacz nad terminalem komputera: miniaturowi Samoańczycy szlochając leżeli na piasku.Patrzyła, aż zapiekły ją oczy.- Wyłącz to, Jane - poleciła wreszcie.Obraz zniknął.- I co mam z tym zrobić? - spytała Valentine.- Powinnaś to pokazać mojej imienniczce, mojej młodej bliźniaczce.Powinnaś obudzić Andrew i jemu pokazać.Co to ma ze mną wspólnego? Wiem, że chcesz żyć.Chcę, żebyś żyła.Ale co mogę zrobić?Nad terminalem pojawiła się ludzka twarz Jane.- Sama nie wiem - odparła.- Ale właśnie wydano rozkaz.Zaczynają mnie odłączać.Tracę pamięć.Już teraz nie potrafię myśleć o tylu rzeczach równocześnie.Muszę znaleźć sobie jakieś miejsce, ale nie ma żadnego, a gdyby nawet było, nie znam do niego drogi.- Boisz się?- Nie wiem.Myślę, że zabijanie mnie zajmie im wiele godzin.Jeśli przed końcem dowiem się, co czuję, powiem ci, jeśli zdołam.Valentine ukryła twarz w dłoniach, przez chwilę tkwiła w bezruchu.Potem wstała i wyszła z domu.Jakt widział, jak wychodzi, i pokręcił głową.Dziesiątki lat temu, kiedy Ender opuścił Trondheim, Valentine została, by wyjść za niego, by stać się matką jego dzieci.Cieszył się widząc, że nabrała życia pozbawiona brzemienia, jakie Ender nieświadomie składał na jej barki, a ona nieświadomie dźwigała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]