[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiotką jak liść dłoń wyciągnął obronnym gestem przed siebie, spodziewając się napaści,- Ojcze.Ojciec Sitans mrugał powiekami w nikłym światełku i nadal wyciągał dłoń, ale gest jego wyrażał już dawne zaufanie.- Drzemałem sobie.Byłem w Oborze, kiedy zawaliło się sklepienie - co za koszmar! Mnie samemu szczęśliwie nic się nie stało, dostałem jedynie odpryskiem kamienia w nogę.Uprzedzam was, że nie uciekniecie przez północną bramę; straże zamknęły ją i ogłosiły stan wyjątkowy, tak na wszelki wypadek, żeby zacni obywatele nie zrobili czegoś niemądrego.- Zameldujesz o nas, ojcze?Z minionych dni, z dni chłopięcych, zachował jedną jedyną rzecz, kościany nóż, rzeźbiony przez jego matkę, kiedy była zdrowa.Zadając to pytanie ukradkiem zacisnął dłoń na nożu pod sutanną.Sifans prychnął.- Podobnie jak ty uczynię coś niemądrego.Doradzę ci najlepszą drogę ucieczki z naszej krainy.Doradzę ci ponadto, abyś nie zabierał ze sobą tego człowieka.Zostaw go tutaj, pod moją opieką.Jest jedną nogą w grobie.- Nie, on jest twardy, ojcze.Szybko przyjdzie do siebie, niech tylko idea wolności na dobre zaświta mu w głowie.Wiele przeszedł, prawda, Usilk?Więzień zmierzył ich spojrzeniem znad zsiniałego policzka, który już spuchł mu tak, że przesłaniał jedno oko.- Jest ci również wrogiem, Juli, i zawsze nim będzie.Strzeż się go.Zostaw go mnie.- Moja wina, że jest mi wrogiem.Ale mi wybaczy, jak wszystko się dobrze skończy.- Niektórzy ludzie nigdy nie wybaczają - rzekł Sifans.Spoglądali na siebie w milczeniu, Usilk zaś tymczasem dźwignął się niezdarnie na nogi i oparłszy czoło o ścianę dyszał ciężko.- Ojcze - odezwał się Juli - nie powinienem prosić cię o to.Z tego, co wiem, jesteś arcystróżem.Czy pójdziesz z nami w świat zewnętrzny?Oczy starca zamrugały gwałtownie.- Przed ślubami poczułem, że nie mogę służyć Akhce, i pewnego razu usiłowałem opuścić Pannowal.Ale schwytano mnie, bo zawsze byłem łagodnej natury, nie takiej dzikiej, jak ty.- Nigdy nie zapomnisz mi mego pochodzenia?- Och, ja zazdrościłem dzikusom.Wciąż zazdroszczę.Ale przegrałem, moja natura wzięła górę nad moją wolą.Zostałem schwytany i potraktowano mnie.no więc jak mnie potraktowano, pozwól mi powiedzieć tyle tylko, że ja również należę do ludzi, którzy nie wybaczają.To było dawno temu.Od tego czasu awansowałem.- Chodź z nami.- Zostanę tutaj i będę kurował zranioną nogę.Widzisz, Juli, zawsze mam coś na swoje usprawiedliwienie.- Podniósł kamień z podłogi i na ścianie wyrysował plan, objaśniając Juliemu trasę ucieczki.- To daleka droga.Musisz przejść pod górami Quzint.Wyjdziesz w końcu nie na północ, tylko na łaskawsze południe.Bądź zdrów i niech ci się szczęści.Napluł w dłoń, starł rysunek ze ściany, kamień odrzucił w kąt.Nie znajdując słów Juli.wziął starca w objęcia i uściskał, przygniótłszy mu do boków jego cienkie ramiona.- Wyruszamy natychmiast.Żegnaj.- Musisz zabić starucha, zabić natychmiast - odezwał się Usilk, z trudem wymawiając słowa.- Bo podniesie alarm, jak tylko odejdziemy.- Znam ojca i ufam mu.- On wykręci nam numer.- Mam gdzieś ciebie i te twoje zakichane numery, Usilk.Nie waż się tknąć ojca Sifansa.- Podniósł głos, gdyż Usilk ruszył naprzód.Juli ramieniem zagrodził mu drogę do starego kapłana.Usilk nadział się na ramię; lecz po krótkiej szarpaninie Juli odepchnął go, jak mógł najłagodniej.- Chodź, Usilk.skoro masz siłę do watki.Idziemy.- Zaczekaj.Widzę, że będę ci musiał zaufać, mnichu.Dowiedź swej szczerości i uwolnij mojego towarzysza.Nazywa się Skoraw, pracował ze mną przy stawie rybnym.Siedzi w celi sześćdziesiątej piątej.Ponadto ściągnij z Vakku pewną znaną mi osobę.Juli potarł brodę.- Nie będziesz mi rozkazywał - rzekł.Wszelka zwłoka oznaczała niebezpieczeństwo.Jednak widział, że konieczny jest jakiś gest pojednawczy wobec Usilka, jeśli mają się w ogóle dogadać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl