[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty wiesz, kim ja jestem?- Znam nazwisko, które mnie nic nie mówi, ma ono jednak znaczenie dla kogoÅ› innego.Dla kogoÅ›, kogo znaÅ‚ pan przed laty.On chce z panem rozmawiać.- Co? - wrzasnÄ…Å‚ Sheng.- To zdrada!- Nic w tym guÅ›cie, a na paÅ„skim miejscu posÅ‚uchaÅ‚bym, co on ma do powiedzenia.On w lot siÄ™ zorientowaÅ‚, że wszystko, co im mówiÅ‚em, byÅ‚o kÅ‚amstwem.Inni siÄ™ nie poÅ‚apali, tylko on jeden.- Bourne spojrzaÅ‚ na stojÄ…cego obok McAllistera; analityk pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… dajÄ…c do zrozumienia, że Jason przekonywajÄ…co używa słów, które wczeÅ›niej podpowiedziaÅ‚ mu podsekretarz.- Tylko raz na mnie spojrzaÅ‚ i skojarzyÅ‚ fakty.Ale wtedy prawdziwy chÅ‚opiec Francuza byÅ‚ już caÅ‚kiem nieźle podziurawiony; jego gÅ‚owa przypominaÅ‚a raczej zakrwawiony kalafior.- Co ty zrobiÅ‚eÅ›?- Prawdopodobnie najwiÄ™kszÄ… przysÅ‚ugÄ™, jakÄ… panu kiedykolwiek wyÅ›wiadczono, i spodziewam siÄ™ za to zapÅ‚aty.A oto paÅ„ski przyjaciel.BÄ™dzie mówiÅ‚ po angielsku.- Bourne wrÄ™czyÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ analitykowi, który natychmiast zaczÄ…Å‚ mówić.- Tu Edward McAllister, Sheng.- Edward.? - OszoÅ‚omiony Sheng Chouyang nie byÅ‚ w stanie dokoÅ„czyć nazwiska.- Ta rozmowa nie jest nagrywana i nie ma żadnego oficjalnego znaczenia.Nikt nie wie, gdzie siÄ™ w tej chwili znajdujÄ™.RozmawiajÄ…c z tobÄ… mam na uwadze jedynie swoje wÅ‚asne dobro - a także twoje.- Ty.zadziwiasz mnie, mój stary przyjacielu - rzekÅ‚ minister powoli opanowujÄ…c strach.- Przeczytasz o tym w porannych gazetach i niewÄ…tpliwie mówiÄ… już o tym w wiadomoÅ›ciach radiowych i telewizyjnych nadawanych z Hawajów.Konsulat życzyÅ‚ sobie, abym zniknÄ…Å‚ na kilka dni - im mniej pytaÅ„, tym lepiej - a ja wiedziaÅ‚em tylko, z kim chcÄ™ zniknąć.- Co siÄ™ staÅ‚o i w jaki sposób ty.- PodobieÅ„stwo w ich wyglÄ…dzie byÅ‚o zbyt uderzajÄ…ce, by mogÅ‚o być przypadkowe - przerwaÅ‚ mu podsekretarz stanu.- SÄ…dzÄ™, że d'Anjou chciaÅ‚ w maksymalnym stopniu wykorzystać legendÄ™, a tu istotnÄ… rolÄ™ odgrywaÅ‚y cechy zewnÄ™trzne, ze wzglÄ™du na tych, którzy widzieli Jasona Bourne'a w przeszÅ‚oÅ›ci.W moim przekonaniu byÅ‚o to zupeÅ‚nie niepotrzebne, chociaż okazaÅ‚o siÄ™ skuteczne.W caÅ‚ym tym zamieszaniu na Yictoria Peak nikt inny nie dostrzegÅ‚ tego uderzajÄ…cego podobieÅ„stwa, tym bardziej że z trudem można byÅ‚o rozpoznać twarz zabitego.Ale przecież nikt z nich nie znaÅ‚ Bourne'a.Ja go znaÅ‚em.- Ty?- Ja go przepÄ™dziÅ‚em z Azji.To mnie chciaÅ‚ zabić i kierujÄ…c siÄ™ pragnieniem odwetu, a także z przekory, postanowiÅ‚ to uczynić zostawiajÄ…c ciaÅ‚o twojego zabójcy na Yictoria Peak.Na szczęście dla mnie nie doceniÅ‚ możliwoÅ›ci twojego czÅ‚owieka.Kiedy wybuchÅ‚a strzelanina, nasz wspólny teraz znajomy obezwÅ‚adniÅ‚ go i pchnÄ…Å‚ prosto pod lufy karabinów.- Edwardzie, zbyt wiele informacji naraz.PogubiÅ‚em siÄ™ w tym wszystkim.Kto sprowadziÅ‚ Jasona Bourne'a z powrotem do Azji?- OczywiÅ›cie Francuz.Jego zdolny uczeÅ„, z którego ciÄ…gnÄ…Å‚ zyski, zdradziÅ‚ go.ChciaÅ‚ siÄ™ zemÅ›cić i wiedziaÅ‚, gdzie znaleźć jedynego czÅ‚owieka, który mógÅ‚ mu w tym pomóc: byÅ‚ nim jego towarzysz z „Meduzy", prawdziwy Jason Bourne.- Meduza! - szepnÄ…Å‚ Sheng z obrzydzeniem.- Bez wzglÄ™du na ich reputacjÄ™ w niektórych oddziaÅ‚ach panowaÅ‚o niezwykle silne poczucie lojalnoÅ›ci.Kiedy czÅ‚owiekowi uratowano życie, on tego nie zapomina.- SkÄ…d ci przyszedÅ‚ do gÅ‚owy ten niedorzeczny pomysÅ‚, że ja mógÅ‚bym mieć cokolwiek wspólnego z czÅ‚owiekiem, którego nazywasz zabójcÄ….- ProszÄ™ ciÄ™, Sheng - przerwaÅ‚ mu analityk.- Za późno na wykrÄ™ty.Rozmawiamy.Odpowiem jednak na twoje pytanie.WskazyÂwaÅ‚ na to sposób, w jaki dokonano kilku kolejnych zabójstw.Zaczęło siÄ™ od wicepremiera Chin i czterech innych ludzi w Tsimshatsui.Wszyscy oni byli twoimi wrogami.A któregoÅ› wieczoru na Kai Tak dwaj spoÅ›ród twoich najbardziej pyskatych oponentów wchodzÄ…cy w skÅ‚ad chiÅ„skiej delegacji - byli obiektem zamachu bombowego.KrążyÅ‚y również pogÅ‚oski, jak to zwykle w Å›wiecie przestÄ™pczym.Mówiono szeptem o wiadomoÅ›ciach przesyÅ‚anych pomiÄ™dzy Makau i Guangdongiem, o potężnych ludziach w Pekinie - a zwÅ‚aszcza o jednym posiadajÄ…cym bezgranicznÄ… wÅ‚adzÄ™.A na koniec byÅ‚o jeszcze dossier.Wszystko siÄ™ zsumowaÅ‚o.Ty.- Dossier? A cóż to takiego, Edwardzie? - zapytaÅ‚ Sheng silÄ…c siÄ™ na stanowczość.- SkÄ…d ta nieoficjalna, nie protokoÅ‚owana rozmowa miÄ™dzy nami?- MyÅ›lÄ™, że wiesz.- JesteÅ› wybitnym czÅ‚owiekiem.Wiesz, że bym nie pytaÅ‚, gdybym to wiedziaÅ‚.Nie bÄ™dziemy chyba tak dreptać w miejscu.- Wybitny biurokrata trzymany na zapleczu, czy nie chciaÅ‚byÅ› tego dodać?- PrawdÄ™ mówiÄ…c, spodziewaÅ‚em siÄ™ dla ciebie czegoÅ› wiÄ™cej.To ty dyktowaÅ‚eÅ› niemal wszystkie posuniÄ™cia swoim tak zwanym negocjatorom w czasie konferencji handlowych.I wszyscy wiedzÄ…, że wykonaÅ‚eÅ› w Hongkongu wielkÄ… pracÄ™.Zanim wyjechaÅ‚eÅ›, Waszyngton sprawowaÅ‚ prawie caÅ‚kowitÄ… kontrolÄ™ nad tym teÂrytorium.- ZdecydowaÅ‚em siÄ™ przejść na emeryturÄ™, Sheng.OddaÅ‚em mojemu rzÄ…dowi dwadzieÅ›cia lat swojego życia, ale nie podarujÄ™ mu mojej Å›mierci.Nie dam siÄ™ wciÄ…gnąć w zasadzkÄ™ i zastrzelić ani podÅ‚ożyć sobie bomby.Nie stanÄ™ siÄ™ celem dla terrorystów, niezależnie od tego, czy jest to tutaj, czy w Iranie, czy w Bejrucie.Pora, abym pomyÅ›laÅ‚ o sobie, o swojej rodzinie.Czasy siÄ™ zmieniajÄ…, zmieniajÄ… siÄ™ ludzie, a życie jest drogie.Moja emerytura i moje perspektywy sÄ… dużo gorsze od tych, na jakie zasÅ‚ugujÄ™.- Zgadzam siÄ™ z tobÄ… caÅ‚kowicie, Edwardzie, ale co to ma wspólnego ze mnÄ…? Razem prowadziliÅ›my pertraktacje - byliÅ›my oczywiÅ›cie przeciwnikami, jak na sali sÄ…dowej - ale z pewnoÅ›ciÄ… nie wrogami stosujÄ…cymi przemoc.I cóż to, na miÅ‚y Bóg, za gÅ‚upota z moim nazwiskiem wymienianym przez tych szakali z Kuomintangu?- Daruj mi.- Analityk popatrzyÅ‚ na Bourne'a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]