[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Armitage miał zapis tego wszystkiego na swoim Hosace; pewnie Riviera przekonał 3Jane.Od lat umiała oszukiwać wyjścia i wejścia.Głównym problemem T-A było chyba to, że każdy ważniak pakował w banki najróżniejsze prywatne numery i listy wyjątków.Mniej więcej tak, jakby sypał ci się system immunologiczny.Sam prosisz o wirusa.Tym lepiej dla nas, kiedy już przebijemy lód.- Dobrze.Ale Wintermute mówił, że Ar.Biały romb wskoczył na miejsce, wypełniony zbliżeniem szalonych błękitnych oczu.Case mógł tylko patrzeć w milczeniu.Pułkownik Willie Corto, Oddziały Specjalne, Grupa Uderzeniowa Rycząca Pięść, odnalazł drogę powrotną.Obraz był niewyraźny, z zakłóceniami, nieostry.Corto wykorzystywał pulpit nawigacyjny Haniwy do kontaktu z Hosaką na Marcusie Garveyu.- Case, podaj dane o stratach Omaha Thunder.- Ja.pułkowniku?- Trzymaj się, chłopcze.Pamiętaj, czego cię uczono.Ale gdzie byłeś, człowieku, zapytał bezgłośnie oszalałych oczu.Wintermute wbudował coś o imieniu Armitage w katatoniczną twierdzę zwaną Corto.Przekonał Corto, że Armitage jest rzeczywisty, i Armitage chodził, mówił, planował, wymieniał kapitał na dane, reprezentował Wintermute'a w tamtym pokoju w Hiltonie Chiby.A teraz Armitage zniknął, porwany huraganem szaleństwa Corto.Ale gdzie był Corto przez te wszystkie lata?Poparzony i ślepy spadał z syberyjskiego nieba.- Wiem, Case, że trudno ci będzie się z tym pogodzić.Jesteś oficerem.Szkolenie.Rozumiem cię.Ale Bóg mi świadkiem, Case, zostaliśmy zdradzeni.Łzy popłynęły z błękitnych oczu.- Pułkowniku, no.kto? Kto nas zdradził?- Generał Girling, Case.Może znasz tylko jego kryptonim, ale z pewnością wiesz, o kim mówię.- Tak - potwierdził Case.Łzy wciąż płynęły.- Chyba tak.Panie pułkowniku - dodał pod wpływem impulsu.- Ale, panie pułkowniku, co właściwie mamy robić? To znaczy: teraz?- Naszym obowiązkiem w tej sytuacji jest ucieczka.Odskok.Unik.Jutro wieczorem możemy osiągnąć fińską granicę.Lot na ręcznym, poniżej drzew.Tyłkiem po gałęziach, chłopcze.Ale to tylko początek.- Błękitne oczy zwęziły się nad mokrymi od łez policzkami.- Dopiero początek.Zdrada na górze.Na samej górze.- Odstąpił od kamery.Brunatne plamy znaczyły podartą, płócienną koszulę.Twarz Armitage'a przypominała zwykle obojętną maskę, lecz twarz Corto była prawdziwą, schizoidalną maską, z chorobą wyrytą głęboko w każdym ruchu mięśni, niszczącą efekt kosztownych zabiegów chirurgicznych.- Rozumiem, pułkowniku.A teraz słuchaj, chłopie, znaczy: pułkowniku.Chcę, żebyś otworzył ten, no.szlag, Dixie, jak to się nazywa?- Właz centralny.- Otworzył właz centralny.Proszę powiedzieć głównej konsoli, żeby otworzyła.Dobrze? Zaraz u pana będziemy, pułkowniku.Wtedy porozmawiamy, jak się stąd wydostać.Romb zniknął.- Wiesz, mały, chyba się pogubiłem - oświadczył Płaszczak.- Toksyny - mruknął Case.- Te cholerne toksyny.Wyłączył się.- Trucizna? - Ponad odrapanym, błękitnym ramieniem starego Sanyo Maelcum obserwował, jak Case wyplątuje się z siatki antyprzeciążeniowej.- Zdejmij ze mnie to paskudztwo.- Case szarpnął za teksaski cewnik.- To jak powolna trucizna, a ten dureń na górze wie, jak jej przeciwdziałać.Teraz jest obłąkany jak szczur z kanalizacji.Grzebał przy swoim czerwonym Sanyo, nie mogąc sobie przypomnieć, jak go zahermetyzować.- Boss cię otruł? - Maelcum poskrobał się w policzek.- Mam tu zestaw medyczny.- Chryste, Maelcum, pomóż mi z tym cholernym skafandrem.Syjonita odbił się od różowego modułu pilota.- Spokojnie, chłopie.Dwa razy przymierz, raz utnij, jak mówią mądrzy ludzie.Pociągniemy tutaj.W falistym przejściu łączącym rufowy luk Marcusa Garveya z centralnym włazem jachtu Haniwa było powietrze, ale nie rozhermetyzowali skafandrów.Maelcum szedł z baletową gracją, zatrzymując się tylko, by pomóc Case'owi, który przekoziołkował niezgrabnie, gdy tylko wyszedł z Garveya.Białe plastykowe ściany rury przepuszczały ostre światło słońca.Nie rzucali cieni.Klapa luku Garveya była połatana i wgnieciona, ozdobiona wyrytym laserem Lwem Syjonu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]