[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kierujemy siÄ™ w stronÄ™ Velalisier - powiedziaÅ‚ - i być może bÄ™Âdziemy zmuszeni przejechać przez miasto.Czy znasz tamte okolice?- OdwiedziÅ‚em je raz, kiedy byÅ‚em znacznie mÅ‚odszy.- SzukaÅ‚eÅ› duchów?- SzukaÅ‚em skarbów z dawnych czasów, aby ozdobić nimi mój dwór.Niewiele znalazÅ‚em.Miasto musiaÅ‚o być splÄ…drowane zaraz po zagÅ‚adzie.- I nie baÅ‚eÅ› siÄ™ grabić miejsc, w których straszy? Nascimonte wzruszyÅ‚ ramionami.- ZnaÅ‚em te legendy, ale byÅ‚em mÅ‚odszy i niezbyt bojaźliwy.- Porozmawiaj z Ermanarem - rzekÅ‚ Valentine.- Przedstaw mu siÄ™, jako ktoÅ›, kto byÅ‚ w Velalisier i przeżyÅ‚.Czy możesz przeprowadzić nas tamtÄ™dy?- Moje wspomnienia o tamtych miejscach majÄ… już czterdzieÅ›ci lat, mój panie.Ale postaram siÄ™.PrzeglÄ…dajÄ…c niekompletne mapy dostarczone przez Ermanara, Valentine doszedÅ‚ do wniosku, że jedyna droga, która nie prowadzi niebezpiecznie blisko oczekujÄ…cej nad jeziorem armii, musi zahaczyć o skraj zniszczonego miasta, jeÅ›li nie prowadzić przez jego Å›rodek.Nie martwiÅ‚ siÄ™ tym.Ruiny Velalisier, jakkolwiek bardzo przerażaÅ‚y Å‚aÂtwowiernych, byÅ‚y, wedÅ‚ug wszelkich doniesieÅ„, obiektem godnym obejrzenia.Niepodobna także, aby oczekiwaÅ‚y tam na niego wojska Dominina Barjazida.Objazd mógÅ‚ im wyjść na dobre i zmylić faÅ‚szyÂwego Koronala, który spodziewa siÄ™, że Valentine wybierze najprostÂszÄ… drogÄ™ w górÄ™ Glayge.A jeÅ›li podróż przez pustyniÄ™ nie wystawi ich na zbyt ciężkÄ… próbÄ™, może zdoÅ‚ajÄ… caÅ‚y czas trzymać siÄ™ z dala od rzeÂki i zdobyć przewagÄ™ dziÄ™ki zaskoczeniu, skrÄ™cajÄ…c ku Górze ZamkoÂwej w ostatniej chwili.Niech Velalisier ukaże im wszystkie duchy, jakie posiada, pomyÂÅ›laÅ‚ Valentine.Lepiej ucztować z upiorami, niż zejść ze Skarpy Lumanzar wprost w paszcze mollitorów Barjazida.RozdziaÅ‚ 3Droga wokół jeziora zagÅ‚Ä™biaÅ‚a siÄ™ coraz bardziej w wypalonÄ… sÅ‚oÅ„cem, jaÅ‚owÄ… krainÄ™.TÅ‚usta i ciemna aluwialna gleba zalanej powodziÄ… równiny ustÄ…piÅ‚a miejsca zrudziaÅ‚emu, lekkiemu, piaszczysteÂmu gruntowi, w którym z trudem utrzymywaÅ‚y siÄ™ przy życiu nieliczne powykrÄ™cane i cierniste roÅ›liny.BitÄ… nawierzchniÄ™ zastÄ…piÅ‚ wyboisty, pokryty żwirem trakt, wspinajÄ…cy siÄ™ powoli na niskie wzgórza oddzieÂlajÄ…ce Roghoiz od pustyni należącej do równiny Velalisier.Ermanar, chcÄ…c uniknąć bezpoÅ›redniej bliskoÅ›ci ruin, wysÅ‚aÅ‚ przodem zwiadowców, aby szukali przejezdnej drogi na stoku opadaÂjÄ…cym na stronÄ™ jeziora.Nie znaleźli tam jednak żadnego traktu, nie liczÄ…c kilku wydeptanych przez myÅ›liwych szlaków, niedostÄ™pnych dla pojazdów.A zatem trzeba byÅ‚o przeciąć wzgórza i zjechać ku nawieÂdzanym przez duchy okolicom.RozpoczÄ™li zjazd późnym popoÅ‚udniem.Wraz z nimi ze wschodu nadciÄ…gnęły ciężkie chmury, pÄ™dzone prawdopodobnie przez szalejÄ…ÂcÄ… nad górnÄ… Glayge burzÄ™.O zachodzie sÅ‚oÅ„ca niebo zamieniÅ‚o siÄ™ w wielkÄ…, krwawÄ… pÅ‚aszczyznÄ™, a tuż przed zapadniÄ™ciem ciemnoÅ›ci rozdarÅ‚a je szczelina, przez którÄ… przebiÅ‚y siÄ™ trzy ciemnoczerwone promienie, zalewajÄ…c dolinÄ™ i ruiny Velalisier dziwnym, nieziemskim Å›wiatÅ‚em.Oczom podróżnych ukazaÅ‚o siÄ™ morze niebieskich kamieni.Od zachodu miasto otaczaÅ‚ mur potężnych, ciosanych monolitów, naÅ‚ożonych na siebie po dwa i po trzy.Mur ciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ ponad milÄ™ i koÅ„czyÅ‚ bezÅ‚adnÄ… stertÄ… kamiennych bloków.Tuż obok, na wyciÄ…gniÄ™cie rÄ™ki, wyraźnie rysowaÅ‚y siÄ™ kontury strzaskanych budowli - wielkie skupisko paÅ‚aców i dziedziÅ„ców, bazylik i innych Å›wiÄ…tyÅ„, na wpół przysypanych lotnymi piaskami.Od wschodu wznosiÅ‚ siÄ™ szereg szeÅ›ciu olbrzymich wysmukÅ‚ych piramid, stojÄ…cych jedna tuż obok drugiej, w równej linii.SterczaÅ‚ też kikut siódmej, którÄ… musiaÅ‚a powalić potężna siÅ‚a, gdyż roztrzaskane gÅ‚azy wciąż jeszcze zaÅ›cielaÅ‚y ziemiÄ™ na znacznej przeÂstrzeni.Nieco dalej, tam, gdzie górska droga wkraczaÅ‚a do miasta, znajdowaÅ‚y siÄ™ dwie kamienne platformy, wyniesione z dna doliny w górÄ™ na osiem czy dziesięć stóp, wystarczajÄ…co duże, by pokaźna arÂmia mogÅ‚a odbywać na nich manewry.Jeszcze dalej Valentine zauwaÂżyÅ‚ olbrzymi ksztaÅ‚t czegoÅ›, co mogÅ‚o być kiedyÅ› arenÄ…; otaczajÄ…ce jÄ… wysokie Å›ciany miaÅ‚y mnóstwo okien, a w jednym miejscu byÅ‚y przerwaÂne i straszyÅ‚y poszarpanÄ… wyrwÄ….ZdumiewaÅ‚a zarówno olbrzymia przeÂstrzeÅ„, jak i rozmiary wszystkiego, co siÄ™ na niej znajdowaÅ‚o.W porówÂnaniu z tym miejscem ruiny po drugiej stronie Labiryntu, wÅ›ród któÂrych zastaÅ‚ ich diuk Nascimonte, wydawaÅ‚y siÄ™ nic nie znaczÄ…ce.Szczelina w chmurach nagle siÄ™ zamknęła.ZgasÅ‚o ostatnie Å›wiaÂtÅ‚o dnia i nastaÅ‚a noc, a wraz z niÄ… zniszczone miasto zamieniÅ‚o siÄ™ w pobojowisko bezksztaÅ‚tnych form, sterczÄ…cych na tle nieba i tworzÄ…Âcych chaotycznÄ… liniÄ™ garbów.- Droga, mój panie - powiedziaÅ‚ Nascimonte - biegnie miÄ™dzy dwiema platformami, miÄ™dzy grupÄ… budynków, okrąża piramidy i prowadzi ku północno-wschodniej stronie miasta.Trudno bÄ™dzie jeÂchać niÄ… po nocy, choćby i w Å›wietle księżyca.- Nie musimy jechać po nocy.Rozbijemy tutaj obozowisko, a w drogÄ™ wyruszymy rankiem.ChcÄ™ wykorzystać pobyt wÅ›ród ruin i jeszcze dziÅ› je zwiedzić - oÅ›wiadczyÅ‚ Valentine, wywoÅ‚ujÄ…c tym chrzÄ…kniÄ™cie i stÅ‚umiony kaszel Ermanara.- Odwagi - powiedziaÅ‚ półgÅ‚osem, patrzÄ…c na Å›ciÄ…gniÄ™tÄ… twarz maÅ‚ego oficera.- MyÅ›lÄ™, że duchy zostawiÄ… nas dziÅ› w spokoju.- Mój panie, to wcale nie jest zabawne.- Ja nie żartowaÅ‚em, Ermanarze.- Pójdziesz sam miÄ™dzy ruiny?- Sam? Chyba nie.Deliamberze, czy bÄ™dziesz mi towarzyszyÅ‚? Sleecie? Carabello? Zalzanie Kavolu? A ty, Nascimonte - odwiedziÅ‚eÅ› już raz to miejsce, wiÄ™c boisz siÄ™ chyba mniej niż my.Co na to poÂwiesz?- Jestem do twoich usÅ‚ug, Lordzie Valentine - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ herszt bandy.- W porzÄ…dku.A ty, Lisamon?- OczywiÅ›cie, mój panie.- No to mamy siedmioro zwiadowców.Wyprawimy siÄ™ zaraz po kolacji.- OÅ›mioro, mój panie - rzekÅ‚ poÅ›piesznie Ermanar.Valentine zmarszczyÅ‚ czoÅ‚o.- Chyba nie ma potrzeby.- Mój panie, przysiÄ…gÅ‚em wytrwać przy twoim boku, aż odzyskasz Zamek.Jeżeli ty idziesz do wymarÅ‚ego miasta, ja idÄ™ tam również.JeÂÅ›li niebezpieczeÅ„stwa sÄ… urojone, nie ma siÄ™ czego bać, lecz jeÅ›li sÄ… reÂalne, moje miejsce jest przy tobie.ProszÄ™, mój panie.SÅ‚owa Ermanara zabrzmiaÅ‚y szczerze.Twarz miaÅ‚ napiÄ™tÄ… i wymuÂszony uÅ›miech, ale, pomyÅ›laÅ‚ Valentine, pewnie bardziej z lÄ™ku przed wyÅ‚Ä…czeniem go z ekspedycji niż ze strachu przed tym, co czai siÄ™ w ruÂinach.- Åšwietnie - rzekÅ‚ Valentine.- Wyprawa oÅ›miorga badaczy.Tej nocy byÅ‚a prawie peÅ‚nia i zimny blask księżyca, bardziej niż miÄ™kkie, dziwnie czerwone Å›wiatÅ‚o zmierzchu, wydobywaÅ‚ z mroku każdy szczegół martwego miasta, bezlitoÅ›nie ukazujÄ…c skutki tysiÄ™cy lat zapomnienia.Przy wejÅ›ciu zniszczona i niemal nieczytelna pÅ‚yta gÅ‚osiÅ‚a, że nakazem Koronala Lorda Siminave i Pontifexa Calintane Velalisier staje siÄ™ zabytkiem historycznym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]