[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiem, Iwan mi o tym wspomniał.Aleks, chcę ci przekazać kilka rzeczy: notatnikiSwayne'a, jego portfel i jeszcze parę innych drobiazgów.Zapakuję to wszystko i poproszęktóregoś z chłopców Kaktusa, \eby ci podrzucił.Zostawi paczkę wartownikowi.Wez to podlupę i zobacz, co się da wyciągnąć.- Chłopcy Kaktusa? Mógłbym wiedzieć, co ty właściwie wyrabiasz?- Zdejmuję ci jeden kłopot z głowy.Neutralizuję to miejsce.Nikt nie będzie mógł tuwejść, ale zobaczymy, kto będzie próbował.113- To mo\e się okazać interesujące.Aha, około siódmej rano przyjdą ludzie do psów,więc dobrze by było, \ebyś ich od razu nie zastrzelił.- Przypomniałeś mi o czymś.Przybierz swój najbardziej oficjalny ton i zadzwoń dostra\ników z innych zmian.Powiedz im, \e ich usługi nie są ju\ potrzebne, ale ka\dy otrzymapocztą miesięczne wynagrodzenie.- A kto je wypłaci, jeśli wolno zapytać? Nie zapominaj, \e CIA jest cały czas poza roz-grywką, a ja nie dysponuję nieograniczonymi zapasami pieniędzy.- Aleja tak.Zadzwonię do swojego banku w Maine i ka\ę przesłać faksem poleceniewypłaty.Powiedz swojemu przyjacielowi Cassetowi, \eby odebrał je z samego rana.- Czy to nie zabawne? - mruknął z namysłem Conklin.- Zupełnie zapomniałem o two-ich pieniądzach.Właściwie to w ogóle zapomniałem o ich istnieniu.- Nic dziwnego - odparł Bourne tonem, w którym mo\na było się doszukać nawet cze-goś w rodzaju lekkiego rozbawienia.- Ta część twojego umysłu, która nale\y do sztywnegobiurokraty, wyobra\a sobie zapewne, jak u Marie zjawia się jakiś ponury urzędnik i mówi: Szanowna pani Webb, Bourne, czy jak się pani nazywa.Chciałem pani przypomnieć o tym,\e pracując dla rządu Kanady, zdefraudowała pani pięć milionów dolarów, którenale\ały do mnie".- Ona tylko wykorzystała swoją inteligencję, Davidzie.Jason.Zapracowałeś na tepieniądze.- Na twoim miejscu nie zagłębiałbym się w ten temat, Aleks.Ona za\ądała dwukrotniewy\szej sumy.- I miała rację.Właśnie dlatego wszyscy siedzą z gębami na kłódkę.Co będziesz terazrobił?- Poczekam na telefon od Kaktusa, a potem sam zadzwonię.- Do kogo?- Do \ony.Marie siedziała na balkonie willi w Pensjonacie Spokoju i spoglądała na oświetlone bla-skiem księ\yca wody Morza Karaibskiego, usiłując za wszelką cenę nie oszaleć ze strachu.Było to na pewno dziwne, mo\e głupie, a nawet niebezpieczne, ale ten strach nie miał nicwspólnego z obawą o \ycie lub zdrowie.Zarówno w Europie, jak i na Dalekim Wschodziemiała ju\ do czynienia z maszyną do zabijania, jaką był Jason Bourne, i wiedziała, \e ten zu-pełnie obcy człowiek nie ma sobie równych w tym rzemiośle.Nie chodziło jej o Bourne'a,tylko o Davida i o to, co się z nim dzieje pod wpływem brutalnej świadomości mordercy.Mu-si to powstrzymać! Uciekną gdzieś daleko, z dala od wszystkich znajdą bezpieczne schronie-nie i zaczną nowe \ycie, którego Carlos nigdy nie zdoła zakłócić.Mają przecie\ wystarczają-co du\o pieniędzy, więc dlaczego nie mogliby tego zrobić? Przecie\ setki mę\czyzn, kobiet idzieci, których \ycie z takich czy innych względów było powa\nie zagro\one, oddawało sięw opiekę swoim rządom, a jeśli jakikolwiek rząd na świecie miał powód i obowiązek zająćsię jednym ze swoich obywateli, to był to rząd Stanów Zjednoczonych, tym obywatelem zaśDavid Webb.! Roją mi się mrzonki, pomyślała Marie, wstając z fotela i podchodząc do balu-strady.David nigdy nie zgodzi się na takie rozwiązanie.Tam, gdzie w grę wchodził Szakal,David Webb ustępował natychmiast miejsca Jasonowi Bourne'owi, a Bourne dą\ąc do celu,gotów był nawet zniszczyć udzielające mu gościny ciało.Dobry Bo\e, co się z nami stanie?Zadzwonił telefon.Marie znieruchomiała na ułamek sekundy, po czym popędziła dosypialni i chwyciła słuchawkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]