[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JoeColleton wykopał dół pod piwnicę pierwszego domu, lecz nieustanne deszcze niepozwalały przystąpić do robót przy fundamentach.- Mr.Wilkes zacząłby cośpodejrzewać, gdybym kupił drewno przed rozpoczęciem szalowania - oświadczyłskładając dowody, że rozsądny z niego człowiek.Scarlett wiedziała, iż ma rację.Cóż z tego - opóznienie przyprawiało ją o frustrację.Może cały ten pomysł zbudową osiedla dla najuboższych był chybiony? Gazety dzień po dniu opisywałycoraz to nowsze skutki katastrofy, która dotknęła świat interesu.W wielkichamerykańskich miastach otwierano garkuchnie, gdzie tysiące ludzi, którzy zkażdym tygodniem tracili pracę, otrzymywały darmową zupę i kawałek chleba.Przedsiębiorstwa bankrutowały.Cóż za sens ryzykować tyle pieniędzy właśnieteraz, w najgorszym czasie? Po co składała Meli tę obietnicę? Gdyby tylkoprzestało padać.I gdyby dzień nie robił się ciągle krótszy.Za dniapracowała, lecz ciemności osaczały ją w pustym domu, gdzie za jedyne towarzystwomiała własne myśli.A Scarlett nie chciało się myśleć, ponieważ i tak nie mogłaznalezć odpowiedzi na żadne z dręczących ją pytań.Czemu przypisać to kłopotliwepołożenie? Nigdy świadomie nie uczyniła niczego, co mogłoby zwrócić ludziprzeciwko niej, dlaczego zatem taką nienawiścią ją darzyli? Dlaczego Rett niepokazywał się tak długo? Co zrobić, żeby sprawy zaczęły iść ku lepszemu?Przecież chyba istniała jakaś możliwość, nie mogła wiecznie krążyć po pustymdomu z pokoju do pokoju niczym pnącze grochu, wijące się wokół pustej balii.Chętnie miałaby teraz przy sobie Wade'a i Ellę do towarzystwa, ale Zuelanapisała jej w liście, że dzieci muszą odbyć kwarantannę, ponieważ jedno podrugim zapadały na ospę i cierpiały na okropną wysypkę.Oczywiście, zawsze mogłazaprosić do siebie Mamie Bart i przyjaciół.Nieważne, że nazwała ją "świnią" -Mamie skórę miała grubą niczym mur.Właśnie z tej przyczyny Scarlett lubiła"męty" i darzyła ich przyjaznią: w obecności tych ludzi mogła robić użytek z tejdrugiej, gorszej połowy słownika i to zawsze, gdy przyszła jej na to ochota, aoni i tak za każdym razem, gdy zostali zaproszeni, przybiegali w podskokach,żądni więcej.Dzięki Bogu, nie upadłam aż tak nisko - westchnęła.I niezamierzam płaszczyć się przed nimi, zwłaszcza teraz, gdy wiem, co z nich zadranie.Tylko że coraz wcześniej robi się ciemno, noce są takie długie, a ja niemogę spać tak, jak należy.Kiedy ustaną deszcze, wszystko obróci się kulepszemu.niech tylko zima minie.niech tylko wreszcie wróci do domu Rett.I rzeczywiście - w końcu się przejaśniło, nadeszły słoneczne chłodne dni zławicami chmur sunących wysoko po lśniącym błękicie nieba.Colleton wypompowałwodę, która zebrała się w dole pod fundamenty, a ostry wiatr tak wysuszyłczerwoną glinę, z której słynęła Georgia, że nabrała twardości cegły.Teraz jużmożna było zamówić beton i drewno potrzebne do wykonania szalunków.Scarlett bezreszty oddawała się obrzędowi robienia sprawunków - szły święta i musiałapomyśleć o prezentach.Dla Elli oraz córek Zueli kupiła sukienki, takie jak todla dzieci.Poza tym lalki o korpusach wypchanych miękkimi trocinkami, opucołowatych buziach z porcelany, takichż rączkach i nóżkach.Susie i Ella miałyotrzymać niemal identyczne lalki ze sprytnie obmyślanymi skórzanymi walizeczkamipełnymi przepięknych sukien.Z Wadem nie było to takie proste, jak zwykle niemiała pojęcia, jak z tego wybrnąć.Wtem przypomniała sobie, że Tonio Fontaineobiecał pokazać mu, jak się obraca kolty, toteż kupiła Wade'owi paręsześciostrzałów, z inicjałami chłopaka, które kazała wyryć na wykładanych kościąsłoniową rękojeściach.Z Zuelą nie miała kłopotów - kupiła jej obszywanąjedwabiem torebkę - nazbyt fantazyjną, by mogła z niej mieć pożytek na wsi - alewłożona do środka złota dwudziestodolarówka wszędzie mogła się przydać.PrzyWillu jej pomysłowość znalazła się na wyczerpaniu.Długo przepatrywała wszystkiepółki, wysoko i nisko, wreszcie uznawszy się za pokonaną kupiła mu baranicę -podobną do tej, którą dostał rok temu i jeszcze przed rokiem.To znaczy, że onim myślę - powiedziała dobitnie.Zastanawiała się przez dłuższy czas, lecz wkońcu postanowiła nie ofiarować Beau żadnego prezentu.Nie mogła liczyć na to,że paczka przesłana przez Indię dojdzie do rąk adresata nie otworzona.Poza tym- pomyślała z goryczą - Beau niczego nie brakuje.Konto Wilkesów w jej sklepierosło z tygodnia na tydzień.Dla Retta kupiła złotą gilotynkę do cygar, lecznerwy jej nie wytrzymały i w końcu nie wysłała paczki.Zamiast posyłać kosztownydrobiazg obdarowała swe ciotki zamieszkujące w Charlestonie znacznie hojniej niżzazwyczaj.Liczyła na to, że pochwalą się matce Retta, jak po książęcemu zostałyobdarowane, a Mrs.Butler powie o tym synowi.Ciekawe, czy on mi coś przyśle?Może przyniesie? Może właśnie na Boże Narodzenie pojawi się w domu by stłumić"plotki w zarodku"? Było to na tyle prawdopodobne, że zaraz dała się porwaćgorączce świątecznych przygotowań - musiała przystroić dom.Gdy już całemieszkanie obwiesiła gałązkami igliwia, ostrokrzewu i bluszczu, resztę posłałado sklepu.- Zawsze wieszaliśmy w oknie girlandę ze świecidełkami, Mrs.Butler
[ Pobierz całość w formacie PDF ]