[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naprawdę, tak dobrze się z nią rozmawiało.Rzeczywiście słuchała cię, kiedy do niej mówiłeś; zawsze wydawało mi się, że to raczej niezwykłe.Ale w jakiś sposób wypełniała sobą cały pokój, kiedy tylko weszła do środka.Mógłby pan powiedzieć, że przyćmiewała wszystkich swoim blaskiem.A do tego jeszcze jej mąż, sędzia McIntyre.Cóż to był za okropny opój.Wiecznie chodził pijany.I zawsze skory do kłótni.Mówię panu, niejeden raz musiałem go szukać po irlandzkich barach na ulicy Sklepowej i przyprowadzać do domu.Wie pan, Mayfairowie to ludzie nie w jego guście.Z pewnością był wykształconym człowiekiem, Irlandczykiem w koronkowym kołnierzyku.Jednak myślę, że mimo to, czuł się przy Mary Beth gorszy.Zawsze zwracała mu uwagę na różne drobiazgi, na przykład żeby rozłożył na kolanach serwetkę; albo nie palił w jadalni; czy że przygryza koniec widelca, kiedy je i że ten dźwięk działa jej na nerwy.Bezustannie był na nią obrażony.Ale myślę, że naprawdę ją kochał.Dlatego tak łatwo mogła go zranić.Musiałby pan ją znać, żeby to zrozumieć.Nie była piękna.To nie to.Była za to absolutnie.czarująca.Mógłbym panu opowiedzieć o niej i tamtych młodych mężczyznach, ale nie, nie chcę mówić na ten temat.Próbuję powiedzieć, że mieli zwyczaj zostawać po kolacji przy stole i siedzieć tam całymi godzinami; Mary Beth, sędzia McIntyre, Julien, oczywiście, i jeszcze Clay Mayfair, jeśli był w domu.Nigdy nie spotkałem ludzi, którzy by bardziej lubili gadać po kolacji.Julien potrafił wysączyć pół karafki brandy.Mała Stella zasypiała na jego kolanach.Ach, Stella ze swoimi kędziorkami, kochana, śliczna Stella.I piękna, mała Belle.Przybłąkiwała się ze swoją lalką.I Millie Dear.Tak ją początkowo nazywali.Była młodsza od Belle, ale poniekąd jej pilnowała.Zresztą z Belle było coś nie w porządku.Na pierwszy rzut oka, wydawała się słodziutka, prawdziwy aniołek, jeśli wie pan, co mam na myśli.Czasami przychodzili też inni kuzyni.Zdaje się, że chłopiec Juliena, Garland, bywał często, kiedy już wrócił do domu ze szkoły.I Cortland, naprawdę lubiłem Cortlanda.Przez chwilę mówiło się, że mógłby ożenić się z Millie, ale byli kuzynami pierwszego stopnia, bo dziewczynka była córką Remy’ego, a ludzie nie robią już teraz takich rzeczy.Millie nigdy nie wyszła za mąż.Jakie to smutne.Ale wie pan, sędzia McIntyre był Irlandczykiem z rodzaju tych, co za nic nie potrafią kręcić się cały czas przy żonie.Potrzebował towarzystwa mężczyzn, i to nie takich jak Julien, lecz takich jak on sam – pijących i dyskutujących z zapamiętaniem.Spędzał dużo czasu w swoim klubie, ale często wieczorami chodził do tych ordynarnych barów przy ulicy Sklepowej.Kiedy był w domu, zachowywał się zawsze bardzo hałaśliwie.Mimo to, uważano go za dobrego sędziego.Nigdy nie pił, dopóki nie wrócił z sądu; a że zawsze pojawiał się wcześnie, miał mnóstwo czasu, żeby się kompletnie zalać przed dziesiątą wieczorem.Wychodził wtedy się włóczyć i około północy Julien zazwyczaj mówił: „Richardzie, myślę, że lepiej będzie, jeśli pójdziesz go poszukać”.Julien radził sobie z nim bez trudu.Uważał, że sędzia McIntyre jest zabawny.Śmiał się ze wszystkiego, co on mówił.Sędzia perorował bezustannie na temat Irlandii i tamtejszej sytuacji politycznej; Julien odczekiwał, aż skończy, a potem mówił radośnie i z błyskiem w oku: „Nic mnie nie obchodzi, jeśli się tam wszyscy powyrzynają nawzajem”.Sędzia McIntyre wpadał w furię.Mary Beth śmiała się i potrząsała głową kopiąc Juliena pod stołem.Ale pod koniec sędzia McIntyre bardzo podupadł na zdrowiu.Jak w ogóle udało mu się pożyć tak długo, nie mam pojęcia.Umarł dopiero w 1925 roku, trzy miesiące po śmierci Mary Beth.Powiedzieli, że to było zapalenie płuc.Niech mnie diabli porwą, jeśli to prawda! Znaleźli go w rynsztoku, wie pan.To była Wigilia Bożego Narodzenia i taki mróz, że rury pozamarzały.Zapalenie płuc.Kiedy Mary Beth umierała, słyszałem, cierpiała tak bardzo, że podawali jej morfinę prawie w śmiertelnych dawkach.Leżała tam, bez zmysłów, a on przychodził zalany i budził ją, mówiąc: „Mary, Beth, jesteś mi potrzebna”.Żałosny, pijany dureń.A ona mu odpowiadała: „Chodź, Danielu, połóż się obok mnie, Danielu”.Pomyśleć tylko, jak bardzo cierpiała.To Stella mi o tym opowiedziała.kiedy ją widziałem po raz ostatni.To znaczy, żywą.Byłem tam później jeszcze tylko jeden raz, na jej pogrzebie.Leżała sobie w trumnie; Lonigan dokonał cudu, zamykając ranę w taki sposób.Wyglądała po prostu pięknie.I wszyscy ci Mayfairowie dookoła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]