[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy nazajutrz lampa siÄ™ paliÅ‚a?- Nie.Maggie powiedziaÅ‚a, że w chacie byÅ‚o zupeÅ‚nie ciemno.- Dziwi mnie trochÄ™ - powiedziaÅ‚ Dalgliesh - że nikt już tego wieczora nie wstÄ…piÅ‚, żeby zobaczyć, jak siÄ™ czuje ojciec Bndddcy, czy też by pomóc mu przed snem.OdparÅ‚a natychmiast:- Eric Hewson myÅ›laÅ‚, że Millicent wpadnie późnym wieczorem, a tymczasem ona odniosÅ‚a wrażenie, że Eric i Helen - wie pan, pielÄ™gniarka Rainer - to zrobiÄ….NastÄ™pnego dnia obwiniali siÄ™ nawzajem.Ale, jak powiedziaÅ‚ nam Eric, z punktu widzenia medycyny niczego by to nie zmieniÅ‚o.Ojciec Baddeley zgasÅ‚ spokojnie wkrótce po moim wyjÅ›ciu.Przez chwilÄ™ siedzieli w milczeniu.Dalgliesh rozważyÅ‚, czy poÂwinien jÄ… teraz zapytać o anonim.MajÄ…c na uwadze fakt, że przejeÅ‚a siÄ™ Victorem Holroydem, nie chciaÅ‚ jej jeszcze bardziej dobijać.Jednak sprawa byÅ‚a poważna.SpoglÄ…dajÄ…c z ukosa na chudÄ… twarz emanujÄ…cÄ… wystudiowanym spokojem powiedziaÅ‚:- Tuż po przyjeździe zajrzaÅ‚em do sekretarzyka ojca Baddeleya, ponieważ myÅ›laÅ‚em, że znajdÄ™ tam jakÄ…Å› kartkÄ™ do mnie albo nie wysÅ‚any list.Pod starymi rachunkami natrafiÅ‚em na dość nieprzyjemÂny anonim.ZastanawiaÅ‚em siÄ™, czy komuÅ› o tym mówiÅ‚ i czy ktoÅ› inny w Folwarku Toynton też dostawaÅ‚ takie oszczercze listy,To pytanie zdruzgotaÅ‚o jÄ… nawet bardziej, niż siÄ™ spodziewaÅ‚.Przez chwilÄ™ siedziaÅ‚a jak zamurowana.On zaÅ› patrzyÅ‚ przed siebie, dopóki nie usÅ‚yszaÅ‚ jej gÅ‚osu.Gdy wreszcie siÄ™ odezwaÅ‚a, byÅ‚a zupeÅ‚nie opanowana.- Ja dostaÅ‚am anonim jakieÅ› cztery dni przed Å›mierciÄ… Victora.ByÅ‚.byÅ‚ sproÅ›ny.PodarÅ‚am go na strzÄ™py i wrzuciÅ‚am do ubikacji.Dalgliesh odezwaÅ‚ siÄ™ krzepiÄ…cym tonem:- Anonimy nie zasÅ‚ugujÄ… na nic wiÄ™cej.Niemniej, jako policjant, zawsze żaÅ‚ujÄ™, gdy niszczy siÄ™ dowody.- Dowody?- Cóż, wysyÅ‚anie tego typu listów może być wykroczeniem; co wiÄ™cej, niekiedy powoduje wiele nieszczęść.Chyba najlepiej jest powiadomić o tym policjÄ™ i umożliwić im znalezienie sprawcy.- PolicjÄ™! O nie! Tak nie wolno.W takich sprawach policja nie może pomóc.- Ale my wcale nie jesteÅ›my tacy gruboskórni, jak siÄ™ niektórym ludziom wydaje.Nie zawsze też zachodzi potrzeba ukarania sprawcy.Ważne jest jednak, by poÅ‚ożyć kres takim praktykom, a policja ma po temu najwiÄ™ksze szansÄ™.Może wysÅ‚ać taki list do laboratorium kryminalistycznego, gdzie grafolog gruntownie go zbada.- Lecz do tego potrzebny jest dokument.A ja nikomu nie mogÅ‚abym pokazać takiego anonimu.Zatem byÅ‚o naprawdÄ™ źle.Dalgliesh zapytaÅ‚:- Czy mogÅ‚aby mi pani chociaż powiedzieć, jaki byÅ‚ ten list? Pisany rÄ™cznie czy na maszynie, a także na jakim papierze?- Napisano go na papierze firmowym Folwarku Toynton, z poÂdwójnÄ… interliniÄ…, na naszym starym imperialu.WiÄ™kszość z nas nauczyÅ‚a siÄ™ tu pisać na maszynie.To jeden ze sposobów, by próbować samowystarczalnoÅ›ci.W pisowni i interpunkcji nie byÅ‚o bÅ‚Ä™dów.Nie dostrzegÅ‚am też żadnych innych charakterystycznych znaków.Nie wiem, kto to napisaÅ‚, ale myÅ›lÄ™, że autor miaÅ‚ spore doÅ›wiadczenie w sprawach seksualnych.WiÄ™c jednak pomimo takiego mocnego wrażenia potrafiÅ‚a trzeźwo spojrzeć na tÄ™ sprawÄ™.- Do maszyny ma dostÄ™p ograniczona liczba osób.Dla policji nie byÅ‚by to wielki problem - powiedziaÅ‚ Dalgliesh.Jej Å‚agodny gÅ‚os wyrażaÅ‚ upór.- MieliÅ›my tu policjÄ™ po Å›mierci Victora.Byli bardzo uprzejmi, niezwykle delikatni.Niemniej, jest to okropne.Wilfred bardzo mocno przeżywaÅ‚ ten najazd - my wszyscy również.Nie sÄ…dzÄ™, żebyÅ›my mogli wytrzymać to jeszcze raz.Wilfred na pewno by nie zdoÅ‚aÅ‚.Przecież nawet najtaktowniejszy policjant musi zadawać pytania, dopóki nie rozwiąże danego przypadku, prawda? Nie ma sensu wzywać policji i oczekiwać, że przedÅ‚oży ona ludzkÄ… wrażliwość nad wÅ‚asnÄ… pracÄ™.ByÅ‚a to bez wÄ…tpienia prawda i Dalgliesh nie bardzo mógÅ‚by polemizować z tym stwierdzeniem.ZapytaÅ‚ jÄ…, czy oprócz tego, że wrzuciÅ‚a uwÅ‚aczajÄ…cy list do ubikacji, zrobiÅ‚a cokolwiek w tej kwestii.- PowiadomiÅ‚am Dorothy Moxon.UznaÅ‚am to za najrozsÄ…dniejÂsze.Nie mogÅ‚abym powiedzieć tego mężczyźnie.Dorothy stwierdziÅ‚a, że niepotrzebnie zniszczyÅ‚am list, gdyż bez dowodu nic można nic zrobić.ZgodziÅ‚a siÄ™ jednak nie nadawać rozgÅ‚osu caÅ‚ej sprawie.Wilfreda gnÄ™biÅ‚ wtedy brak pieniÄ™dzy, a ona nie chciaÅ‚a absorbować go czymkolwiek innym.WiedziaÅ‚a, jak bardzo by siÄ™ przejÄ…Å‚.Poza tym myÅ›lÄ™, że nabraÅ‚a pewnych podejrzeÅ„ co do sprawcy.JeÅ›li miaÅ‚a racjÄ™, to już nie bÄ™dziemy wiÄ™cej dostawać takich listów.Tak wiÄ™c Dorothy Moxon wierzyÅ‚a, czy też udawaÅ‚a, że wierzy, iż odpowiedzialny byÅ‚ Victor Holroyd.I jeÅ›li autor miaÅ‚ na tyle samokontroli i rozsÄ…dku, by przestać teraz pisać, tej wygodnej teorii - z braku dowodów - nie daÅ‚o siÄ™ obalić.ZapytaÅ‚, czy jeszcze ktoÅ› dostaÅ‚ anonim.Z tego co wiedziaÅ‚a, to nie.Nikt inny nie zwróciÅ‚ siÄ™ do Dorothy Moxon.Sama sugestia wyraźnie jÄ… zmartwiÅ‚a.Dalgliesh zrozumiaÅ‚, że panna Willison uznawaÅ‚a ten anonim za odosobniony przykÅ‚ad niewdziÄ™cznoÅ›ci i zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci skieroÂwany jedynie przeciwko niej.Åšwiadomość, że ojciec Baddeley również otrzymaÅ‚ anonim, sprawiÅ‚a jej niemal takÄ… samÄ… przykrość jak list do niej.WiedzÄ…c doskonale z doÅ›wiadczenia, jaki to musiaÅ‚ być anonim, detektyw odezwaÅ‚ siÄ™ Å‚agodnie:- Nie martwiÅ‚bym siÄ™ zbytnio na pani miejscu listem do ojca Baddeleya.Chyba go niespecjalnie zraniÅ‚.WÅ‚aÅ›ciwie byÅ‚ dosyć Å‚agodny, sugerowaÅ‚ tylko zÅ‚oÅ›liwie, że ksiÄ…dz nie bardzo siÄ™ przydawaÅ‚ w folwarÂku Toynton i ktoÅ› pożyteczniejszy mógÅ‚by zająć jego chatÄ™.Ojciec Baddeley miaÅ‚ w sobie zbyt wiele pokory, by siÄ™ przejmować takimi bzdurami.MyÅ›lÄ™, że zatrzymaÅ‚ ten list tylko po to, by porozmawiać ze mnÄ…, na wypadek gdyby siÄ™ okazaÅ‚o, że nie jest jedynÄ… ofiarÄ….RozsÄ…dni ludzie wrzucajÄ… takie anonimy do ubikacji.Nie zawsze jednak możemy postÄ™pować w sposób roztropny.W każdym razie, gdyby pani jeszcze dostaÅ‚a taki list, proszÄ™ obiecać, że mi go pani pokaże.PotrzÄ…snęła gÅ‚owÄ… odmownie, ale nie odezwaÅ‚a siÄ™.Dalgliesh jednak zauważyÅ‚, że byÅ‚a spokojniejsza.WyciÄ…gnęła zwiÄ™dniÄ™tÄ… lewÄ… dÅ‚oÅ„ i dotknęła jego dÅ‚oni, lekko jÄ… Å›ciskajÄ…c.Wrażenie byÅ‚o nieÂprzyjemne, dÅ‚oÅ„ sucha i zimna, a koÅ›ci jakby obluzowane pod skórÄ….Lecz sam gest byÅ‚ zarówno przejmujÄ…cy, jak i peÅ‚en godnoÅ›ci.Na dworze ochÅ‚odziÅ‚o siÄ™ i pociemniaÅ‚o; Henry Carwardine wjechaÅ‚ już do budynku.I na niÄ… nadszedÅ‚ czas.Dalgliesh powiedziaÅ‚ po chwili namysÅ‚u:- ProszÄ™ nie sÄ…dzić, że wszÄ™dzie zabieram ze sobÄ… pracÄ™.Lecz jeÅ›li podczas nastÄ™pnych kilku dni mogÅ‚aby pani sobie przypomnieć, jak ojciec Baddeley spÄ™dziÅ‚ ostatni tydzieÅ„ przed pójÅ›ciem do szpiÂtala, bardzo by mi to pomogÅ‚o.ProszÄ™ nikogo o nic nie pytać.Po prostu niech mi pani powie, co pani sama pamiÄ™ta, na przykÅ‚ad kiedy przychodziÅ‚ do Folwarku Toynton lub gdzie jeszcze mógÅ‚ przebywać.ChciaÅ‚bym odtworzyć obraz dziesiÄ™ciu ostatnich dni życia ksiÄ™dza.- Wiem, że pojechaÅ‚ do Wareham w Å›rodÄ™, zanim zachorowaÅ‚ - powiedziaÅ‚a.- MówiÅ‚, że chce zrobić jakieÅ› zakupy i spotkać kogoÅ› w interesach.PamiÄ™tam, ponieważ we wtorek tÅ‚umaczyÅ‚ mi, dlaczego nie przyjdzie jak zwykle do Folwarku nastÄ™pnego ranka.WiÄ™c to wtedy - pomyÅ›laÅ‚ Dalgliesh - poczyniÅ‚ zapasy, przekoÂnany, że jego list nie pozostanie bez odpowiedzi.RzeczywiÅ›cie, sÅ‚usznie żywiÅ‚ takÄ… nadziejÄ™.Przez minutÄ™ siedzieli w milczeniu.Detektyw zastanawiaÅ‚ siÄ™, co panna Willison myÅ›laÅ‚a o jego proÅ›bie.Nie wyglÄ…daÅ‚a na zdziwionÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]