[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Energia jest wypromieniowywana i pochłaniana, gdy potrzeba - mówił Keff, usiłując przypomnieć sobie prawidła podawane w zasadach “Mitów i legend”.Carialle czytała chyba w jego myślach:- Nie mów o grze! To rzeczywistość, a nie czary.Oto jest dowód.Keff spojrzał ku górze.Chaumel kłaniał się przed czymś unosiło się w powietrzu na wysokości jego oczu.Było to jakieś pudełko.Odchyliło się tak, że płaska strona skierowała się na Chaumela.Zza szklanej płyty wyglądała ciemnoskóra twarz bardzo starego mężczyzny.Pomarszczone powieki zacisnęły się, gdy spojrzał na Keffa.- Widzisz? To jest urządzenie, a nie czary wywołane przez użytkownika.Przekazuje swój wizerunek, bo prawdopodobnie jest za stary, aby przybyć tu osobiście.- Może to relikt przeszłości - odezwał się na to Keff, jego wielka teoria miała parę słabych punktów.- Ale nic tego sprzętu nie zasila.- Do przekazywania energii nie potrzeba kabli, Keff.Doskonale o tym wiesz.Nawet Chaumel nie wyczarowuje żywności.Zamawia ją gdzieś; może w podziemiach są całe zastępy kucharzy o głupawym wyglądzie i tych, którzy przygotowują wina.Odgrywa chyba rolę zdalnego mistrza ceremonii.- No, już dobrze.Przyznaję, że mogą być jakimiś technikami.Chciałbym jednak się teraz dowiedzieć, czego od nas chcą i dlaczego nas tu trzymają.- Jesteśmy dla nich, a przynajmniej ja, wspaniałym, technicznym gadżetem.Ta twoja sympatia i jej zielony przyjaciel nie chcą, aby coś tak dużego wymknęło im się z rąk.U osiemdziesięciu procent tu obecnych występuje przyspieszony oddech i puls, gdy patrzą na ciebie i skrzynkę TS, a pośrednio na mnie.To zupełnie nieprzyzwoite.Chaumel krążył po sali jak powiew wiatru, rozładowując spory, prosząc gości o zajęcie miejsc i przygotowanie się do uczty.Keff z podziwem patrzył, jak świetnie sobie radzi.Pojawiły się również kanapy ze stołami.Goście ospale dyskutowali wsparci o aksamitne poduchy, a stoły ustawiały się tak, żeby łatwo było do nich sięgnąć.Roznoszący przekąski kelnerzy zniknęli.Na stołach rozłożono obrusy, srebrne sztućce, zastawę oraz po trzy kryształowe kielichy różnych kształtów.Na kolanach gości pojawiły się haftowane serwetki.Coś chwyciło Keffa za brzuch i kolana.Musiał się zgiąć.Miękkie, wyściełane krzesło uniosło go ku siedzącym czarodziejom.Na jednym oparciu znalazła się taca.Pod stopami poczuł oparcie.Serwetka opadła mu na uda łagodnie jak puch.- Och, nie jestem głodny - powiedział.Niewidzialny mistrz ceremonii zdawał się nie reagować.Keffowi też podano zastawę i kielich oraz małą miseczkę na serwetce.Podniósł kielich, żeby go obejrzeć.Szkło było cienkie, ale mimo tego ozdobiono je delikatnym wzorem i mnóstwem maleńkich diamentów.- Cudowne!- Współczesne, ale niezłe - przyznała niechętnie Carialle.Keff obrócił kielich pod światło.Trącił szkło palcem i słuchał dźwięcznej melodii.Niosący gliniany dzbanek obrośnięty kelner przystanął obok Keffa, aby napełnić jego kieliszek ciemnozłotawym winem.Keff uśmiechnął się i powąchał płyn.Pachniał ziołami i miodem.- Nie pij tego - powiedziała Carialle, chcąc najpierw sprawdzić informacje, które dotarły do niej przez węchowy implant Keffa.- Pełno tam siarczków oraz strychniny, którą mógłbyś się otruć przynajmniej sześć razy, zupełnie jak u Borgiów.Zaskoczony Keff odstawił kielich, który zniknął, a w jego miejsce pojawił się pusty.Kelnerka nalała do miseczki jasno-czerwonego napoju.Keff uśmiechnął się do zarośniętej kobiety, która w rewanżu uniosła kąciki ust.- Kto zatruł moje wino? - wyszeptał Keff, rozglądając się wokół.Chaumel szukał Keffa wzrokiem.Ten skinął w jego stronę rozpromieniony, chcąc przez to pokazać, że wszystko jest w porządku.Srebrny mag odwzajemnił gest i dalej przemierzał salę, przystając przy każdym z gości.- Nie wiem - odpowiedziała Carialle.- To nie dzbanek, ale nie zdążyłam prześledzić powrotu energii do tego, kto ją wysłał.Takie coś zdarza się chyba częściej.Obok każdego z czarodziejów pojawił się przedstawiciel Wyniosłych Pierwotnych.Zdziwiony Keff wpatrywał się w nich.Zauważył, że różnią się wyglądem.Jedni byli bardziej zwierzęcy, inni mniej, więc musieli pochodzić z rodzinny stron magów.Służący Asedowa był podobny do konia.Służący tej ładnej dziewczyny nie był bardzo zmieniony, ale kształt jego oczu przypominał nieco kocie.Potria wcale nie patrzyła na swego świniopodobnego lokaja i podała mu kielich wyciągniętą ręką.Wypił mały łyk.Nic mu się nie stało, ale dwóch pozostałych służących padło na posadzkę, skręcając się z bólu.Zniknęli, a na ich miejscu pojawili się nowi.Świniopodobny oddał kielich swej pani i czekał z założonymi rękami na jej skinienie.Pozostali magowie, spełniwszy pierwszy kielich, dopominali się ponownego napełnienia pucharów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]