[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aha, Kwan chce wiedzieć, czy potrzebujecie go w Lądowisku.- Tak, zdecydowanie tak - odparł Ongola natychmiast.Próbował dotrzeć do Du Vieux, Radelinów, rodziny Granta van Toorna, Ciottich i Holstromów.- Wywołuj ich, Jacob.- Podał listę Jacobowi Chernoffowi, który razem z trzema uczniami przybył na pomoc.- Kurt, Heinrich, próbujcie skontaktować się z Całusa, Cambridge i Vienna.- Ongola zadzwonił do Lilienkampa do składów.- Joel, ilu wyruszyło dzisiaj na polowanie?- Zbyt wielu, Ongola, zbyt wielu.- Twardy Lilienkamp płakał.- Twoi chłopcy także?Odpowiedź Joela była najcichszym szeptem.- Tak.- Bardzo mi przykro, Joel.Zorganizowaliśmy poszukiwania.A chłopcy mieli smoczki.- Pewnie, ale patrz, ile ich było trzeba, żeby ochronić Lądowisko! - Głos mu się załamał.- Proszę pana! - Kurt nagląco dotknął nagiego łokcia Ongoli.- Jeden ze ślizgaczy.- Zaraz się do ciebie odezwę.- Ongola przyjął rozmowę ze ślizgacza.- Tak?- Czym to się zabija, Ongola? - Rozpaczliwe łkanie Ziva Marchane’a wywołało ukłucie czystej zgrozy i wściekłości w sercu Ongoli.- Ogniem, Ziv.Kto to taki?- To, co zostało z młodego Joela Lilienkampa.- W złym stanie?- W fatalnym.Ongola zamilkł i na moment zacisnął powieki, przypominając sobie dwie owce.- Więc przerwijcie jego cierpienia.Ziv przerwał połączenie, a Ongola, jak sparaliżowany, zagapił się na konsolę.W czasie wojny przerywał czyjeś cierpienia kilka razy, zbyt wiele razy, kiedy ludzi w jego niszczycielu rozrywało na strzępy po starciu z Nathis.Taka była standardowa procedura po walkach na powierzchni.Nigdy nie zostawiało się ludzi na łaskę Nathis.I zawsze stanowiło to akt miłosierdzia.Ongola nigdy się nie spodziewał, że znowu zaistnieje taka konieczność.Wibrujący głos Paula Bendena wyrwał go z bolesnego transu.- Co się, do diabła, dzieje, Ongola?- Bardzo chciałbym to wiedzieć, admirale.- Ongola pokręcił głową, po czym podał dokładną listę ofiar, potwierdzonych bądź przypuszczalnych.- Już lecę.- Paul wybrał swoją ziemię na wyżynach ponad deltą Rzeki Boca.Właśnie nadchodził tam świt.- Po drodze sprawdzę inne gospodarstwa.- Pol i Kitti chcieliby mieć próbki tych tworów z powietrza, o ile można je w miarę bezpiecznie uzyskać.Wypalają dziury w cienkich materiałach, więc trzeba użyć grubych metalowych albo silipleksowych pojemników.Zebraliśmy wystarczająco dużo próbek tych, które do gołej ziemi wyżarły nasze pola.Wysłałem wszystkie duże ślizgacze, żeby wyśledziły ten pieprzony Opad.Kenjo leci już z Honshu w tej swojej sławnej maszynie.Te twory pojawiły się znikąd, Paul, znikąd!- Żadne urządzenia nic nie zarejestrowały? Nie? Dobra, sprawdzimy to.Absolutny spokój w głosie Paula Bendena podziałał jak balsam na duszę Ongoli.Ten sam ton słyszał przez cały czas trwania bitwy w Łabędziu, więc nabrał otuchy.Potrzebował jej.Zanim admirał przybył późnym popołudniem, poznano już przerażającą, całkowitą liczbę ofiar.Z dwudziestki, która tego ranka wyruszyła na polowanie, wróciła tylko trójka: Sorka Hanrahan, Sean Connell i David Catarel, który bezsilnie patrzył z wody, jak jego towarzyszka, Lucy Tubberman, rozpuszcza się na brzegu rzeki, pomimo gwałtownych wysiłków ich smoczków.David miał głębokie rany na skórze głowy, lewym policzku i ramionach, i nie otrząsnął się jeszcze z szoku i bólu.Dwoje dzieci, najwyraźniej w ostatniej chwili wrzuconych do niewielkiego metalowego kredensu, stanowiło jedynych żywych mieszkańców głównego obozu Tuaregów na wyżynach na zachód od wielkiego zakrętu Rajskiej Rzeki.Sean i Sorka wyruszyli na poszukiwanie Connellów, których ostatnio widziano na wschodnim krańcu Prowincji Kahrain.Północne gospodarstwa nad rzeką Jordan milczały.Wyglądało to źle.Porrig Connell przynajmniej raz usłuchał ostrzeżeń smoczków i schronił się w jaskini.Nie była ona jednak wystarczająco duża, by pomieścić wszystkie konie, i cztery klacze zginęły.Kiedy rżały na zewnątrz, ogier we wnętrzu jaskini wpadł w szał i Porrig musiał poderżnąć mu gardło.Dla pozostałych klaczy nie zostało ani trochę paszy, więc Sorka i Sean przywieźli siano i racje żywnościowe.Potem wyruszyli na poszukiwanie innych pozostałych przy życiu kolonistów.Du Vieux i Holstromowie z Amsterdamu, Radelinowie i Duquesnesowie z Bawarii oraz Ciotti z Milanu zginęli; nawet ślad nie pozostał po ich stadach.Jedyną pozostałością po osadach stanowiły metalowe części zabudowań i grube, silikonowe dachy, chociaż nawet one zostały naznaczone wgłębieniami.Rodziny te zbudowały domy z imitacji desek, ze sprasowanych włókien roślinnych.Od tej chwili nikt na Pernie już użyje takiego materiału budowlanego.Z lotu ptaka obszar zniszczenia, wywołany przez niciopodobny deszcz, był wyraźnie rozróżnialny; jego obrzeża znaczyły rozdęte, robakowate narośle, które grupy smoczków atakowały płomienistymi oddechami.Pas kończył się siedemdziesiąt pięć klików za wąską Rajską Rzeką, nad którą znajdował się zniszczony obóz Tuaregów.Wieczorem zmęczeni osadnicy przede wszystkim nakarmili smoczki i zostawili kopczyki gotowanego ziarna dla dzikich, które nie zbliżały się na tyle, by można je było nakarmić z ręki.- Raport ZBO nic nie wspominał o czymś takim - mruknął Mar Dook gorzko.- Kwestia tych cholernych kropek nigdy nie została wyjaśniona - powiedziała Aisling Hempenstaht ledwo słyszalnym szeptem.- Rozważaliśmy taką możliwość - odezwał się Pol Nietro, skinąwszy głową w stronę wyczerpanej Bay.Żona opierała głowę o jego ramię.- Mimo to sądzę, że powinniśmy jeszcze dzisiaj sformułować jakieś wstępne wnioski - stwierdziła Kitti.- Ludzie muszą poznać jakieś pokrzepiające fakty.- Razem z Billem przejrzeliśmy raporty na temat kropek - Carol Duff-Vassaloe uśmiechnęła się smutno - jeszcze w Roku Lądowania.Nie sprawdziliśmy każdego miejsca, ale z pomiarów przyrostu słojów drzew można wnioskować, że katastrofa, w wyniku której powstały kropki, przydarza się co sto sześćdziesiąt czy sto siedemdziesiąt lat.Wydaje mi się oczywiste, że przyczynę stanowiła ta przerażająca forma życia, niszcząca każdą organiczną materię, jaką napotka na swojej drodze.Dzięki Bogu, że do budowania używamy tworzyw silikonowych.Gdyby były pochodną węgla, wszyscy byśmy zginęli, bez dwóch zdań.To zanieczyszczenie.- Zanieczyszczenie? - Głos Chucka Haversa załamał się z pełnego niedowierzania gniewu.- A jak inaczej to nazwać? - spytał Phas Radamanth swoim zwykłym, nie znoszącym sprzeciwu tonem.- Musimy tylko wiedzieć, jak często się pojawia.Co sto pięćdziesiąt lat? Kropki występują na całej planecie, prawda, Carol? - Kobieta skinęła głową.- Trzeba też ustalić, jak długo trwa opad.- Trwa? - zapytał Chuck, zaszokowany.- Wszystkiego się dowiemy - oznajmił stanowczo Paul Benden.Rozdział IIDwóch psychologów kolonii przyleciało później tego samego wieczoru.Szpital był wciąż przepełniony rannymi i ludźmi w szoku.Obaj natychmiast zabrali się do pracy, by złagodzić uraz.Cherry Duff doznała wstrząsu, gdy poznała nowiny, ale dochodziła już do siebie.Joel i jego żona zostali porażeni wieścią o śmierci synów.Bernard Hegelman otrząsnął się z bólu, by pocieszać wstrząśniętą żonę i inne rodziny, pogrążone w smutku po utracie bliskich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]