[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy ci pokażę nasz obóz, pojedziesz dotwego wodza i oznajmisz mu wszystko, co wiesz ode mnie.Następnie przybędziecie do nas,zaczekacie na Inczu-czunę i wezmiecie go do niewoli z jego niewielką garstką.Was jest dwu-stu, a on nie przyprowadzi więcej niż pięćdziesięciu.Nas jest dwudziestu białych i pomożemywam oczywiście; zwyciężycie więc Apaczów z wielką łatwością.Skoro potem dostaniecie w78swe ręce obu wodzów, będzie to znaczyło tyle samo, jak gdybyście opanowali cały szczep.Będziecie mogli wówczas zażądać, co wam się spodoba.Czy mój brat nie uznaje słusznościtego wszystkiego? Tak.Plan mego brata Sama jest dobry.Skoro wódz się o nim dowie, ucieszy się, a myczym prędzej zastosujemy się do tego planu. A więc ruszajmy i jedzmy szybko, żebyśmy Jeszcze przed nocą dotarli do obozu!Wsiedliśmy na wypoczęte już konie i popędziliśmy cwałem.Oczywiście teraz nie trzyma-liśmy się już tropu, lecz jechaliśmy wprost do obozu, nie potrzebowaliśmy więc kołować.Muszę nadmienić, że postępowanie Sama wcale mnie nie zbudowało, a raczej nawet roz-gniewało.Winnetou, ten szlachetny Winnetou miał razem z ojcem i pięćdziesięciu wojowni-kami wpaść w zastawioną pułapkę! Jeśliby się to udało, oni obaj i ich Apacze byliby zgubie-ni.Jak mógł Hawkens doradzić coś podobnego! Wiedział, z jaką życzliwością odnosiłem siędo Winnetou, bo mu się z tym zwierzyłem, sądziłem także, że i Sam był dla młodego wodzaApaczów przychylnie usposobiony.Wszystkie moje starania, aby po drodze zbliżyć się do niego i odciągnąć go choćby nakrótko od Keiowehów, były daremne.Chciałem odwieść go od jego planu, a zaproponowaćna to miejsce inny, lecz on przeczuwał to widocznie i nie odstępował od boku dowódcy zwia-dowców.To wzmogło jeszcze mój gniew i jeżeli ja, nie mając kapryśnego usposobienia, by-łem kiedykolwiek w złym humorze, stało się to wówczas, gdy wieczorem przybyliśmy doobozu.Zsiadłem z konia, rozsiedlałem go i położyłem się rozgoryczony na trawie, widząc, żena razie nie dojdzie do żadnej wymiany zdań z Samem.Hawkens nie zwracał uwagi na mojepróby zbliżenia i opowiadał teraz towarzyszom obozu, jak spotkaliśmy się z Keiowehami i coteraz miało nastąpić.Z początku przestraszyło ich ukazanie się Indian, ale tym bardziej ucie-szyli się wiadomością, że ci Indianie są naszymi przyjaciółmi i sprzymierzeńcami i że zby-teczne są dalsze obawy przed napaścią Apaczów.W otoczeniu i pod osłoną dwustu Keiowe-hów mogliśmy dokończyć pracy w przekonaniu, że nie ma powodu do lęku.Keiowehów przyjęto gościnnie, dano im sporo mięsa niedzwiedziego do jedzenia, po czymopuścili nasz obóz, chcąc jak najszybciej zawiadomić swoich.Dopiero po ich odjezdzie Sampodszedł do mnie, położył się obok na trawie i rzekł zwyczajnym tonem wyższości: Macie dzisiaj markotną minę, sir.Powodem tego jest zapewne jakieś zaburzenie albo wtrawieniu, albo w duchowych wnętrznościach, hi! hi! hi! Co słuszne, jedno, czy drugie? Chy-ba to drugie, nieprawdaż? Oczywiście! odparłem niechętnie. To otwórzcie swe serce, wyjawcie przyczynę, a ja was wyleczę. Cieszyłbym się bardzo, gdybyście to potrafili, Samie, ale pozwalam sobie wątpić. Potrafię, potrafię; możecie mi wierzyć. Więc powiedzcie mi, jak wam się podobał Winnetou. Niesłychanie.Wam chyba także, I wy chcecie jego zguby! Jak to się jedno z drugim zgadza? Zguby? Ja jego? Ani to przez myśl nie przeszło jedynemu synowi mojego ojca. Przecież mają go schwytać! Rozumie się. I to będzie jego zgubą! Nie wierzcie w strachy, sir! Tak polubiłem Winnetou, że gdyby się znalazł w niebezpie-czeństwie, oddałbym życie za niego. A dlaczegóż w takim razie zwabiacie go w pułapkę? Aby nas obronić przed nim i jego Apaczami. A potem? Potem.hm! Wy byście się pewno ujęli gorliwie za tym młodym Apaczem, sir?79 Nie tylko ująłbym się, lecz uczynię to rzeczywiście! Wyswobodzę go, jeśliby go wziętodo niewoli, a gdyby ktoś podniósł broń przeciwko niemu, stanę u jego boku i będę walczył wjego obronie.Oświadczam to wam pod słowem i otwarcie. Tak? Zrobicie to? Rzeczywiście? Dałem umierającemu rękę na to, a takie przyrzeczenie jest dla mnie przysięgą, gdyż janigdy nawet zwyczajnego słowa nie łamię. Cieszy mnie to, bardzo mnie to cieszy.Zgadzamy się obydwaj zupełnie. Ależ napierałem zniecierpliwiony jak można pogodzić wasze piękne słowa z waszy-mi niecnymi zamiarami? Tego więc chcielibyście się dowiedzieć! Hm, tak, wasz stary Sam Hawkens zauważył podrodze, że pragnęliście z nim pomówić, ale dobrze, że to nie doszło do skutku, bo cały mójpiękny plan byłby stracony.Jestem zupełnie innym człowiekiem i mam zupełnie inne zamia-ry, niż się to zdaje na oko.Tylko nie każdemu pozwalam sobie zaglądać w karty, hi! hi! hi!Wam mogę to wyjawić, bo wy mi dopomożecie, a Dick Stone i Will Parker także, jeśli się niemylę.A więc Inczu-czuna, jak sądzę, nie tylko wyszedł z Winnetou na zwiady, lecz równo-cześnie kazał swoim wojownikom przygotować się i wyruszyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]