[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przełożył już kuszę.Clarke dopychał go z tyłu. Gdzie, u diabła, są ci idioci z parteru? sapnął Roberts. O rany, pośpiesz się! ponaglał go Clarke. Pewnie już wchodzi na górę.Nie wchodził.Na podeście zapaliło się światło.Rozciągnięty na pianinie Robertsspojrzał prosto w potworną twarz Juliana Bodescu.Wytrzeszczone oczy espera przy-pominały teraz połyskliwe kamyki.Wampir wyrwał kuszę z jego zdrętwiałych palcówi posłał bełt w szczelinę za pianinem.Z pełnego krwi gardła wydobył się jakiś skrzeki Bodescu zaczął miażdżyć głowę Robertsa zdobytą bronią.Szybkość i siła uderzeń ro-zedrgała powietrze.Roberts raz krzyknął wysoko i przenikliwie i umilkł pod naporem ciosów.Spa-dały na niego gradem, aż głowa zamieniła się w surową, czerwoną miazgę, z której naklawiaturę ściekał mózg.Wampir dopiero wtedy przerwał.Clarke usłyszał świst przelatującej obok niego strzały.Wyjrzawszy przez szczelinę,na pół oślepiony przez dochodzący z niej blask, zobaczył, jak potwór wykańcza nie-szczęsnego Robertsa.Odrętwiały z przerażenia, próbował mimo wszystko złożyć siędo strzału, ale ciało Robertsa, wepchnięte przez Juliana do mieszkania, zbiło go z nóg.Wampir ponownie przytrzasnął drzwi pianinem.I wtedy nerwy Clarke a odmówiły po-słuszeństwa.Nie był w stanie podołać temu potworowi i własnemu talentowi.Właśnieów talent na to nie pozwalał.Esper cisnął kuszę i chwiejnie rzucił się do okna wycho-dzącego na ulicę.Utracił całkowicie panowanie nad sobą; pragnął jedynie stąd uciec.Tak daleko i takszybko, jak tylko potrafił.Brenda Keogh zdołała przespać zaledwie dwadzieścia minut Jakiś krzyk, niemal sko-wyt męczonego zwierzęcia, wyrwał ją ze snu i wyrzucił z łóżka.Początkowo bała się, żeto Harry, ale usłyszała dochodzące z parteru odgłosy szamotaniny i trzaśniecie drzwia-mi.Nieco niepewnie podeszła do drzwi, otworzyła je i wychyliła się, nasłuchując.Alejuż wszystko ucichło i niewielki podest tonął w ciemności w ciemności, która naglewezbrała i potężną falą wepchnęła ją z powrotem do mieszkania.Oto Julian znalazł sięo włos od zaspokojenia swej żądzy zemsty.Triumfalnie warcząc, wpatrywał się wilczy-mi ślepiami w leżącą na podłodze dziewczynę.287Brenda zobaczyła go i pojęła, że śpi.Musiała śnić, gdyż to, co przed sobą widziała, niemogło istnieć na jawie.Przybysz był człowiekiem, a przynajmniej miał w sobie coś z człowieka.Stał w pio-nie, nieco wychylony w przód.Ręce.długie dłonie, wielkie i szponiaste, o wyraznychpazurach.Ale najpotworniej wyglądała jego twarz.Przypominała bezwłosy wilczypysk, miała w sobie jednak i coś z nietoperza.Płasko przylegające do głowy uszy się-gały ponad wydłużoną, opadającą skośnie w tył czaszkę.Nos, nie, ryj był pomarszczo-ny i rozdęty, o czarnych rozdziawionych nozdrzach.Skóra potwora przypominała łu-skę, a z głębi czarnych oczodołów przypatrywały się jej żółte ślepia o szkarłatnych zre-nicach.A szczęki.Jego zęby.Julian Bodescu był wampirem i nie starał się tego ukryć.Wampirzy rdzeń znalazłw nim wspaniałą pożywkę, rozrastał się jak drożdże.Julian osiągnął szczyt swojej siły,swoich mocy i doskonale o tym wiedział.Jak dotąd nie pozostawił żadnego śladu, mo-gącego rzucać na niego choćby cień podejrzenia.INTESP, rzecz jasna, wiedział, że tezbrodnicze czyny są jego dziełem, ale nie zdołałby dowieść przed sądem.Zwłaszcza, żeINTESP, jak stwierdził Julian, nie był wszechpotężny.Wprost przeciwnie był bezrad-ny.Jego agenci okazali się lękliwymi ludzmi.Wampir zamierzał tropić ich, jednego podrugim, aż zniszczy całą organizację.Mógł nawet wyznaczyć sobie termin uporania sięz nimi na dobre na przykład miesiąc.Najpierw jednak musiał się zająć dzieckiem tej kobiety, owym żałosnym strzępemżycia, zawierającym w sobie jedyną istotę dorównującą mu potęgą, a mimo to jakże te-raz bezradną.Julian przypadł do skulonej dziewczyny, wczepił szponiastą łapę w jej włosy, unoszącją nieco do góry. Gdzie? wycharczał. Gdzie dziecko?Usta Brendy otwarły się w zdumieniu.Rozszerzone oczy dziewczyny bezwolnie zer-knęły w stronę pokoiku malca.W wampirzych ślepiach błysnęła iskra triumfu. Nie! krzyknęła Brenda i nabrała tchu, by wrzasnąć z przerażenia, lecz nie zdo-łała już tego uczynić.Julian cisnął ją na podłogę.Głowa dziewczyny uderzyła o parkiet.Wstrząs natych-miast pozbawił ją przytomności.Wampir przeszedł nad jej ciałem i dał susa w otwar-te drzwi pokoiku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]