[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ben pokręcił głową i zerknąłznacząco na obiektyw kamery częściowo ukryty za wiszącym wkorytarzu obrazem.- Chyba nie chcesz powiedzieć czegoś, czegobyś później żałował, prawda? Twój szef mógłby nie zrozumiećtakiego entuzjazmu.Wiesz, o co mi chodzi?- Jesteś czysty - prychnął Kwadratowa Gęba, z trudemopanowując wściekłość.- Bierz dupę w garść i zjeżdżaj.Cofnąłsię i kiwnął głową wskazując korytarz.- Tędy, pierwsze drzwi nalewo.- Uprzejmie dziękuję.- Ben skłonił się głęboko, wszedł dokorytarza, stanął przed drzwiami i spojrzał przez ramię napodążającego tuż za nim goryla.- Bez urazy, stary.Może byśmyposzli później na piwo, co? I pogadali o tych wszystkichmilutkich żołnierzykach z piechoty morskiej, hę? - Zerknąłniedwuznacznie na krocze bysiora i znów do niego mrugnął.- Masz to jak w banku, ty pierdolony wszarzu - wyszeptałdziko Kwadratowa Gęba.Otworzył drzwi i niechętnie przepuściłprzed sobą agenta.Koda wszedł do pokoju.Najpierw zobaczył dwóch mężczyznstojących przed kominkiem, około trzech metrów od wielkiej sofy wkształcie podkowy.Przed sofą ujrzał sekwojowy stół, a na nimpięć małych, szczelnie zamkniętych pakiecików z plastiku, zktórych każdy zawierał najpewniej sto pięćdziesiąt gramów białegokrystalicznego proszku.Wyraźny znak, że chcą zrobić interes.Mężczyzna stojący najbliżej stołu był drobnym hurtownikiem -Ben i Charley poznali go już wcześniej, przez pośredników.Ten drugi miał wystający brzuch, a głowę ozdobił nowiuteńkąfurażerką, którą nosił na bakier, tak że niemal całkowiciezakrywała siwiejące skronie.Na furażerce widniała pojedynczabrązowa gwiazda.O żesz kurwa.Przecież to sam Generał! - pomyślał Koda.Wygląda na to, że tym razem złowiliśmy grubszą rybę.- Sie masz.Spodziewaliśmy się was o wiele wcześniej.-zagaił gładko hurtownik, wskazując Benowi miejsce na końcu sofy.Grubobrzuchy nie drgnął z miejsca.Stał przed kominkiem zrękami w kieszeniach spodni.-.ciebie i twego kumpla, tego czarnucha - dokończyłhurtownik.- Jak mu tam.- Mówisz o Charleyu? - zapytał spokojnie Koda.- Czeka wsamochodzie.- Powiedz mu, żeby tu przyszedł - rozkazał siwowłosy zgwiazdą.- Chyba tego nie zrobię - odrzekł powoli Ben.- A przynaj-mniej jeszcze nie teraz.Poproszę go, kiedy będę miał lepsze.samopoczucie - dodał znacząco.- Martwisz się o swoje samopoczucie?! - Generał był wyraźniezaskoczony uwagą Kody - O co ci.- Chodzi mi o to - przerwał mu Ben - że rozmawiałem wczorajz pańskim kolegą i powiedziałem mu, że chcielibyśmy dobić dzisiajtargu.Ale nie pamiętam, żeby wspomniał choć słowem, że będzie tujakiś.kurwa, jakiś generał brygady.Rozumie pan, chcę przez topowiedzieć, że nie wiem, kim pan, do diabła, jest i co pan turobi.I dopóki się nie dowiem, nie zacznę gadać o interesach -dodał z naciskiem.- Ja wykładam szmal, więc to chyba rozsądne,nie?- No cóż, w takim razie mamy remis, panie Koda, ponieważ jarównież niewiele o panu wiem.A to za mało, żeby wciągnąć pana wsieć.- Przepraszam, Generale - przerwał mu Koda - nie chciałbymbyć niegrzeczny, ale nie przypominam sobie, bym wyrażał chęćpracy dla pana.Ponieważ nikt na jego słowa nie zareagował, Ben mówił dalej:- Widzi pan, to jest tak: Charley i ja skontaktowaliśmy sięz panem, bo chcemy ruszyć z własnym interesem i słyszeliśmy, żepan prowadzi tu sprzedaż hurtową.Ale ani on, ani ja nie lubimypracować z bandą dziwaków i przebierańców.To kurewskoniebezpieczna zabawa.Rozumiemy się?W nabiegłych krwią oczach Generała spoglądających spodfurażerki widać było złość, potem zmieszanie, wreszcie coś wrodzaju zdumionego rozbawienia.Grubas wzruszył ramionami i powiedział:- Widać z tego, że pokładaliśmy w was zbyt wielkie nadzieje,panie Koda.Sądziliśmy że zainteresuje panów umowadługoterminowa.Regularne dostawy stu pięćdziesięciu gramówtygodniowo i spora zniżka przy zakupie.Zatem cóż, uwzględniającpańskie obawy, możemy omówić szczegóły umowy mniej.hmm.żetak powiem, poważnej.- Rzecz w tym, panie Generale, że interesuje nas umowatrochę bardziej, jak pan to raczył nazwać, poważna - odparł Koda.- Interesują nas dostawy rzędu dziesięciu kilogramów miesięcznie,począwszy od dzisiejszego wieczora.Płacimy gotówką.Dziesięaprocent zaliczki, reszta przy odbiorze towaru.Taki układ bardzoby nas zadowolił.Siwowłosy aż zamrugał z wrażenia.- Przywieźliście tutaj sto dwadzieścia tysięcy dolarów?! -wyszeptał z niedowierzaniem podwładny Generała.- Sto trzydzieści - poprawił go spokojnie Koda.- Płacimysto trzydzieści dolarów za gram i pięć tysięcy premii za gwa-rantowaną dostawę.Chodzi o to, że nie chcemy być na końcu listy,gdyby zabrakło wam nagle towaru.Hurtownik miał wyraźne trudności z oddychaniem.Nic niemówił, tylko gapił się na swego szefa wytrzeszczonymi oczami.Generał też milczał i przez długą chwilę przyglądał się Benowi.Napiętą ciszę przerwał donośny, głęboki głos dobiegający z są-siedniego pomieszczenia.- Co pan tak stoi, Generale? Niech pan odpowie naszemugościowi.Niech się pan Koda dowie, że będziemy szczęśliwi mogącpozbawić go takich pieniędzy.- Drzwi prowadzące do jadalniotworzyły się wolno i w progu stanął mężczyzna o hebanowejskórze.Prawdziwie teatralne wejście.W normalnych warunkachobłąkany uśmiech i błyszczące od narkotyku, szalone oczy nowoprzybyłego nie wywarłyby na Benie zbyt wielkiego wrażenia.Leczniesamowite ubranie, jakie miał na sobie nieznajomy, podziałałona Kodę jak zastrzyk adrenaliny.Murzyn był chodzącym spektrum kolorów.Szopę kędzierzawychwłosów ozdobił jaskrawoczerwoną szkocką czapeczką z pomponikiem,a na szyi zawiązał niebieską apaszkę.Wzorzysta koszula mieniłasię wszystkimi odcieniami koloru pomarańczowego, zielonego iżółtego, podobnie jak bermudy i długie podkolanówki, a błyszczącebuty z krokodylowej skóry - na wysokim obcasie zresztą - miałybarwę ciemnego burgunda.Koda pokręcił głową, patrząc Murzynowi w twarz.- Nic nie mów - powiedział.- Ty jesteś Tęcza, tak?- Tak jest.- Raynee uśmiechnął się złowieszczo i z udawanąafektacją skłonił nisko głowę.- Ale nie wiem jeszcze, kim panjest, panie Benjaminie Koda.- Owszem, nie wiesz - przyznał Ben.- A ponieważ od dłuższego czasu przyciągasz moją uwagę,chyba nadeszła już pora, żebyśmy się poznali.Co ty na to?- Świetnie - odrzekł Koda czując, że napięcie w pokojuwzrasta z każdą sekundą.- To dobrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]