[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oczywiście, że nie! Chcesz się przeprowadzić z nami do Hartford? Zrobiłabyś to? Omój Boże! Tak się cieszę.Tak bardzo bym za tobą tęskniła!Oczy mam pełne łez. Wiem.Po prostu muszę zacząć od nowa.Potrzebuję nowego życia.Ale nie chcę gozaczynać zbyt daleko od ciebie.Pociąga nosem, ja też pociągam nosem, a Pax obejmuje nas obie i obdarza niedzwiedzimuściskiem. Wszystko będzie dobrze, Maddy mówi Mila głosem nabrzmiałym łzami.DziękiBogu, to łzy szczęścia. Naprawdę!Kiwam głową. Wiem.I też tak uważam.Pax wreszcie nas puszcza i się prostuje. Na pewno możesz się chwilę zająć Madelyn? pyta Mila, starając się stłumićziewnięcie. Jasne, że tak! potwierdzam. Mam zamiar zostać jej ulubioną ciocią. Jesteś jej jedyną ciocią zauważa dowcipnie Pax.Ale żart przechodzi bez echa, borzuca go przez ramię, pędząc razem z Milą do sypialni, żeby się trochę zdrzemnąć.Muszę się roześmiać na ten widok, bo choć często słyszałam o pozbawionych snurodzicach, zupełnie czym innym jest zobaczyć na żywo, jak rozpaczliwie go potrzebują.Madelyn zasypia wkrótce po nich, w czym widzę pewną ironię losu.Trzymam ją wramionach, kiedy drzemie, wdycham jej słodki niemowlęcy zapach i myślę o wszystkim, co sięzdarzyło w ciągu kilku ostatnich tygodni.Tęsknię za Tonym.Tęsknię za nim każdego dnia.Ale Maria powoli dochodzi do siebie, aSophia wróciła do szkoły.Radzą sobie, a czas powoli uleczy ich rany.A także rany naswszystkich.Może naprawdę wszystko będzie w porządku.Pewnego letniego wieczoru wracam do domu po spotkaniu z pośrednikiem w handlunieruchomościami w sprawie sprzedaży The Hill.Gabe z dziwną miną siedzi przy stole wjadalni, przed sobą ma kartkę papieru. Co tam? pytam. Co się stało?Podnosi na mnie wzrok. Pamiętasz, jak ci opowiadałem, że kiedy byłem na TPP, napisałem list do rodziców ArySahar? Terapeuta rzucił taki pomysł, a ja się zgodziłem.Nie spodziewałem się wiele, bo nawetnie wiedziałem, czy jej rodzice nadal żyją.Jednak armia przetłumaczyła list na arabski iodnalazła ich.Odpowiedzieli mi.Podnosi kartkę.Nie potrafię nic wyczytać z jego twarzy, jest zupełnie pozbawiona emocji. Mogę zobaczyć? pytam z wahaniem, trochę się obawiając tego, co tam zobaczę.Kiwa głową i podaje mi list.Czytam:Drogi Panie Poruczniku!Bardzo dziękuję za list.W pierwszej chwili nie wiedziałam, co Panu odpisać, ponieważ nasze serca zostałyzłamane.Ale jest Pan żołnierzem, który przyjechał tutaj, żeby pomagać ludziom takim jak ja idzieciom takim jak Ara, dlatego pomyślałam, że zasługuje Pan na odpowiedz.Pisanie tego listu sprawia mi wielki ból, niemniej jest kilka rzeczy, o których powinienPan wiedzieć.Przede wszystkim powinien Pan wiedzieć, że to nie Pana wina, że Ara zostałauprowadzona.Mój kraj został rozszarpany przez straszne wydarzenia, złe wydarzenia, które sięnie stały ani z Pana winy, ani z Pana udziałem.Codziennie budziłam się z lękiem, że to dzisiajcoś złego może się przydarzyć Arze.Teraz, kiedy to się wreszcie stało, nie muszę się już martwić.Jej już nic nie grozi.Jest teraz w ramionach Allaha, bezpieczna i spokojna.Powinien Pan również wiedzieć, że nawet pośród największego zła kwitnie dobro, nawetwtedy.Pan jest dobry.Wzniósł się Pan ponad zło i ciężko walczył za dobro.Ara to wiedziała.Patrzyła, jak amerykańscy żołnierze przejeżdżają drogą, i mówiła mi: Oni są tutaj, żeby naschronić, mamo.Widziała w Panu dobro.Widziała dobro w Was wszystkich.Powinien Pan również wiedzieć, że to nie Pan odebrał mi córkę.Nie odebrało mi jejrównież panoszące się tu zło, bo ona tak naprawdę nie odeszła.Nadal jest moją córką, a ja nadaljestem jej mamą.Miłość jest nieśmiertelna.Pewnego dnia znowu ją spotkam, ona uśmiechnie siędo mnie i milion połamanych kawałków, z których się teraz składam, znowu stanie się całością.Pewnego dnia.Powinien Pan też wiedzieć, że Ara Pana nie wini.Przysięgam na każdy oddech, który wemnie pozostał.Moja córka taka nie była, moja córka taka nie jest.Pragnęłaby, żeby zaznał Panspokoju.Proszę jej nie opłakiwać.Ara jest wśród aniołów.Myślę, że czuwa teraz nad Panem, takjak Pan czuwał nad nią, kiedy Pan tu był.Choć nie wiedział Pan tego i nie znał jej Pan, towalczył Pan za nią.Ona o tym wiedziała.Panie Poruczniku, proszę przestać się nienawidzić.To nie była Pana wina.Musi Pansobie wybaczyć.Powinien Pan wiedzieć, że ja Panu wybaczyłam.Pokój z Panem,Pashka SaharOddech zastyga mi w gardle, a po policzkach płyną łzy.Ona nie wini Gabriela.Choć spowija ją welon niekończącej się rozpaczy, przebaczyłamu.Wyobrażam sobie małą afgańską dziewczynkę i jej pogrążoną w żałobie matkę i mogęjedynie podziwiać piękną postawę Pashki Sahar wśród całej otaczającej ją brzydoty.Czytam listjeszcze raz i każde słowo łamie moje serce. Wybacza ci, Gabe mówię miękko. Teraz ty musisz wybaczyć samemu sobie.Jużczas na to.Gabriel otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale zamyka je i opiera głowę na ramionach. Potem wybucha płaczem.Tyle razem przeszliśmy, ale jeszcze nie widziałam go płaczącego.Biorę go w ramiona i osuwam się razem z nim na podłogę.Układam jego głowę naswoich kolanach i pozwalam mu się wypłakać.Wiem, że nie płacze tylko nad tym listem.Płacze nad wszystkim.Nad Arą Sahar, nadSzalonym Psem, nad swoim dawnym życiem, które stracił, nad poczuciem winy, które w sobienosił. Ciiii& uspokajam go, gładząc delikatnie po plecach. Już dobrze.Nie powstrzymujsię, Gabe.Nawet najsilniejsi płaczą.Tak mi kiedyś powiedziała pewna mądra osoba.Wreszcie się uspokaja, odwraca w moją stronę i patrzy mi w oczy.Schylam głowę i całuję go w usta. Jesteś moim bohaterem, Gabe mówię. Naprawdę.Nie musisz już tego dzwigać.Zostaw za sobą poczucie winy, zostaw za sobą smutek.Tak jak napisała Pashka, nie mogłeś temuzapobiec.Ara nie chciałaby, żebyś nadal dzwigał to brzemię.Mała zmiana pozycji i teraz to ja jestem w jego ramionach. Kocham cię, Madison Hill słyszę. Nigdy wcześniej nie płakałem.Powinienem siętego wstydzić, ale się nie wstydzę.Kocham cię za to, że nie masz mi za złe mojej słabości. Nie jesteś słaby, Gabe odpowiadam miękko. Jesteś bardzo, bardzo daleki odsłabości.To dzięki takim jak ty zwyczajni ludzie śpią spokojnie w nocy.Możemy to robić, bo wyza nas stawiacie czoła niebezpieczeństwu.Nawet mała Ara to wiedziała.Myślisz, że jesteśdemonem, ale tak nie jest.Ty nas chronisz przed demonami.Jesteś obrońcą, Gabe.Moimobrońcą. Dziękuję ci mówi cicho.Kiwam głową i przez dłuższą chwilę po prostu siedzimy w milczeniu.Wreszcie zbieramy się z podłogi i wypijamy butelkę wina, ciesząc się swoją obecnością.Potem idziemy do łóżka.Leżymy w ciemności, wyczerpani emocjonalnie i zmęczeni, gdy Gabriel nagle sięodzywa: Ostatnio dużo o czymś myślałem.Nie chcę tak po prostu jechać do Hartford.Na te słowa zamieram. Nie chcesz? udaje mi się wydusić. Nie.Tyle razem przeszliśmy, Maddy.Byliśmy razem w piekle i udało nam się wrócić.Nie chcę jechać do Hartford z tobą jako moją dziewczyną.Chcę się tam przeprowadzić z tobąjako moją żoną.Wpatruję się w niego w ciemności, moja ręka bezwładnie leży na jego piersi. Naprawdę? Mój głos to zaledwie cichy szept. Tak odpowiada z powagą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]