[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiast pójść po rozum do głowy i wynająćna miejscu jakąś przyczepę, postanowiłem wrócić do centrum, żeby znalezć po-kój, wstać wcześnie rano i zająć pierwsze miejsce w kolejce po jakąkolwiek pracęanonsowaną w porannej prasie.Nie przewidziałem trudności, jakie powstały przy szukaniu noclegu.Zapisa-łem się na liście oczekujących w czterech pensjonatach i skończyłem w parku.Wytrzymałem do północy zimy w Wielkim Los Angeles są niemal tropikalne82tylko wtedy, gdy bierzecie poważnie słowo niemal.Doszedłem do wniosku, żejedynym wyjściem jest dworzec na Wilshire Ways.i gdzieś koło drugiej wygar-nięto mnie stamtąd razem z innymi włóczęgami.Standard więzienia poprawił się.Było ogrzewane i miałem wrażenie, że wy-magano tam od karaluchów, żeby wycierały sobie nogi.Zostałem oskarżonyo włóczęgostwo.Sędzią był młody chłopak, który nawet nie podniósł głowy znadgazety, tylko sucho zapytał: Wszyscy dotąd nie karani? Tak, Wysoki Sądzie. Miesiąc aresztu albo pluton pracy.Następni.Zaczęto nas już wyprowadzać, gdy postanowiłem zaprotestować. Chwileczkę, panie sędzio. Tak? Macie jakieś uwagi? Jesteście winni czy nie? Hm, właściwie to nie wiem, ponieważ nie mam zielonego pojęcia, co złegozrobiłem.Wie pan. A może obrońcę z urzędu? Jeśli chcecie, możemy was zamknąć, dopókiktóryś nie znajdzie chwili czasu, by rozpatrzyć waszą sprawę.O ile wiem, mająteraz opóznienia około tygodnia.ale to wasz przywilej. Nie wiem, co o tym sądzić.Możliwe, że wybiorę pluton pracy, chociażdokładnie nie wiem, co to jest.Przede wszystkim chciałbym uzyskać poradę odWysokiego Sądu, jeżeli Wysoki Sąd pozwoli. Odprowadzić pozostałych polecił sędzia urzędnikowi, następnie zwró-cił się do mnie: Do roboty.Jednak jestem pewny, że moja rada wam się niespodoba.Pracuję tutaj już dość długo, słyszałem najróżniejsze zmyślone historyj-ki i ostrzegam, że na ogół wyprowadzają mnie z równowagi. Rozumiem, panie sędzio.Moja historia nie jest wymyślona, może pan jąłatwo sprawdzić.Mianowicie, wczoraj obudziłem się po trzydziestoletniej hiber-nacji i.Skrzywił się z nie ukrywanym obrzydzeniem. Ach tak, jesteście jednym z nich? Często zastanawiałem się, dlaczego wła-ściwie nasi przodkowie myśleli, że mogą na nas przerzucić swoje problemy.Wię-cej ludzi to ostatnia rzecz, jakiej moglibyśmy sobie życzyć, zwłaszcza takichdarmozjadów.Najchętniej kopnąłbym was tak, żebyście dolecieli z powrotem dotego czasu, z którego pochodzicie.Przyczepiłbym jeszcze karteczkę z informacją,że ta przyszłość ze snów to nie kraina mlekiem i miodem płynąca. Westchnąłciężko. W ten sposób jednak niczego się nie załatwi.W porządku, czego odemnie oczekujecie? %7łe dam wam jeszcze jedną szansę? Chyba tylko po to, żebymza tydzień znowu was tu spotkał?! Panie sędzio, mam nadzieję, że mnie pan już więcej nie zobaczy.Dyspo-nuję dostateczną sumą pieniędzy, aby przetrwać, dopóki nie znajdę jakiejś pracyi. Tak? Po co więc barakowaliście, skoro macie pieniądze?83 Panie sędzio, nie wiem nawet, co ten wyraz oznacza.Tym razem pozwolił mi na dłuższą opowieść.Kiedy doszedłem do tego, jakwyrolowała mnie ubezpieczalnia Master, zaczął zachowywać się zupełnie inaczej. To dranie! Moja matka płaciła im składki przez dwadzieścia lat, a oni ją wy-kiwali.Dlaczego nie wspomniał pan o tym wcześniej? Wyciągnął wizytówkę,coś na niej napisał i powiedział: Proszę z tym zgłosić się do kancelarii UrzęduNadmiarowych Rezerw.Gdyby tam nie dostał pan pracy, proszę wrócić do sądui wtedy zastanowimy się, co dalej.Jeden warunek: koniec z barakowaniem! Nietylko przyczynia się pan w ten sposób do wzrostu przestępczości, ale w dodatkunaraża się na niebezpieczeństwo spotkania werbownika bezdusznych.Tak dostałem pracę i zabrałem się do niszczenia zupełnie nowych samocho-dów.Pomimo to nie sądzę, że popełniłem błąd w logicznej ocenie sytuacji, po-szukując najpierw zatrudnienia.Człowiek z pokaznym kontem w banku czuje sięwszędzie jak w domu gliniarze zostawią go zawsze w spokoju.Znalazłem wkrótce miły tani pokoik w zachodniej części Los Angeles, niebędącej jeszcze w przebudowie, zgodnie z założeniami Nowego planu.Sądzącpo wielkości pomieszczenia, kiedyś musiała to być szafa na ubrania.Nie chciałbym, żeby na podstawie powyższej relacji ktoś pomyślał, że rok2000 w porównaniu z rokiem 1970 jest zupełnie do kitu.Wręcz przeciwnie.Po-mimo nękających mnie czasami ataków tęsknoty za domem wyznawałem pogląd,że Wielkie Los Angeles z początku trzeciego tysiąclecia jest prawdopodobnie naj-wspanialszym miastem, jakie kiedykolwiek widziałem.Było czyste, gwarne i cza-rujące, pomimo że żyło tu tak dużo ludzi.Ale i ten problem powoli likwidowa-no.Dzielnice, przebudowane według Nowego planu , cieszyły oko świeżościąi przejrzystością konstrukcji.Gdyby rada miejska mogła na dziesięć lat powstrzy-mać napływ imigrantów, bez trudu zdołałaby rozwiązać problem mieszkaniowy.Ponieważ jednak nie miała nieograniczonej władzy, musiała stawiać czoło corazto nowym falom uchodzców spływającym z okolicznych gór.W tych warunkachmagistrat nie mógł liczyć na sukcesy, a zdarzające się niepowodzenia przybierałytragiczne rozmiary.Warto było przespać trzydzieści lat tylko po to, by znalezć się w czasach, gdynie istnieje katar i nikomu nie cieknie z nosa.Przejąłem się tym faktem bardziejniż stacją badawczą na Wenus.Największe wrażenie zrobiły na mnie dwie rze-czy jedna wielka, jedna mała.Ta wielka to oczywiście zerowa grawitacja.Jużw 1970 roku wiedziałem o badaniach w Instytucie Babsona, ale nie oczekiwałemrewelacyjnych wyników.Rzeczywiście, te próby zakończyły się fiaskiem; pod-stawową teorię pola, z której wynika pojęcie zerowej grawitacji, opracowano nauniwersytecie w Edynburgu.Dla mnie, człowieka bazującego na wiadomościach szkolnych, grawitacja by-84ła czymś niezmiennym, nierozerwalnie związanym z samą formą przestrzeni.Wy-glądało więc na to, że zmieniono jej formę.Oczywiście w określonym miejscui czasie, ale do przemieszczenia jakiegoś materialnego przedmiotu nic więcej niepotrzebujemy.Ciągle jednak układem odniesienia jest staruszka Ziemia, dlategonie można wykorzystać zerowej grawitacji na potrzeby statków kosmicznych przynajmniej nie w roku 2001.Jak tę sprawę rozwiąże przyszłość nie wiemi nie chcę zgadywać.Dowiedziałem się, że przy podnoszeniu masy ciągle trzebaużywać energii kinetycznej, pokonywać potencjał grawitacyjny ciała i na odwrót przy opuszczaniu musimy energię potencjalną zgromadzić w akumulatorze,gdyby bowiem pozostało choć kilka procent tych dżuli, miejsce eksperymentuprzypominałoby krater po wybuchu tysiąckilogramowej bomby.Kiedy chcemyprzenieść jakąś rzecz horyzontalnie, powiedzmy z San Francisco do Los Angeles,wystarczy wynieść ją na odpowiednią wysokość, a resztę drogi przebędzie jaknarciarz zjeżdżający z długiego stoku.Fantastyczne!Próbowałem rozgryzć podstawy teoretyczne tego wynalazku, jednakże teoriazerowej grawitacji matematycznie zaczyna się tam, gdzie kończy się rachunektensorowy, a to już był szczyt moich możliwości.Nie zmartwiłem się tym zbytnio konstruktor rzadko bywa doskonałym matematykiem czy fizykiem, zresztą niemusi nim być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]