[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A więc nic tu się nie klaruje, a jeszcze do tego kawałek gumy z drewnianym kółeczkiem… Wszystko absurdalne.Cały czas miałem jednak bardzo silne przekonanie, że nic nie ma przypadkowego w tej zbrodni; została zaplanowana ze starannością, a wykonana z precyzją.Byłem pewien, że wszystko, co się zdarzyło, było przewidziane, miało się zdarzyć.Kiedy analizowałem fakty po raz któryś z rzędu, dostrzegłem wreszcie iskierkę światła…Krew… tak dużo krwi… wszędzie krew… Akcent na krew, świeżą, nie skrzepniętą jeszcze, połyskliwą… Tyle krwi… Za dużo krwi… To jest krwawa zbrodnia.Zbrodnia krwi.Także w tym znaczeniu, że własna krew Simeona Lee podniosła się przeciw niemu.Herkules Poirot pochylił się do przodu.— Dwoje różnych ludzi podsunęło zupełnie nieświadomie klucz do rozwiązania zagadki tej zbrodni.Najpierw pani Lydia zacytowała lady Makbet: „Och, kto by przypuszczał, że ten starzec miał w sobie tyle krwi”.Znacznie później Tressilian, kamerdyner, opisał mi, jak był oszołomiony, kiedy zaczął odnosić wrażenie, że wszystko zdarza się po raz drugi.Kiedyś odezwał się dzwonek u drzwi i Tressilian otworzył Harry’emu Lee.Następnego dnia otwiera i też jest pewien, że to Harry, ale to był Stephen Farr.Skąd to wrażenie powtarzania się zdarzeń? Wystarczy spojrzeć na Harry’ego Lee i Stephena Farra.Są uderzająco podobni! Czy, otwierając drzwi Stephenowi Farrowi, nie można odnieść wrażenia, że wpuszcza się Harry’ego Lee? Jeszcze dzisiaj Tressilian wspomniał, że stale mylą mu się ci dwaj mężczyźni.Nic dziwnego! Stephen Farr ma wydatny orli nos i tak samo jak Harry gładzi się po brodzie.Przyjrzyjmy się dłużej młodzieńczemu portretowi Simeona Lee, a ujrzymy na obrazie nie tylko Harry’ego Lee, ale również Stephena Farra…Stephen poruszył się.Zaskrzypiało pod nim krzesło.— Przypomnijmy sobie, jak Simeon Lee rozzłościł się i wygłosił tyradę przeciw własnej rodzinie.Powiedział, pamiętacie przecież, że może przysiąc, iż gdzieś w świecie ma lepszych synów, choć nie pochodzą oni z prawego łoża.I znów powracamy do kwestii charakteru Simeona Lee.Mężczyzny, za którym szalały kobiety, męża winnego chyba załamaniu i śmierci żony.Ojca, który chełpił się przed Pilar, że mógłby sformować straż przyboczną z synów w jednym wieku! To przechwałki, ale doprowadzają do ważnej konkluzji: w domu Simeona Lee oprócz rodziny legalnej przebywał również syn z nieprawego związku.Stephen zerwał się na nogi.— To był rzeczywisty powód, prawda? — spytał go Poirot.— Nie miłość od pierwszego wejrzenia do dziewczyny napotkanej w pociągu! Pan się tu wybierał, nie wiedząc jeszcze o jej istnieniu.Chciał pan zobaczyć na własne oczy swojego ojca…Stephen zrobił się blady jak ściana.Ochrypłym głosem powiedział:— Tak, zawsze byłem ciekaw… Matka opowiadała mi o nim czasami.Myśl o spotkaniu z ojcem stała się moją obsesją! Zaoszczędziłem trochę pieniędzy i przyjechałem do Anglii.Nie chciałem, by się zorientował, kim jestem.Udawałem syna starego Eba.Tak, przyjechałem tu w tym jedynie celu — by zobaczyć mojego ojca…— O Boże, byłem ślepy… — wyszeptał inspektor Sugden.— Teraz widzę.Dwa razy pomyliłem pana z Harrym Lee i nie zwróciłem na to uwagi!— Tak to było, prawda? — Sugden zwrócił się ku Filar.— To był Stephen Farr, ta osoba, którą ujrzała pani pod drzwiami Simeona? Pani się zawahała, odpowiadając nam, pamiętam, popatrzyła pani na Farra i powiedziała, że tam stała kobieta.Widziała pani Farra, ale nie chciała go pani wydać.— Nie.Fan się myli — przerwał mu głęboki głos Hildy.— To mnie widziała Filar pod tymi drzwiami…— Panią, madame? Tak, tak przypuszczałem… — odezwał się Poirot.— Instynkt samozachowawczy jest rzeczą szczególną.Nigdy bym nie sądziła, że mogę okazać się takim tchórzem.Milczeć ze strachu!— Ale teraz pani nam powie? — spytał Poirot.— Byłam z mężem w saloniku muzycznym.David grał na fortepianie, był w fatalnym nastroju.Bałam się o niego i czułam się odpowiedzialna za to wszystko, bo to ja go namówiłam do przyjazdu tutaj.David zaczął grać marsza żałobnego i wtedy nagle się zdecydowałam.Jakkolwiek może się to wydać dziwne, postanowiłam, że oboje wyjedziemy.Natychmiast, jeszcze tego wieczoru.Wymknęłam się cicho z saloniku i poszłam na górę.Chciałam powiedzieć panu Lee w oczy, że opuszczamy ten dom.Minęłam cały korytarz i zapukałam do drzwi.Nie było odpowiedzi.Zapukałam głośniej.Głucho.Nacisnęłam na klamkę.Zamknięte.I wtedy, gdy zastanawiałam się, co robić, usłyszałam ten rumor w środku…— Nie uwierzycie mi — ciągnęła po chwili przerwy — ale to prawda! Ktoś tam był i mordował pana Lee.Stałam sparaliżowana! Nie mogłam się ruszyć! Potem przybiegł pan Farr, Magdalena i inni.Pan Farr i Harry zaczęli rozbijać drzwi.Gdy ustąpiły, wpadliśmy do pokoju, gdzie nie było nikogo oprócz martwego pana Lee w kałuży krwi.Nie było tam nikogo — podniosła głos do krzyku — nikogo, rozumiecie! I nikt nie wyszedł z pokoju…VII— Albo ja jestem wariatem — inspektor Sugden westchnął głęboko — albo wszyscy tu dookoła! To, co pani powiedziała, to jest absolutnie niemożliwe.Po prostu brednia!— Mówię panu, słyszałam, jak się bili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]