[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tymże samym czasie przyznano jej rentę, wynikającą z trze-ciej grupy inwalidztwa, co tak Bieżana, jak i Górskiego napełniło śmiertelnym zdumie-niem.Jakież, na miły Bóg, inwalidztwo mogło gnębić tę wspaniałą i zdrowiem tryska-jącą kariatydę.?!Kolorowe czasopisma opiewały głównie modę i tajniki makijażu, zdjęcia prezento-wały w połowie samą Michalinę w różnym wieku i w rozmaitych sytuacjach, prawiew połowie osoby obce, a w jednej setnej Dominika, słabo widocznego.Artykuły z pra-sy i akta sądowe dotyczyły również obcych ludzi, nijak, pozornie przynajmniej, z Mi-chaliną nie związanych, notesy i kalendarze zaś wypełnione były mnóstwem informa-cji, być może, bezcennych.89Bieżan z Górskim błyskawicznie oddzielili ziarno od plew i zajęli się tym, co powin-no być ważne, na pierwszy ogień biorąc korespondencję.Dużo do czytania nie mieli, je-den rzut oka wystarczał. Znalezć Mariuszka przeczytał Robert. Piękny list.Krótki, treściwy, jedno-znaczny.Kto to może być, ten Mariuszek? Dojdziemy zapewnił go Bieżan. Nie pokazuj się do wtorku.Też niezle.O,a tu jeszcze lepiej.Wściek cały piątek.I cały podkreślone.Dobrze byłoby wiedzieć, czyon nie robił błędów ortograficznych.Bo może to powinno być oddzielnie, w ściek.Aleteż niezrozumiałe. No, miłosna korespondencja to nie jest z pewnością.Zwracać uwagę naMariuszka? Nie zadawaj głupich pytań, mamy mało czasu.Między sądem i prasą panowała pełna zgodność, niemal wszystko dotyczyło kom-promitacji podupadłych już dziś dostojników partyjno-rządowych, z ich grona zaś wy-różniało się sześć nazwisk, wciąż jeszcze aktualnych.Sześciu ludziom przy odrobi-nie uporu można było zniszczyć karierę, a nawet i życie, opierając się na pamiątkachMichaliny.Bieżan nie miał najmniejszych wątpliwości, że więcej materiału znajdą w pa-pierach Dominika, wątpił natomiast, czy którykolwiek z podejrzanych załatwiałby takierzeczy, jak morderstwo, własnoręcznie.Nie oddawali się osobiście pracy fizycznej, mie-li do tego odpowiedni personel.Tajemniczego Mariuszka Robert znalazł, owszem.Tak, w każdym razie, można byłomniemać.Jakiś bardzo zniszczony odpis aktu sądowego informował o warunkowymzwolnieniu z poprawczaka niejakiego Mariusza Ciągały, lat szesnaście, z wyznaczeniemmu kuratora w osobie, i w tym miejscu, niestety, brakowało fragmentu kartki.Obajz Bieżanem zgodnie wysunęli supozycję, iż kuratorem miał być Dominik Dominik, aleod razu uznali to za swoje pobożne życzenie. Równie dobrze mógł to być Szczepan Kołek, ten rozwiedziony mąż Michaliny powiedział Bieżan z niezadowoleniem. Sprawa sprzed szesnastu lat.Możliwe, żemamy Mariuszka, i na diabła nam to? Iza Brant podsunął Robert bezradnie. Ona jest sprzed jedenastu.Ale nic, spytamy ją jutro.Bierzemy się za notesy, tylkoprzejrzeć, bo i tak to wezmiemy ze sobą.Przez parę minut panowało milczenie, bo obaj przeglądali gęsto zapisane notesy,od razu wykreślając osoby, przeniesione już do lepszego świata.Siedzieli przy jednejlampie stojącej, okna mieszkania były szczelnie zasłonięte, na czym ani Bieżanowi, aniGórskiemu wcale nie zależało, ale Michalina Kołek najwidoczniej bardzo dbała o to,żeby nikt z ulicy nie dojrzał, co się u niej dzieje, najmniejszy promień światła nie prze-nikał zatem przez zaciemnienie, godne wojny, nalotów i bombardowań.Nie zamierzalioglądać ruchu na skwerku, więc zostawili jej te straszliwe żaluzje.90W nocnej ciszy dobiegł ich nagle szmer od strony drzwi wejściowych.Podnieśli gło-wy równocześnie.Ktoś najdelikatniej w świecie dobierał się do zamka.Bieżan nie musiał kłaść palca na ustach, nie towarzyszył mu kretyn, tylko wypróbo-wany, bystry, inteligentny współpracownik.Na pytające spojrzenie odpowiedział kiw-nięciem głową, co oznaczało, że drzwi po ich wejściu zostały zamknięte.Ktoś z drugiejstrony wsuwał klucz, oni obaj zaś wstali z krzeseł i na palcach, bezszelestnie, zbliżyli siędo drzwi przedpokoju, z zamiarem ulokowania się po ich dwóch stronach.W tym momencie w całej okazałości wystąpił pech.Nie zakręciło ich w nosie, żaden nie kichnął, ale też żaden nie mógł jeszcze wiedzieć,iż ozdobny kredens Michaliny stał na słowie honoru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]