[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Idiotka! — zirytowała się Agata.— Gdzie tej szmacie do zwierząt.?! Trudno mi w to uwierzyć, ale chyba Stefan na oczy przejrzał, a ona zaczęła się bać, że intryga wypłynie.Mówiłam ci, nie potrafiłaś uwierzyć, że to kretyn, któremu gówno na umysł padło, jasne było, że się otrząśnie prędzej czy później, proszę, proszę, jeszcze i to chciała na ciebie zwalić, ale za głupia! Zaraz, nad półgłówkami coś tam czuwa, nie Pan Bóg, kogo Pan Bóg chce skarać, temu rozum odbiera, jakaś siła przeciwstawna, nie przypomnę sobie na poczekaniu, ale ty pomyśl przez chwilę, jeśli zdołasz! Gdybyś była tu, a nie w Kołobrzegu, gdyby twój samochód stał pod ręką.!Teraz się wreszcie otrząsnęłam, może nawet skuteczniej niż Stefan.— Ty się puknij — rzekłam gniewnie.— Ona za głupia, żeby się włamać do mojego samochodu.Do domu też, chyba że przez dzieci, ale ja mam dzieci inteligentne, one są moje, a nie jej.Może i miała takie kretyńskie nadzieje, no i co? Co by jej z tego przyszło?Po dość długim zastanowieniu i zniweczeniu znacznej ilości koniaku Agata odzyskała trzeźwość umysłu.— Masz rację.To idiotka.W ostatecznym rezultacie rozum nad głupotą panuje, pod warunkiem, że głupotę do wiadomości przyjmie.Trudno mu, ja wiem.Ale niech diabli biorą rozum i głupotę, ważne, że wreszcie do jakiejś prawdy doszli! Myślisz, że Stefan na to co.?To wiedziałam na pewno i nie musiałam myśleć wcale.— Nic.Nie obchodzi mnie.Niech on się martwi.Dla mnie umarł, wiesz? I nagle czuję, że zaczynam żyć na nowo, wcale nie jestem stara, dzieci są po mojej stronie i jeden taki.Paweł mu na imię i co cię reszta obchodzi.W Kołobrzegu go poznałam, ale on z Warszawy i może nawet do niego zadzwonię.Przez całe lata mojej przyjaźni z Agatą z takim poparciem chyba się nigdy nie spotkałam.***Bieżan z Górskim całą dobę spędzili pracowicie, chcąc wreszcie przekazać zamknięte dochodzenie prokuraturze.Prokurator Wesołowski, prowadzący sprawę, zdołał wykręcić się od udziału osobistego, aczkolwiek o słuszności ekspresowego wystosowania nakazu wszelkich przeszukań został powiadomiony grubo przed północą.Bezwzględnie najtrudniejszą częścią śledztwa było przesłuchanie na trzeźwo osób, uprzednio pijanych.Nastąpiło to na końcu, bo osoby musiały porządnie wytrzeźwieć, ponadto jedną z nich trzeba było sprowadzić do komendy przemocą.— No i popatrz, nieprawdopodobne w rezultacie okazało się prawdziwe — rzekł po tej katordze Bieżan z westchnieniem ni to ulgi, ni zgrozy.— Jak to tam było u tego Holmesa? Odrzucić niemożliwe nieprawdopodobne samo wyjdzie.— Ślepy fart, nawet nie musieliśmy tego niemożliwego odrzucać — zauważył Robert z samą ulgą, bez zgrozy.— Ale rzeczywiście, sam z siebie człowiek by tego nie wymyślił.Motyw Borkowskiej aż się pchał, i to by każdy zrozumiał, nawet miałaby okoliczności łagodzące.Chociaż jednak poszlakówka.— Gdyby ta.jak by tu elegancko powiedzieć.głupia gęś, sprawczyni, zdołała podrzucić jej dowody rzeczowe, mielibyśmy cholerne kłopoty.Chwalić Boga, Zenia nam się złamała.Czekaj, muszę to wszystko uporządkować.Własną ręką Bieżan układał wszelkie dokumenty, protokóły i zeznania, nie mając najmniejszej ochoty eksponować przed całym światem swoich własnych błędów, wolał w nich grzebać osobiście.Utwierdzał się w mniemaniu, że tak głupio żadnego dochodzenia nigdy dotychczas nie prowadził, a w pomyłkach i zaniedbaniach bije w tej chwili wszelkie rekordy.Górski go nie pocieszał, bo sam żywił podobne poglądy, aczkolwiek czynił nieudolne próby usprawiedliwiania ich zaćmień umysłowych.— Dowód, no, dowód to dowód, dokument tożsamości — mówił niepewnie.— Człowiek spojrzy, ma nazwisko i adres.Żeby chociaż miała dwa dowody.!— I pamiętnik z dokładnym opisem wydarzeń — powiedział Bieżan kąśliwie.— Ta kretynka, sprawczyni, narobiła tyle głupot, że włos na głowie dęba staje.A myśmy się chyba od niej zarazili.— Ale Chmielewska zaświadczyła, że tam dalej, w tych domach, żywego ducha nie było!— Należało sprawdzić porządniej.No dobrze, nie było, a facetka firanki wieszała.I nie myśmy na nią trafili, tylko osoba postronna, co by było, gdyby sobie nie skojarzyła? Bzdura, nie bzdura, samochód należało wziąć pod lupę od razu, a nam się zachciało lekceważyć blondynki.Przeszukanie mieszkania denatki, też natychmiast, to nie, na Wyduja czekaliśmy, ja chyba musiałem na głowę upaść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl