[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz gdy s³owa herolda rozlegaæ siê potemjê³y, jakby b³yskawica i grom razem rozdar³y nad nim czeluScie przera¿eñ.I oSlepi³y, zag³u-szy³y cz³eka odrêtwieniem hañby. Tê zel¿ywoSæ nikczemn¹ o jakowejS tam dworce diabe³ chyba sp³odzi³, by króla ³o¿e przedludxmi os³oniæ.Za rapt dziewczynie zadany karze prawo zamkniêciem w chlewie i karmie-niem z wieprzami: oto miêdzy jakie sromotniki domieszano mnie! Ju¿ mnie tam, na rynku,wystawiono pod prêgierz, zanim zbiry pochwyciæ zdo³a³y.Daj¹ tam mi³oSæ nawet moj¹ na tak ¿a³osne poSmiewisko Sród towarzyszy samych! Któ¿ boz rycerzy w pannie siê kocha?! Ku czemu tu duszê przy³o¿yæ? i o co? Gburów to najbardziej41nieoSwieconych afekty, mieszczan i ¯ydów rzecz ³asiæ siê na md³e miody dziewictwa.Naj¿a-³oSniejszy tylko z rycerzy, który ¿adnej mê¿atce spodobaæ siê nie potrafi przy³asza siê na tenkoniec do panien.Kiedy¿ to ¿ongler jaki romans o pannie opowiada³? lub opiewa j¹ trubadurjaki?.Wiêc i miecz mój nawet oSmieszyli, ¿e siê w onej zwadzie na zamku podj¹³ - o pan-nê, powiadaj¹!Ale mojej prawdzie jêzyk i przed kaxni¹ ju¿ pono wydarto, bo wszak sama pani to by³a,w osobie w³asnej! Wiêc tylko wasza ³ez o tej dworce g³osiæ siê bêdzie, kaba³ dworskich stro-iciele! Hañbê i poSmiewisko zgotowaliScie mi i przed prêgierzem samym! Zasiê mnie mil-czenie ju¿ pono pozostaje tylko - i pod mistrza ³ap¹ na kole.Na mySl o nim zimny pot wyst¹pi³ mu na czo³o za ciernie tej mêki najwiêkszej - bo zawczaswyobra¿anej.Prze¿ywa³ tedy marzyciel kaxñ swoj¹ w najokrutniejszych dla siê barwachszczegó³Ã³w wszystkich.I to jest darem Muz.Poet¹ najokrutniejszych dla siê bolesnoSci stajesiê cz³ek w godzinê ponurych przewidywañ.Wiêc choæ wolny jeszcze, i tu w sukiennicach opodal mnicha stoj¹cy, ju¿ czu³ siê w ³apachmistrza na zwyk³ym miejscu kaxni - ju¿ kolec pala wbija mu siê od ty³u w trzewia. Pacierze mów! - krzyknie przed nim jakowyS szept ¿arliwy.Mnich, klêcz¹cy opodal, wymachuje ku niemu w poSpiechu gwa³townym ni ten cz³ek z l¹du,który deskê ton¹cemu rzuciwszy nawo³uje znakami do chwytania siê za ni¹.Aliæ topielcowawrêcz groza w tamtych oczach udzieli³a siê wejrzeniem i zakonnikowi.Ukry³ twarz w d³o-niach. Jak¿e ty bêdziesz móg³, bracie mistrzu, to biedne cia³o cz³ecze, przez Pana Boga stworzo-ne?.O, nie mogê pomySleæ!.Oo! zmi³owania, ³aski dla brata zbrodniarza!.A ta groza wejrzenia poci¹ga³a jakby niesamowicie jego oczy, bo raz po raz wyziera³ spodd³oni, na tym wiêksze za ka¿dym razem otrz¹sy.Nagle zerwie siê z kolan, pochwyci obie rêcerycerza i do piersi je sobie przyciska: z piersi w pierS cz³ecz¹ powiedzieæ coS pragnie.I sp³on¹³ brat tymi s³owy: Niemocen jestem wzi¹æ na siê twej mêki na zwyk³ym miejscu kaxni - ale duszê tw¹ piek³uwydrzeæ mogê, by bodaj w czySæcu nie traci³a nadziei.Gdy ci czasu na pokutê nie dano,gdy dla twej duszy ju¿ tylko piekie³ beznadzieja - przerzuæ, bracie zbrodniu, grzech twójSmiertelny na moje barki zakonnika, w ¿arliwoSæ moich pacierzy! w moje serce mnisze!.Wêgiel roz¿arzony chyba poda³ mu w usta rycerz w gwa³townym poca³unku warg swoich.Bo ¿ar jakowyS warem krwi rycerskiej rozlewaæ siê wraz pocz¹³ mnichowi po ¿y³ach.Wiêc ima³ siê czym prêdzej pacierzy.Ludzie, z rynku nagarnêli siê by³o tymczasem do sukiennic; wSród nich wielu panów, coSgroxnie pomrukuj¹cych na króla.Z korzennego kramu wyskocz¹ nagle dwaj rycerze z bia³¹chust¹ Maura jak z ¿aglem w rêkach.I w jednej chwili ta chusta znalaz³a siê na skazanym,zatulaj¹c i g³owê jego.Postaci¹ Maura uprowadzaj¹ go ze sob¹ ci ratownicy.Familia to snadxby³a, bo Swiadcz¹c mu tê pomoc w ostatnim docisku losu, czyni to jednak z ur¹gowiskiem -jak to w rodzinie.,,Panny mu siê zachcia³o! Ojcowiznê ca³¹ przepaskudzi³ na te Muzy i ¿onglery, na w³Ã³czêgitêskliwe, na b³êdne rycerstwa i graalowe szukanie.Wszystkich królów ziemi na to zjexdzi³,by siê z³akomiæ na koniec na fartuszek i wianuszek grodzki.Panny! - Ju¿ i ku³ak niejedne-go familianta wbija mu tê wymówkê pod ¿ebro.- ¯eniæ mo¿e siê chcia³eS? I sameS poszed³sobie za swata noc¹ do jej alkierza? Miodu w woszczynie jeszcze rozmazistej, a i z pszczo³a-42mi do pyska - zachcia³o siê niedxwiedziowi!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]