[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wolna poczęło się coś mącić w tych blaskach, wstawały jakieśpostacie i coraz ich było więcej, aż w końcu ujrzał książę jakoby woj-ska idące ku sobie z górnych szlaków szeroką księżycową drogą.Idąpułki pancerne, husarskie i lekkie petyhorskie, las chorągwi płynienad nimi, a na czele jedzie jakiś człowiek bez hełmu na głowie, wi-docznie triumfator wracający po wojnie zwycięskiej.Cisza naokoło,a książę słyszy wyraznie głos wojska i ludu: Vivat defensor patriae!vivat defensor patriae! Wojska zbliżają się coraz więcej; już twarzwodza można rozpoznać.Buławę trzyma w ręku; z liczby buńczu-ków można poznać, że to hetman wielki.- W imię Ojca i Syna! - woła książę - to Sapieha, to wojewodawitebski!A gdzie ja jestem? - i co mnie przeznaczono?- Hańbę! - szepce sumienie.- Litwę! - odpowiada pycha.Książę zaklasnął w dłonie; czuwający w przyległej komnacieHarasimowicz ukazał się natychmiast we drzwiach i zgiął się we dwoje.- Zwiatła! - rzekł książę.Harasimowicz poobjaśniał knoty od świec, po czym wyszedłi po chwili wrócił ze świecznikiem w ręku.270Potop t.1- Wasza książęca mość! - rzekł - czas na spoczynek, już drugiekury piały!- Nie chcę! - rzekł książę.- Zdrzemnąłem się i zmora mnie dusi-ła.Co tam nowego?- Jakiś szlachcic przywiózł list z Nieświeża od księcia krajczego,ale nie śmiałem wchodzić nie przyzwany.- Dawaj co prędzej list!Harasimowicz podał zapieczętowane pismo, książę otworzyłi począł czytać, co następuje: Niech Waszą Książęcą Mość Bóg broni i powstrzyma od takowychzamysłów, które wieczną hańbę i zniszczenie domowi naszemu przy-nieść mogą.Za sam takowy zamiar nie o panowaniu, ale o włosienni-cy myśleć.Mnie też wielkość naszego domu na sercu leży, a najlepszydowód w staraniach, jakie w Wiedniu czyniłem, abyśmy suffragiaw sejmach Rzeszy mieć mogli.Ale ojczyzny ani pana swojego za żadnenagrody i potęgę ziemską nie zdradzę, abym zaś po takiej siejbie żni-wa hańby za życia i potępienia po śmierci nie zebrał.Wejrzyj WaszaKs.Mość na zasługi przodków i na sławę niepokalaną i opamiętajsię, na miłosierdzie boskie, póki czas po temu służy.Nieprzyjaciel,oblega mnie w Nieświeżu i nie wiem, zali to pismo dojdzie rąk WaszejKs.Mości; ale chociaż każda chwila zgubą mi grozi, nie o ocalenieBoga proszę, jeno aby Waszą Ks.Mość od tych zamysłów powstrzymałi na drogę cnoty naprowadził.Choćby się już co złego uczyniło,jeszcze recedere wolno i prędką poprawą zgładzić grzechy potrzeba.A ode mnie nie spodziewajcie się pomocy, bo to z góry oświadczam,że bez względu na związek krwi ja siły swoje z panem podskarbimi z wojewodą witebskim połączę i oręż mój sto razy prędzej przeciwWaszej Ks.Mości zwrócę, zanimbym do tej haniebnej zdrady miałdobrowolnie przyłożyć ręki.Bogu Waszą Książęcą Mość polecam.Michał Kazimierz Radziwiłł,Książę na Nieświeżu i Ołyce,Krajczy W.Ks.Litewskiego.271Henryk SienkiewiczHetman skończywszy list opuścił go na kolana i począł kiwaćgłową z bolesnym na twarzy uśmiechem.- I ten mnie opuszcza, własna krew mnie się wypiera za to, żemchciał dom nasz nie znanym dotąd blaskiem przyozdobić!.Ha!trudno! Pozostaje Bogusław, i ten mnie nie opuści.Z nami elektori Carolus Gustavus, a kto nie chce siać, ten i zbierać nie będzie.- Hańby! - szepnęło sumienie.- Wasza książęca mość raczy dać odpowiedz? - pytałHarasimowicz.- Nie będzie odpowiedzi.- Mogęż odejść i pokojowych przysłać?- Czekaj.Czy warty pilno rozstawione?- Tak jest.- Ordynanse do chorągwi rozesłane?- Tak jest.- Co robi Kmicic?- Abem o ścianę bił i krzyczał o potępieniu.Wił się jak piskorz.Chciał uciekać za Billewiczami, warty go nie puściły.Porwał siędo szabli, musiano go związać.Teraz leży spokojnie.- Miecznik rosieński wyjechał?- Nie było rozkazu, żeby go wstrzymać.- Zapomniałem! - rzekł książę.- Otwórz okna, bo duszno i ast-ma mnie dusi.Charłampowi powiedz, żeby do Upity po chorągiewruszał i zaraz ją tu sprowadził.Pieniędzy mu dać, niech pierwsząćwierć ludziom zapłaci i podochocić im pozwoli.Powiedz mu,że Dydkiemie w dożywocie po Wołodyjowskim wezmie.Astmamnie dusi.Czekaj!- Wedle rozkazu waszej książęcej mości.- Co robi Kmicic?- Jako rzekłem waszej książęcej mości, leży spokojnie.- Prawda! mówiłeś.Każ go tu przysłać.Potrzebuję z nim mówić.Więzy każ mu zdjąć.272Potop t.1- Wasza książęca mość, to człowiek szalony.- Nie bój się, ruszaj!Harasimowicz wyszedł; książę zaś wyjął z weneckiego biurkapudełko z pistoletami, otworzył je i położył sobie pod ręką, na stole,przy którym usiadł.Po kwadransie czasu wszedł Kmicic wprowadzony przez czte-rech trabantów szkockich.Książę kazał odejść żołnierzom.Zostalisam na sam.Zdawało się, że nie ma ani jednej kropli krwi w twarzy junaka,tak była blada; oczy tylko świeciły mu gorączkowo, ale zresztą byłspokojny, zrezygnowany, lubo zdawał się być pogrążony w bezgra-nicznej rozpaczy.Przez chwilę milczeli obaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]