[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby zechciał, mógłby za nie dotrzeć do Holzarty.Wbił wzrok wciemności.Do tej pory był przekonany, \e musi podró\ować z tymi nie-wolnikami, teraz ze zdziwieniem sobie uświadomił, i\ nie ma ju\ ku temupowodu.Po zajściu w austerii nie był im ju\ nic winny, zwłaszcza gdybysię upewnił, \e mają środki na dalszą podró\.Tym razem on mógł impomóc, a jednocześnie swoim towarzystwem ściągał na nich większeniebezpieczeństwo.Mógł im zostawić adres, \eby wiedzieli, gdzie sięzgłosić po te pięćset tysięcy - gdyby nie ruszyli jego śladem i mieli sięju\ nie spotkać.Mógł im nawet zostawić połowę sumy, którą zdobył,pierwszą ratę za to, co na niego wydali.Ale oni by nie zrozumieli.Pewnie by nie uwierzyli, \e w końcu dosta-ną nagrodę.Mo\e zresztą takie zachowanie byłoby niegodne.A gdybycoś się im stało, on by o tym nie wiedział.Wróciłby wreszcie do domu,pojechałby do Aten na studia i wszystko to wydawałoby mu się dziwacz-ne, fantastyczne - ale czekałby, \eby spłacić dług, o który nikt by się nieupomniał.- Marku - szepnęła Una, będąca nieruchomym cieniem za rosochatymiresztkami ogniska.Nie wiadomo, dlaczego się wzdrygnął, zapewne dla-tego, \e spodziewał się, i\ Una śpi.Po raz pierwszy zwróciła się do niegopo imieniu, w ogóle nazwała go jakimkolwiek imieniem.231- Co?- Nie szkodzi.Nie musisz się o nas martwić.Jeśli chcesz, nie pój-dziemy za tobą.Ledwie ją słyszał, powiedziała to tak lekko, \e nie obraził się, i\ po-znała jego myśli, a jedynie szukał w jej słowach ukrytego nakazu odej-ścia.śałował, \e jej nie widzi, ale choć wytę\ał wzrok, dostrzegał tylkozarysy w mroku.Jeszcze jej nie spytał o te przepisane strony z ksią\ki.Iprzypomniał sobie, jak się nudził, siedząc przy pulpicie i czekając napowrót rodzeństwa.Usiadł i wyciągnął w jej stronę zwitek banknotów.- Dał mi to, bo myślał, \e nale\ysz do mnie - powiedział.- Ale torekompensata za to, co wam zrobił.Nie przyjęła pieniędzy, przez chwilę milczała.- Ty się nimi zajmij - wymamrotała w końcu.- Dobrze - powiedział i po chwili wsunął pieniądze do jednego z bu-tów, które le\ały obok.Tak było bardziej neutralnie, ni\ gdyby miał jeschować blisko ciała.Wtulił twarz w nową pikowaną tkaninę i zasnął takszybko, jak nie zdarzyło mu się od wielu tygodni.Ale Una le\ała i obserwowała krystaliczne, nieznane niebo za czar-nymi igłami pinii.Ten mę\czyzna zamknąłby austerię na noc, a potem,kiedy jego \ona by zasnęła.ale o tym nie mogła myśleć, przywołałastrzępek bieli, by to wymazać, teraz ju\ się udało.Zasnąć jednak nie mogła, bo zbyt mocno czuła obecność Marka, któryle\ał po drugiej stronie wypalonego ogniska.Nie wiedziała, co ma o nimmyśleć.Nie, wiedziała, powinna być wdzięczna, i była, bardziej ni\wdzięczna.Była pod wra\eniem tego, co zrobił, nigdy by nie podejrze-wała, \e jest do tego zdolny.Tyle tylko, \e on nie zachowywał się jakktoś inny, arogancki młody arystokrata - zachowywał się jak on sam. Tak, to podstępna dziewczyna.Jak mogłaby się nie cofnąć przed kimś,kto instynktownie potrafił tak mówić, tak spoglądać na wszystko w po-mieszczeniu, jakby nale\ało do niego, albo mogło nale\eć, a on tym gar-dził? Marek był Rzymianinem do szpiku kości.I zrobił to dla niej, i bałsię szaleństwa.Wiedziała o nim zbyt wiele rzeczy.232Zaczęła bolesną rozmowę o niewolnictwie, bo to było coś w rodzajuodszkodowania, wstępu do tego, czego nie umiała sformułować.Mogładokładniej się dowiedzieć, co Marek zamierza zrobić.A teraz niemalwidziała, \e właśnie dlatego nie chciała - \eby tego nie czuć.Chodziło oto, by wcią\ mogła o nim jasno myśleć.Zmieszała się, gdy dotarło doniej, \e chciałaby, \eby postanowił natychmiast odejść, \e najlepiej bybyło, gdyby go w ogóle nie poznała.I to nie była prawda, nic z tego nie było prawdą.Czuła, \e takie my-ślenie jest idiotyczne.Czuła, \e dopuściła się jakiejś zdrady.XIJESTEM OBYWATELEMRZYMSKIMKtoś znowu uderzył go z tyłu w głowę.Wariusz usiłował połknąć tru-ciznę, ale centurion ściskał go za gardło, z determinacją wbijał palce wtwarz, rozwierał zęby.Wariusz dławił się, kąsał, szarpał.Kleomeneswestchnął, zaklął, bo bolały go pokaleczone palce, znowu go uderzył zfachową wprawą, wykręcił mu ręce.Wreszcie kawałek nugatu zostałwyrwany.Mokry i trochę czerwony od krwi; to krew Kleomenesa, pomy-ślał Wariusz, choć wybito mi co najmniej jeden ząb.Ale to nie miało znaczenia, czuł, \e i tak się zaczęło.- Za pózno - wyrzęził, bo powietrze ju\ nie chciało wypełniać mupłuc, a krew płynąć od zaciśniętego serca, wszystko dwoiło się i znikało.Nieustannie myślał: czy to to, czy to tak, więc niech.szybciej.Le\ał nawirującej ziemi i czekał, a\ myślenie stało się niemo\liwe, a\ przestałcokolwiek czuć.Pózniej trudził się zakończeniem tego zdania, choć w zasadzie niewiedział, co zamierzał powiedzieć, ale nie potrafił sobie przypomnieć,miał przera\ające wra\enie, \e zapomniał o jakimś spotkaniu, nie zrobiłczegoś bardzo wa\nego.Poruszał się mętnie, słyszał ruch i pracującysilnik, i przez cały czas wracał i szukał drogi, i wiedział te\, \e jest chory- przez ten smród stęchłego potu i dojmujący ból.Brudny \ar.Ktoś długo krzyczał, bez tchu, bez znaków przestanko-wych:234- Bydlaki podli kłamcy to oszustwo z premedytacją to przestępstwoto było w wodzie przeniknęli te\ do poczty jestem obywatelem rzymskimto pogwałcenie moich praw wszyscy jesteście niewykształceni to kra-dzie\ jawna kradzie\ to nawet nieludzkie albo jest ludzkie albo nie!Kroki zbli\yły się do zródła głosu, który raptem umilkł.Le\ał pod cienkim niebieskim kocem na rozchwianym nędznym łó\-ku, do którego był przywiązany pasami.Szpital więzienny.Był wyczer-pany, znudzony, zdegustowany.Nie interesując się zanadto swoim unie-ruchomionym ciałem, uznał za nierozsądne, \e się tu znalazł, w tym łó\-ku, w tej skórze.Zamknął oczy, które ciągle nie funkcjonowały jak nale-\y.- To było głupie - odezwał się stojący w progu Kleomenes.Wariusz nie rozumiał, dlaczego ktoś mówi coś tak beznadziejnie idiotycznego, więc nie zwrócił na niego uwagi.- Wariuszu.Agencja dalwizyjna nie zło\yła ci kolejnej propozycji.Ukryłeś przed nami truciznę.Nie wróciłeś do domu.Dokąd zabrałeśMarka Nowiusza?- Czemu nie dasz mi spokoju? - wymamrotał Wariusz.- To jakaśró\nica?- Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]