[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na par­terze pod oknami kobieta dozorcy krzątała się w małym ogródku odwijając krzewy Róż z plastikowej folii.Nie było takich ogródków pod innymi oknami innych parterów.Skinąłem dozorczyni głową i wszedłem do mojej klatki schodowej.Skrzynka na listy byli pusta.Kay wracała do­piero za kilka dni, na dobrą sprawę powinna jeszcze na­pisać.W mieszkaniu wisiał niemiły zaduch długo niewie­trzonego pomieszczenia.Kilka karaluchów rozzuchwalonych pod moją nieobecność i zachęconych ciemnościami z powodu opuszczonych zasłon wylazło z kuchennej szafki.Całe stadko mrówek faraona żerowało odważnie na pozo­stawionym na stole wysuszonym kawałku nadgryzionego tostu.Czułem ogromne zmęczenie, sił starczyło mi tylko, żeby sprzątnąć ze stołu i wkręcić filtr do kuchennego kranu nad zlewozmywakiem.Jeśli Dec pracował dla nich, powinien mieć coś podobnego u siebie, ale byłem przecież niedaw­no w jego kuchni i nie mogłem sobie przypomnieć żadnego takiego urządzenia.Czyżby mu go nie dali, o może Dec odkręcał filtr zawsze przed moim przyjściem.Wypiłem dwie pełne szklanki przefiltrowanej wody, smak zdawała się mieć zwyczajny, jak zwykle.Wziąłem potem na tapczan dwa pierwsze z brzegu numery zeszytów Porno z twardym postanowieniem wypróbowania jakości filtru.Rzeczywiście, uroda malowniczo przegiętych Mulatek nie skrywających już przed obiektywem niczego, nie brała mnie ani trochę.Szef pionu B nie kłamał.Myślałem o Kay, ręka opadła mi na piersi, o dwa numery Pornosów zsunęły się bezszelestnie na podłogę.Ktoś dzwonił do moich drzwi długo i uparcie.Obudziłem się.W pokoju było chłodno.Za oknem pociemniało od chmur, siąpił z nich drobny deszczyk.Ten ktoś za drzwiami nie ustępował.Musiał wiedzieć, że na pewno jes­tem u siebie.Dec, pomyślałem i zaraz przypomniałem so­bie, że Dec przecież nie żyje.W wizjerze zobaczyłem znajomą twarz dozorcy.Odsunąłem zasuwę i otworzyłem drzwi.- Dowiedziałem się od żony, że pan już jest - powiedział - dlatego dzwoniłem tak długo.Przepraszam, zdaje się, obudziłem pana.Zaprosiłem go do środka.mówiąc, że przeciwnie i że nie się nie stało.Właśnie miałem już wstawać.Na dobrą sprawę była to prawda.- O Decu pan już wie oczywiście? - zapytał z chytrym wyrazem twarzy.- Tak, ale co to było właściwie?- A więc nie wie pan wszystkiego.Poprosiłem, żeby wszedł dalej.Wymówił się gestem dło­ni, patem szybko poszedł do przodu i zamknął drzwi do pokoju z VTT.- Pan wie - powiedział wracając do mnie i uśmiechając się z zażenowaniem - ja tylko na chwilę, ale lepiej uważać.- Co się stało z Decem?- Popełnił samobójstwo - szepnął krótko - skoczył z okna.To było wtedy nocą, kiedy pana przywieźli tą suką.Wołałem przecież, ale pan nie miał ochoty na rozmowy.Myślałem, że pan wie więcej.- Nic nie wiedziałem.Nie przywieźli mnie, czekali na faceta, który deptał mi po piętach do samego domu.Znowu zamachał rękami.- Niech pan mi nie mówi takich rzeczy - jęknął.- Proszę posłuchać.Chciałem tylko powiedzieć, że byłem wtedy u Deca.Zaraz po tym, na wie pan.I tam u niego przyklejona skoczem do szyby od balkonu wisiała koperta zaadresowana do pana.Pisało wyraźnie - “Oddać Neutowi, jeśli wróci”.- Gdzie jest ta koperta, pan ją ma?Rozłożył dłonie.- Nie mam.W pierwszej chwili schowałem ją nawet, ale przyjechali ci w skórach i maglowali mnie tak długo, aż im oddałem.Zagrozili mi.- Próbował pan czytać list pod światło?- No, wie pan.Właściwie tak.Ale nic nie mogłem odcyfrować.Potem zaraz oni przyjechali.Naprawdę.Wła­ściwie przyszedłem zapytać, co było w tym liście, bo myślałem, że skoro oni pana odwieźli, to musi pan wiedzieć.- Nic nie wiem.W ogóle nie wiedziałem o liście.- Taki młody, przystojny mężczyzna.Co to się dzisiaj wyprawia, jak słowo?Nie znałem jeszcze precyzyjnej odpowiedzi na tak sformułowane pytanie.Sam zresztą miałem na końcu języka pytanie inne, znacznie bardziej skomplikowane.Czy Dec rzeczywiście nie żyje, czy może jego śmierć jest kolejnym wypadkiem sfingowanym przez tych z AMF dla urozmaice­nia życia obywatelom pokroju dozorcy?Z F-3 NA G-1“Gdy się K.przypadkiem odwrócił, zobaczył, że niedaleko za nim płonie również jakaś wysoka świeca, przymocowana do jednej z kolumn.Pięknie to wyglądało, ale do oświetlenia obrazów, które wisiały przeważnie w mroku bocz­nych ołtarzy, zupełnie nie wystarczało, raczej powiększało ciemności.”Franz Kafka “Proces”Byłem umówiony w południe przed głównym wejściem Bliźniaków z facetem, który zadzwonił do mnie do pracy linią bezobrazkową i dlatego nie zobaczyłem jego twarzy.Obiecał trzymać w lewej ręce najnowszy numer Pornosu, a prawą chować na piersi pod połą niebieskiego płaszcza.“Jak NAPOLEON, pan rozumie”, rzucił słuchawkę, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, o co może mu chodzić.Czekał tam, gdzie powinien, dlatego poznałem go natychmiast mimo że nie był żadnym z tych Funkcjonariuszy, z którymi miałem do czynienia w ciągu ostatniego tygod­nia.Wyobrażałem sobie, że ci przynajmniej faceci zaczną się powtarzać, ale widać załoga AMF miała nieograniczone rezerwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl