[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A.? Western Airlines ma loto pierwszej czterdzieści. Spróbuję.Nie wiem. Spróbuj, dobrze? Zarezerwuję ci separatkę w Welford Clinic.Ale potrzebuję ciętutaj.Dla mnie ciągle pozostajesz najlepszy, ze złamanym nosem, czy nie.Cenię cięz głębi serca. Nie wiedziałem, że masz serce.Skellett roześmiał się fałszywie. Wsiądz do samolotu o pierwszej czterdzieści powiedział. Wyślę po ciebie sa-mochód na lotnisko. Dobrze.I już nigdy więcej nie dam się wysłać do Phoenix.Skellett znów się roześmiał, a pózniej gwałtownie rzucił słuchawkę.Rozdział trzydziestyKrążyli wokół wielopiętrowego parkingu na Santa Monica Boulevard i siedząc w sa-mochodzie gapili się w niego jak zalęknieni rycerze, rozważający ewentualne następ-stwa wdarcia się do zamku złego czarownika.Jechali powoli, lecz Rick spędził w nocywiele godzin, grzebiąc pod maską samochodu z małą latarką miedzy zębami i płaski-mi kluczami w obu rękach, więc chociaż ich Monaco nie można było porównać do Co-bry Shelby, silnik pracował równomiernie i zadowolił w końcu Ricka, który kilkakrot-nie wypróbowywał zryw samochodu, przyciskając gwałtownie pedał gazu.Okoliczno-ści sprawiły, że Rick, rzecz jasna, awansował na kierowcę. Myślę, że oni już są powiedział Daniel. Pewnie rozstawili też swoich ludzi nazewnątrz, aby mieć pewność, że nie spróbujemy żadnych sztuczek. Co mam robić? zapytał Rick.Daniel spojrzał na zegarek. Wjedz już do środka i dalej działamy tak, jak ustaliliśmy.Tylko, na Boga, bądzostrożny.Ci faceci są naprawdę niebezpieczni.To jest, chciałem powiedzieć, że to dzi-kie bestie.Rick wrzucił wyższy bieg, głośno odchrząknął i zapytała: Czy robiłeś już kiedyś coś takiego?Daniel potrząsnął przecząco głową. Ja również powiedział Rick.Milczał przez chwilę, a pózniej dodał: Choler-nie się boję, a wy?Nie oczekiwał odpowiedzi.Podjechał ostrożnie na rampę i wykupił bilet.Szlabanuniósł się do góry i ruszyli w ciemność.Koła piszczały głośno na gładkiej betonowejnawierzchni. Czy napisali, na którym poziomie? zapytał Rick. Nie napisali nawet, że rzeczywiście tutaj będą czekać. Cóż wszystkiego się dowiemy, jak przejedziemy cały parking.Dotarli do końca pierwszego poziomu i wyjechali wśród niespodziewanych promie-262ni słonecznych na rampę prowadzącą na poziom drugi.Przytłumiony warkot odbijałsię echem od ścian.Razem z piskiem opon ich samochodu, odgłosy parkingu bardziejniż kiedykolwiek przywodziły na myśl tajemniczą posiadłość złego czarownika. Powinniśmy zabrać pistolety szepnęła Kathy. Powinniśmy wziąć ze sobą Gwardię Narodową odparł Rick.Daniel, rozmyślając tylko o Susie, nie mówił nic.Zacinał mocno pieści, a jego mu-skuły były tak naprężone, jakby za chwilę miały pęknąć.Dojechali do końca drugiego poziomu i wjechali na rampę prowadzącą do trzecie-go. To ten stwierdził Rick. Popatrzcie przed siebie aż do końca, tam gdzie są ba-rierki.Za nimi nie ma nic, tylko płaskie dachy.Przejedziemy przez barierki i pojedzie-my dachem aż do tego zbiornika na wodę.Pózniej zostawimy samochód i zejdziemyschodami pożarowymi.Daniel popatrzył z powątpiewaniem na pokryte smołą dachy.Widział wszędzie kupyśmieci, a poza tym kilka sterczących w różnych punktach otworów wentylacyjnychi kominów. Co będzie, jeżeli nie puszczą barierki? dopytywał się Ricka. Albojeśli zderzymy się z jednym z tych kominów? Albo jeżeli twoi mordercy w ogóle się tu nie zjawią odburknął Rick Jeszczeich nie spotkaliśmy, a prawie kończy się trzeci poziom.Ale kiedy dojechali do rampy prowadzącej na poziom czwarty, usłyszeli warkot in-nego silnika i gdy skręcili, zjeżdżając z rampy, zobaczyli oczekujący na nich komitet po-witalny na samym końcu poziomu.Było ich pięciu, otoczonych przez dwa szare Cadil-laki z zapalonymi reflektorami i pracującymi silnikami. Skellett wyszeptała Kathy, rozpoznając natychmiast mężczyznę stojącegow centrum grupy, w bladoniebieskiej marynarce ze sztucznej skóry, wąskim krawaciei wielkim kowbojskim kapeluszu o szerokim rondzie.Obok Skelletta stał Walsh czło-wiek ze szkarłatno-truskawkowym znamieniem na twarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]