[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tally podniosÅ‚a paÅ‚kÄ™.ByÅ‚a na bosaka, w obcisÅ‚ych, podÂwiniÄ™tych do kolan spodniach i w zwiÄ…zanej na brzuchu luźnej koszuli; widziaÅ‚em jej brzuch.PoczÄ…tkowo nie patrzyÅ‚a na Kowboja, za to on nie odrywaÅ‚ od niej oczu.ZrobiÅ‚ krok w stronÄ™ bazy domowej i rzuciÅ‚ wolnÄ… od doÅ‚u.Tally chybiÅ‚a, lecz uderzenie byÅ‚o caÅ‚kiem niezÅ‚e, przynajmniej jak na dziewczynÄ™.Na sekundÄ™ spotkali siÄ™ wzrokiem.On pocieraÅ‚ piÅ‚kÄ™, ona wymachiwaÅ‚a kijem, a Meksykanie gadali, brzÄ™czÄ…c jak szaÂraÅ„cza.Drugi narzut byÅ‚ jeszcze wolniejszy i Tally trafiÅ‚a.PiÅ‚ka potoczyÅ‚a siÄ™ do Pepe, który czuwaÅ‚ przy trzeciej bazie, i mieÂliÅ›my już pierwszego biegacza.- Twoja kolej, Luke - powiedziaÅ‚ tata.WyszedÅ‚em na boisko z minÄ… Stana Musiala, w nadziei, że Kowboj mnie nie zabije.Skoro potraktowaÅ‚ ulgowo Tally, myÅ›laÅ‚em, na pewno potraktuje tak i mnie.ZajÄ…Å‚em miejsce i wsÅ‚uchaÅ‚em siÄ™ w ryk tysiÄ™cy kibiców skandujÄ…cych moje imiÄ™.Nabity stadion, gÅ‚os Harry’ego Caraya wrzeszczÄ…cego do mikrofonu - spojrzaÅ‚em na stojÄ…cego dziewięć metrów dalej Kowboja i serce mi zamarÅ‚o.Bo Kowboj siÄ™ nie uÅ›mieÂchaÅ‚, wprost przeciwnie.TrzymaÅ‚ piÅ‚kÄ™ obiema rÄ™kami i wyÂglÄ…daÅ‚ tak, jakby miaÅ‚ ochotÄ™ odstrzelić mi gÅ‚owÄ™.Co zrobiÅ‚by teraz Stan Musial? WziÄ…Å‚by zamach, idioto!Pierwszy narzut: wolna od doÅ‚u.OdetchnÄ…Å‚em.PiÅ‚ka byÅ‚a za wysoka, wiÄ™c nawet nie uderzyÅ‚em; chór Meksykanów odpowiedÂnio to skomentowaÅ‚.Drugi narzut: piÅ‚ka na tors.WziÄ…Å‚em potężny zamach, chcÄ…c posÅ‚ać jÄ… za mur stadionu, na sto piÄ…ty metr.ZamknÄ…Å‚em oczy i uderzyÅ‚em ze wszystkich siÅ‚: dla trzydziestu tysiÄ™cy szczęśliwców na trybunach Sportsman’s Park.I dla Tally.- Strajk! - krzyknÄ…Å‚ tata; zrobiÅ‚ to chyba odrobinÄ™ za gÅ‚oÅ›Âno.- Luke, chcesz jÄ… rozwalić czy co?No jasne, że chciaÅ‚em.SpróbowaÅ‚em to zrobić w drugim narzucie i kiedy Rico podaÅ‚ mi piÅ‚kÄ™, z przerażeniem spoÂstrzegÅ‚em, że grozi mi wyautowanie.Wyautowanie: rzecz nie do pomyÅ›lenia.Tally trafiÅ‚a.StaÅ‚a na pierwszej bazie, czekajÄ…c, aż też trafiÄ™ i bÄ™dzie mogÅ‚a przeskoczyć na drugÄ….GraliÅ›my na moim podwórku, mojÄ… piÅ‚kÄ… i moim kijem.Wszyscy patrzyli tylko na mnie.OdwróciÅ‚em siÄ™ i coraz bardziej przerażony zrobiÅ‚em kilka kroków przed siebie.PaÅ‚ka staÅ‚a siÄ™ nagle dużo cięższa.Serce waliÅ‚o mi jak mÅ‚otem, zaschÅ‚o mi w ustach.SpojrzaÅ‚em na tatÄ™, szukajÄ…c u niego ratunku.- Dalej, Luke - powiedziaÅ‚.- Uderz jÄ….PopatrzyÅ‚em na Kowboja, który wykrzywiÅ‚ siÄ™ w paskudnym uÅ›miechu.Nie wiedziaÅ‚em, czy jestem przygotowany na to, co mi szykowaÅ‚.WróciÅ‚em na miejsce, zacisnÄ…Å‚em zÄ™by i spróbowaÅ‚em poÂmyÅ›leć o Stanie Musiale, lecz Musial nie przyszedÅ‚ mi z poÂmocÄ… i spudÅ‚owaÅ‚em po raz trzeci.Na boisku zapadÅ‚a martwa cisza.UpuÅ›ciÅ‚em paÅ‚kÄ™, podniosÅ‚em jÄ… i poszedÅ‚em na skraj boiska, gdzie czekaÅ‚a moja drużyna.Nic nie sÅ‚yszaÅ‚em, drżaÅ‚a mi dolna warga i z trudem powstrzymaÅ‚em siÄ™ od pÅ‚aczu.Nie Å›miaÅ‚em spojrzeć ani na Tally, ani na tatÄ™.MiaÅ‚em ochotÄ™ uciec do domu i pozamykać na klucz wszysÂtkie drzwi.Po mnie uderzaÅ‚ Trot.ChwyciÅ‚ paÅ‚kÄ™ prawÄ… rÄ™kÄ…, tuż pod naklejkÄ….Lewa zwisaÅ‚a bezwÅ‚adnie wzdÅ‚uż boku i widok biednego dzieciaka, który próbuje wziąć zamach, trochÄ™ nas zażenowaÅ‚.Lecz Trot uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ od ucha do ucha, cieszÄ…c siÄ™, że może zagrać, i w tej chwili to byÅ‚o najważniejsze.Dwa razy spudÅ‚owaÅ‚ i pomyÅ›laÅ‚em, że Meksykanie dadzÄ… nam popalić aż miÅ‚o.Ale za trzecim razem - Kowboj rzuciÅ‚ mu Å‚agodnego loba - jakimÅ› cudem trafiÅ‚ i piÅ‚ka wylÄ…dowaÅ‚a za drugÄ… bazÄ…, gdzie czterech Meksykanów zrobiÅ‚o wszystko, żeby jej od razu nie zÅ‚apać.Tally zaliczyÅ‚a dwójkÄ™ i Å›mignęła na trójkÄ™, a Trot poczÅ‚apaÅ‚ na jedynkÄ™.Moje poniżenie, już i tak olbrzymie, wzrosÅ‚o jeszcze bardziej.Trot na pierwszej bazie, Tally na trzeciej, a ja poza liniÄ… boiska.Po Trocie uderzaÅ‚ Bo, a ponieważ byÅ‚ najroÅ›lejszy z naÂstolatków i nie miaÅ‚ widocznych uÅ‚omnoÅ›ci fizycznych, KowÂboj go nie oszczÄ™dzaÅ‚.Pierwsza piÅ‚ka nie byÅ‚a zbyt szybka, ale zanim minęła liniÄ™ bazy domowej, biedny Bo zadygotaÅ‚ ze strachu.UderzyÅ‚ dopiero wtedy, kiedy wylÄ…dowaÅ‚a w rÄ™kawicy Rica i Hank ryknÄ…Å‚ Å›miechem.Bo kazaÅ‚ mu siÄ™ zamknąć, Hank mu odszczeknÄ…Å‚ i pomyÅ›laÅ‚em, że zaraz wezmÄ… siÄ™ za Å‚by.Druga piÅ‚ka byÅ‚a trochÄ™ szybsza i paÅ‚ka Å›mignęła za nisko.- Niech rzuci mi spod rÄ™ki! - krzyknÄ…Å‚ do nas Bo, próbujÄ…c zbyć ten fakt Å›miechem.- Co za miÄ™czak - mruknÄ…Å‚ Hank.Do widzów doÅ‚Ä…czyli jego rodzice i Bo posÅ‚aÅ‚ im nerwowe spojrzenie.MyÅ›laÅ‚em, że trzecia piÅ‚ka bÄ™dzie jeszcze szybsza - podobÂnie myÅ›laÅ‚ Bo - tymczasem Kowboj rzuciÅ‚ wolnÄ… i Bo machnÄ…Å‚ kijem, zanim do niego doleciaÅ‚a.- Ten Meksykanin jest Å›wietny - powiedziaÅ‚ tata.- Teraz ja- oznajmiÅ‚ Hank, odsuwajÄ…c na bok Dale’a, który nawet nie zaprotestowaÅ‚.- Pokażę wam, jak siÄ™ gra.PaÅ‚ka wyglÄ…daÅ‚a w jego rÄ™kach jak wykaÅ‚aczka, a on wyÂmachiwaÅ‚ niÄ… na wszystkie strony tak potężnie, jakby zamierzaÅ‚ posÅ‚ać piÅ‚kÄ™ na drugi brzeg rzeki.Pierwszy narzut byÅ‚ tak szybki, że Hank nie zdążyÅ‚ nawet drgnąć.PiÅ‚ka plasnęła w rÄ™ÂkawicÄ™ Rica i z tÅ‚umu Meksykanów buchnęły szydercze okrzyÂki, na szczęście po hiszpaÅ„sku.- Rzuć wyższÄ…! - wrzasnÄ…Å‚ Hank i spojrzaÅ‚ w lewo, szukaÂjÄ…c u nas aprobaty.MiaÅ‚em nadziejÄ™, że Kowboj wpakuje mu piÅ‚kÄ™ w ucho.Drugi narzut byÅ‚ o wiele silniejszy.Hank uderzyÅ‚ i spudÂÅ‚owaÅ‚.Rico odrzuciÅ‚ piÅ‚kÄ™ do Kowboja, a ten chwyciÅ‚ jÄ… i zerknÄ…Å‚ na trzeciÄ… bazÄ™, gdzie czekaÅ‚a Tally.Potem wziÄ…Å‚ zamach, rzuciÅ‚ szybkÄ… podkrÄ™conÄ… i gdyby Hank nie upuÅ›ciÅ‚ kija i siÄ™ nie pochyliÅ‚, oberwaÅ‚by prosto w gÅ‚owÄ™.PiÅ‚ka zawisÅ‚a w powietrzu i jak za dotkniÄ™ciem czarodziejskiej różdżki spadÅ‚a tuż za liniÄ… bazy domowej.Meksykanie ryknÄ™li Å›miechem.- Strajk! - wrzasnÄ…Å‚ z dwójki Miguel.- Akurat! - odkrzyknÄ…Å‚ z zaczerwienionÄ… twarzÄ… Hank.- Tylko bez sÄ™dziowania, panowie - wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ tata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]