[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do walki doszło na niewinnie wyglądają-cych wzgórzach w pobliżu zakrętu koryta rzeki Mahiwy.Z pięciu tysięcy afry-kańskich, indyjskich, brytyjskich i południowoafrykańskich żołnierzy zginęłolub zostało rannych dwa tysiące siedmiuset ludzi.Pięćdziesiąt procent strat w jednej bitwie.Trzy bataliony Brygady Nigeryj-skiej walczyły w pierwszej linii, zginęło wielu żołnierzy.%7łołnierze dwunastejkompanii piątego batalionu znalezli się wśród tych, którzy nie brali udziału wbitwie.W dniach walk nad Mahiwą pluton Feliksa kopał latryny przy dowódz-twie brygady w obozie Redhill, w Lindi.Plutony Genta i Lovedaya konwojowa-ły dostawy na linię frontu.Po ciężkich przeżyciach kompanii Frearsona w Kibongo uznano, że ucier-piała więcej od innych i w nagrodę wysłano ją na trzytygodniowy urlop na Zan-zibarze.Po odzyskaniu sił dwunasta kompania przyłączyła się do batalionu wMorogoro, gdzie przez kilka następnych miesięcy ćwiczyła rekrutów, budowaładrogi i umacniała przepusty i nasypy.Kiedy wielojęzyczna armia brytyjska maszerowała na południe.BrygadaNigeryjska staczała liczne potyczki z tylną strażą niemiecką.Wkrótce Feliksnabrał pewności, że kompania Frearsona nigdy się nie połączy z.Brygadą Nige-ryjska.Pilnowali składów wojskowych, eskortowali oddziały budowlane, po-magali pełnomocnikowi rządu w organizowaniu władz administracyjnych nazdobytym terytorium.Pluton Feliksa własnoręcznie zniwelował mały pagórek,żeby powiększyć pole startowe dla samolotów; wybudował nowe prowizoryczne270skrzydło szpitala polowego; konwojował bez żadnych przeszkód sto ton ryżu zKilwy do Mikesse odległych od siebie o sto trzydzieści kilometrów i odtrzech tygodni zajmował się pilnowaniem dużego pociągu towarowego należą-cego do brygady.Z początku Feliks nie miał żadnych zastrzeżeń do tego rodzaju służby.Mie-siące spędzone w Kibongo stanowiły dostatecznie ciężką próbę, a życie na ty-łach, choć przerazliwie nudne, wydawało się w miarę wygodne.Loveday wzno-sił od czasu do czasu okrzyki wojenne ( Aux armes, mes braves! ), ale Frear-son twierdził, że jego żołnierze nie będą walczyć.Mówiło się, że w Kibongomorale upadło tak nisko, iż dwunasta kompania prawdopodobnie nigdy nieodzyska pełnej sprawności bojowej.Co więcej, jej szeregi zdziesiątkowałyróżnorakie choroby, a nowi rekruci nadawali się tylko do pilnowania składów.Z chwilą gdy w pobliżu Mahiwy niemiecka sanitarka polowa dostała się doniewoli, Feliks nie narzekał na brak zajęcia.Stał przy bramie obozu Redhill iobserwował, jak komendant żandarmerii i jego podkomendni eskortują jeńców.Był wśród nich jeden chirurg, trzy niemieckie pielęgniarki i paru sanitariuszy-tubylców.Niemcy wyglądali na twardych, zahartowanych w trudach ludzi,sprawiali jednak wrażenie całkiem zadowolonych z dostania się do niewoli.Wśród rannych, których doglądali do chwili uwięzienia, było trzech oficerówbrytyjskich wziętych do niewoli w minionym miesiącu.Witano ich głośnymiokrzykami, gdy na noszach byli transportowani do centralnego szpitala.Od tegoczasu, w miarę jak oddziały brytyjskie zajmowały wioski i placówki misyjnewokół Lindi, internowano coraz więcej niemieckich cywilów.Południowo-wschodnia część kraju, w ostatnim roku centrum zaopatrzenia dla Schutztruppe,była dość gęsto zaludniona.Gdy pod silnym naporem przeciwnika armia nie-miecka wycofywała się w kierunku Ruvumy i granicy z Portugalską AfrykąWschodnią, porzucano coraz więcej jeńców i rannych, by przyśpieszyć odwrót.Na widok uwolnionych jeńców brytyjskich Feliks z całą mocą uświadomiłsobie fakt, że poniechał poszukiwań i otrząsnął się ze stanu obrzydliwegosamozadowolenia.Przychylnie ustosunkowano się do jego prośby o zgodę nawyjazd do Kilwy, żeby w sztabie wywiadu zasięgnąć informacji o bracie.*Kilwa nie różniła się od innych miast wschodnioafrykańskiego wybrzeża.Plaża z palmami, okazały stary fort, koszary, pobielony kościół i wąskie brudneuliczki z nędznymi parterowymi domami i sklepami po obu stronach.Nie opo-dal plaży wznosiły się imponujące rezydencje należące dawniej do bogatszychkupców i władz kolonialnych.Feliksa skierowano do jednego z tych domów, wktórym, jak mu powiedziano, mieściły się biura sztabu generalnego wywiadu.W hallu tego właśnie solidnego budynku o jednej kondygnacji, wspartegokolumnami znajdowała się lista urzędów, które znalazły tu siedzibę.271Przy napisie Oddział II Sztabu Generalnego (Wywiad) widniało nazwiskooficera: major R.StJ.Bilderbeck.Feliksowi wydało się ono znane.Bilderbeck nagle przypomniał sobie, że to właśnie jakiś Bilderbeck poinformował rodzinę oszczegółach wzięcia do niewoli Gabriela.Poczuł nagle podniecenie.To z pew-nością jakiś znak.Wszedł po drewnianych schodach.Na górze był obszernypodest, na który wychodziło tuzin drzwi.Tablica ogłoszeń zawierała licznerozkazy napisane na maszynie.Luzne druty telefoniczne zwisały ze ścian,przymocowane na chybił trafił.Z pokoi dochodził przytłumiony stukot maszyndo pisania.Co pewien czas ordynans, ściskając w rękach plik papierów, poja-wiał się w drzwiach jednego pokoju i znikał w drugim.Na drzwiach nie byłożadnych wywieszek.Pośrodku podestu stał bardzo tęgi mężczyzna z sumiastym czarnym wąsem,w zniszczonym, wypłowiałym mundurze.Na nogach widać było brudne buty dokonnej jazdy, postrzępione spodnie, był bez krawata, miał podwinięte do łokcirękawy koszuli.Feliks prezentował się niewiele schludniej.W pobliżu bazyoficerowie mają schludniejszy wygląd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]