[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Przynoś ją na przegląd po każdej wyprawie, słyszysz? Inaczej nie miej do mnie pretensji, jeśli nie będzie prawidłowo cięła.Zrozumiano?Killashandra chciała mu podziękować, ale przeniósł już swą uwagę na innych, wzywając Bortona.Z piłą w dłoni obróciła się i dostrzegła oburzenie w oczach Jezerey, a ból, zaskoczenie i urazę u Rimbola.– Antona wyrzuciła mnie ze szpitala – powiedziała, bardziej do niego niż do kogokolwiek innego, choć wszyscy wpatrywali się w nią równie oskarżycielsko.– A Cech oczywiście natychmiast znalazł mi robotę.Wysoko unosząc głowę obdarzyła ich uprzejmym uśmiechem i wyszła z pracowni.Maszerując w dół korytarzem ku szybom wind, czuła dziwną złość na samą siebie, własną arogancję i na Cech za to, że wepchnął ją na uprzywilejowaną pozycję.Pamiętała podobne sceny z Centrum Muzycznego, kiedy dzięki nieustającym ćwiczeniom udało jej się uzyskać rolę albo solo instrumentalne, a większość rówieśników wolała, by otrzymała je inna osoba.Wtedy to ona była odpowiedzialna.Teraz jednak nie zrobiła absolutnie nic, by sprowokować swych kolegów: cierpiała za to, że miała trochę więcej szczęścia od innych, tak jak w Centrum Muzycznym grzechem była cięższa praca.Jaki to ma sens?– Uważaj na tę cholerną piłę! – wściekły pokrzyk przerwał te ponure rozmyślania i ktoś odepchnął ją na bok z zupełnie niepotrzebną siłą.– Powiedziałem ci, uważaj!Mężczyzna odskoczył pośpiesznie, bowiem Killashandra, reagując na dźwięczącą w jego głosie agresję, instynktownie uniosła piłę.Jej kontuzję pogłębiła jeszcze świadomość, iż zachowała się nieostrożnie, a w dodatku zareagowała jak idiotka.Słuszne napomnienie nie poprawiło jej humoru.– Nie jest włączona.– Włączona czy nie, to cholernie niebezpieczne narzędzie.Nie przeszłaś właściwego szkolenia? – Rozpoznała wysokiego mężczyznę, który wpatrywał się w nią gniewnie.Był to towarzysz Borelli z promu.– Miej pretensje do Borelli.Ona nas uczyła.– Borella? – śpiewak spojrzał na nią z wyraźnym zdumieniem.– Co ona ma z tobą wspólnego?– Należę do jej ostatniego „połowu", tak to chyba nazwała.Jeszcze bardziej zmarszczył brwi.Jego oczy zmierzyły ją od stóp do głów, zatrzymując się na bransolecie.– Właśnie odebrałaś piłę, moja droga? – uśmiechnął się z wyniosłym pobłażaniem.– W porządku, zapomnę o twej niegrzeczności – z lekkim ukłonem i sardonicznym uśmieszkiem ruszył w stronę pracowni.Spojrzała za nim, znów czując ów dziwny magnetyzm śpiewaka kryształu.Była na niego wściekła, a przecież jej złość wynikała po części z jego lekceważenia, z chęci, aby mu zaimponować.Czy Carrik też kiedyś tak się zachowywał? Zbyt była zielona, aby to ocenić.Dotarła wreszcie do wind i wsiadła do jednej.Spotkanie ze śpiewakiem pozwoliło jej trzeźwiej ocenić sytuację.Cokolwiek by się działo, była śpiewaczką kryształu, bardziej niż inni z jej klasy dzięki anomalii fizycznej i czynnikowi czasu, który zupełnie od niej nie zależał.Gdy weszła do sali treningowej numer 47, spotkała ją kolejna niespodzianka.Trag, wsparty o ciężki plastykowy stół, cierpliwie czekał na nią z założonymi na piersi rękami.– Nie spóźniłam się? – ponownie ogarnęło ją zakłopotanie, bowiem jej pytanie rozbrzmiało gorzkim echem w pokoju.Nagle dostrzegła niemożliwe do pomylenia z czymkolwiek innym plastypianowe pudła.– Cóż to takiego?– Rozstrojony kryształ – oznajmił, a jego głęboki głos wzbudził podobne echa.Wyciągnął rękę po jej piłę.Oddała mu ją z lekkim wahaniem – w końcu tak niedawno ją dostała.Dokładnie obejrzał każdą część urządzenia, szczególną uwagę zwracając na poddźwiękowe ostrze.Przeszedł na lewą stronę Killashandry, oddał jej narzędzie i obserwował, jak ujmuje jego uchwyt.Sprawdził pozycję dziewczyny i z aprobatą skinął głową.– Umiesz się tym posługiwać? – spytał, choć musiał wiedzieć, że Rybak dokładnie jej wszystko wyjaśnił.– Zasady strojenia? – ponownie przytaknęła, zniecierpliwiona całym tym katechizmem.Bez cienia szacunku dla jego zawartości Trag rzucił na stół jeden z pojemników i uśmiechnął się szeroko.– To rozstrojony kryształ.Przysłano nam go z jednego z pobliskich układów, które nie zawracają sobie głowy zatrudnianiem stroicieli.Pomogę ci poznać tę broń, jaką dostałaś do ręki.Przez jedną okropną sekundę Killashandra przeraziła się, iż Trag w jakiś sposób był świadkiem jej spotkania z tamtym śpiewakiem.Zerknęła na urządzenie.Rzeczywiście, nagle uświadomiła sobie, że mogłoby posłużyć jako broń.Trag wyjął z pudła pięć oktagonów różowego kwarcu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]