[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Swoją drogą, co cię do tego skłoniło? - MUsimy dbać o pozory.Uśmiech znikł jej z twarzy i odstawiła szklankę.Bruno szybko wyciągnął rękę i pogłaskał ją po dłoni.- Mario, nie zachowuj się jak głupia gąska! Spojrzała na niego niepewnie, uśmiechnęła się trochę sztucznie i znów podniosła szklankę.- Powiedz mi, Mario, co mam robić, kiedy dotrzemy do Krau? Na czym polega moja rola? - Tylko doktor Harper wie, a na razie nie puszcza pary z ust.Myślę, że wyjaśni nam wszystko albo na statku, albo kiedy już dopłyniemy do Europy.Dziś rano powiedział mi dwie rzeczy.- Podejrzewałem, że masz mi coś do przekazania.- Tak.Chciałam się chwilę z tobą podroczyć, ale niezbyt mi to wyszło, co? Chodzi o tych dwóch elektryków, którzy sprawdzali pociąg.To byli nasi ludzie, spece od podsłuchu; szukali pluskiew.Głównie interesowali się twoim przedziałem.- Pluskwy? U mnie? Bez przesady! - Nie bądź taki pewien siebie.Bo druga rzecz, o której powiedział mi Harper, to że w biurze pana Wrinfielda znaleziono dwie: jedną w lampie, drugą w telefonie.I co, bez przesady? Kiedy Bruno nie odpowiedział, ciągnęła dalej: - Zostawili je na miejscu.Pan Wrinfield, zgodnie z sugestią doktora, kilka razy dziennie dzwoni do admirała i w zawoalowany sposób napomyka mu o różnych członkach zespołu.O nas oczywiście nie mówi nic.W każdym razie gdyby oni, kimkolwiek są, chcieli sprawdzić wszystkich, których Wrinfield wymienia przez telefon, nie mieliby czasu zajmować się nikiminnym.A więc także i nami.- Chyba pogłupieli! - zawyrokował Bruno.- I wcale nie mam na myśli naszych wrogów, tylko Wrinfielda i Harpera.To dziecięce zabawy, śmiechu warte.- A te dwa morderstwa to też dla ciebie dziecięce zabawy? - Boże, uchowaj mnie przed babską logiką! Przecież nie o tym mówiłem.- Doktor Harper ma za sobą dwadzieścia lat doświadczenia.- Albo rok doświadczenia pomnożony przez dwadzieścia.W porządku, zdaję się na was, starych fachowców.Tylko się dobrze o mnie troszczcie.Czyli na razie mam siedzieć spokojnie, czekać jak ta ofiara, tak? - Tak.Aha, jeszcze jedno: jak się najlepiej z tobą skontaktować? - Zastukać dwa razy i poprosić Bruna.- Przecież do twojego przedziału wchodzi się bezpośrednio z zewnątrz.A kiedy pociąg będzie w ruchu? To co? - No, no.- Bruno uśmiechnął się szeroko, co zdarzało mu się rzadko; po raz pierwszy też zobaczyła, że śmieją mu się również oczy.- Chyba czynię postępy.Będziesz chciała do mnie przychodzić? - Wolne żarty? MOże będę musiała.- Zgodnie z wymogami kolei, musi istnieć przejście przez cały pociąg - odparł Bruno, pochylając się nieco do przodu.- W rogu sypialni są drzwi prowadzące na korytarz.Ale mają klamkę tylko od wewnątrz.- Jeśli usłyszysz puk_puk, puk_puk, to będę ja.- PUk_puk, puk_puk - powtórzył z poważną miną.- Uwielbiam te dziecięce zabawy! Odprowadził ją do wagonu, w którym mieścił się jej przedział.Kiedy doszli do schodków, powiedział:- Dobranoc.Dziękuję za odwiedziny.Po czym schylił się i pocałował ją lekko.Nie odsunęła się.- Czy to nie przesada? - spytała z rozbawieniem.- Ależ skąd! Rozkaz to rozkaz.Mamy udawać, że coś nas łączy i właśnie nadarzyła się znakomita okazja.KIlkanaście osób na nas patrzy.Skrzywiła się, odwróciła i wspięła po schodkach do środka.Rozdział czwarty Prawie cały następny dzień poświęcony był na demontaż przeraźliwych ilości różnorodnego sprzętu z areny, zaplecza i lunaparku, oraz na ładowanie wszystkiego na kilometrowej długości pociąg.Komuś nie związanemu z cyrkiem przenoszenie całego dobytku do wagonów i na platformy - klatek, biur, bud jarmarcznych, składanego teatrzyku Bruna, nie wspominając już o zwierzętach - a także rozlokowanie w pociągu artystów, mogłoby się wydawać zadaniem ponad ludzkie siły, jednakże cyrkowcy, bogaci w dośiadczenia wielu pokoleń, wykonali je z wręcz dziecinną łatwością; dzięki ich wprawie i znakomitej organizacji pracy, zamiast w beznadziejnym chaosie wszystko odbywało się w idealnym porządku.Nawet z załadowaniem zapasów żywności dla zwierząt i ludzi, całkiem niełatwym zadaniem, uporano się błyskawicznie: po godzinie od przyjazdu pierwszej ciężarówki cały transport gotowy był do drogi.Akcję demontażu można by śmiało porównać do operacji wojskowej, jednakże każdy postronny obserwator musiałby uznać przewagę cyrku, jeśli chodzi o sprawność.Pociąg miał ruszyć odziesiątej wieczorem.O dziewiątej doktor Harper wciąż siedział sam na sam z admirałem w jego gabinecie, studiując dwa skomplikowane rysunki.Admirał w jednej ręce trzymał fajkę, w drugiej kieliszek koniaku.Sprawiał wrażenie jakby był rozluźniony, spokojny i nie miał żadnych zmartwień na głowie.MOże istotnie udało mu się rozluźnić i uspokoić, ale było mało prawdopodobne, żeby pomysłodawca całego przdsięwzięcia, człowiek, który zaplanował je w każdym najdrobniejszym szczególe, czuł obojętność w takiej chwili.- Wszystko jasne? - spytał.- Pozycje wartowników, sposób dostania się do śRodka, rozkład budynku, sposób wydostania się na zewnątrz, droga ucieczki nad Bałtyk? - Tak jest, panie admirale.Oby tylko statek zjawił się w porę - odparł Harper, złożył rysunki i wsunął je głęboko do wewnętrznej kieszeni marynarki.- Włamanie nastąpi we wtorek wieczorem.Statek ma pływać wzdłuż wybrzeża przez tydzień, od piątku do piątku.Będzie na was czekał.- Czy Niemcy Wschodni, Polacy i Rosjanie nie nabiorą podejrzeń? - Jasne, że nabiorą.Każdy by nabrał.- Nie będą protestować? - A niby dlaczego? Od kiedy to Bałtyk jest ich prywatną sadzawką? Oczywiście domyślą się, że obecność statku, czy statków, ma związek z występami cyrku w Krau.To nieuniknione, lecz nic na to nie poradzimy.Ale mamy cyrk z tym cyrkiem! - admirał westchnął.- Liczę, Harper, że zdobędzie pan te obliczenia.Inaczej poślą mnie na zieloną trawkę jeszcze przed końcem roku.Harper uśmiechnął się.- Kiepska perspektywa.Dlamnie również - rzekł.- Sam pan jednak wie najlepiej, że zdobycie obliczeń tylko w niewielkim stopniu zależy ode mnie.- Niestety.Jakie wrażenie wywarł na panu nasz najnowszy współpracownik? - Takie jak na wszystkich.INteligentny, odważny, silny, ma nerwy jak postronki.Bardzo zamknięty w sobie.Maria Hopkins mówi, że nikogo do siebie nie dopuszcza.- Co? - Admirał uniósł krzaczastą brew - tak twierdzi ta urocza panienka? sądzę, że gdyby się dobrze postarała.- Chodzi o bliskość psychiczną, panie admirale.- Wiem, Harper, wiem.Nie w głowie mi żarty.Ale to ciężka próba.Zdaję sobie sprawę, że nie mamy innego wyboru, ale mimo to niełatwo jest pogodzić się z myślą, że musimy polegać na amatorze, o którym w dodatku prawie nic nie wiemy.A jeżeli mu się nie powiedzie.wiadomo, co z nim zrobią; do końca życia będę go miał na sumieniu.Więc niech pan przynajmniej oszczędzi mi dodatkowych zmartwień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]