[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przecież to idiotyczne.Ma od tego drobnych handlarzy.- Bylighter ma jedynie dopilnować, żeby sprzedaż nastąpiła wnaszej obecności, Martin - zauważył zastępca prokuratoraokręgowego.- On nam nikogo nie wystawia.Nie twierdzi, żeGenerał na pewno tam będzie.Powiedział jedynie, że może być.- I nadal uważacie, że cały ten porąbany układ to niepodpucha?! - rzucił z niedowierzaniem DeLaura.- Dlaczego mielibyśmy tak myśleć? - spytał ciekawie zastępcaprokuratora, najwyrazniej nie poruszony zdenerwowaniem detektywa.DeLaura nie wytrzymał.- Do kurwy nędzy! - wrzasnął.- A kto, waszym zdaniem,wynajął tego Cahoona?! Mamusia chrzestna Piszczyka?! Jakaś dobrawróżka?!- Marty! - warknął ostrzegawczo Hallstead.- A kto zapłacił kaucję, co?! - pytał rozwścieczony DeLaura.- Kto waszym zdaniem wyłożył pięćdziesiąt tysięcy dolarów, żebyten nieszczęsny dupek wyszedł z pierdla?!- Nie wiem, kto wynajął mecenasa Cahoona ani kto zapłaciłkaucję - wyjaśnił cierpliwie zastępca prokuratora.- I szczerzemówiąc, zupełnie mnie to nie obchodzi.- Co?! - DeLaura zerwał się z krzesła.Twarz mu posiniała.- To bardzo logiczne, Martin - odrzekł tamten spokojnie.-Nawet jeśli to podpucha, jak pan sugeruje, co na tym tracimy?- Przecież mówię wam, że.- Nie, Martin - przerwał mu zastępca prokuratora - zrobimyto tak czy inaczej.A wie pan dlaczego? Bo całą transakcjęsfilmujemy na wideo.Sfilmujemy tych trzech na razie niezidentyfikowanych osobników i Generała.Generała albo któregoś zjego handlarzy - dodał.- Jeśli to Generał dobije targu,natychmiast go zdejmiecie.Tam, w parku, na gorącym uczynku,jasne? Natomiast jeśli się nie pokaże, nie przerwiecietransakcji, pójdziecie za tymi trzema i w jakimś ustronnymmiejscu namówicie ich do współpracy z nami.Zgodzą się, to lepszeniż więzienie.A dalej? Poprzez tych trzech nawróconych obywatelibędziemy podbijali stawkę, aż w końcu zechcemy kupić tylekokainy, że sprawa będzie wymagała obecności samego Generała.DeLaura usiadł, wolno kręcąc głową.- Teraz już chyba pan rozumie - kontynuował zastępcaprokuratora okręgowego - że nawet jeśli ktoś chce wrobićGenerała, dla nas rzecz nie ma znaczenia.Dostaniemy go tak czyinaczej.Zresztą - dodał z naciskiem - nawet jeśli mafiarzeczywiście chce go załatwić, to co nas to obchodzi? Posadzą najego miejscu kogoś innego, i tyle.Czy teraz mnie pan rozumie,Martin? To naprawdę nie ma znaczenia - powtórzył.- Może tylko takie, że będą o was pisać w gazetach - mruknąłponuro DeLaura.Zastępca prokuratora uśmiechnął się wesoło.- Aha, jeszcze jedno - powiedział.- Jak wiesz, pierwotnieuzgodniliśmy, że po udanym zakończeniu pierwszej fazy transakcjiBylighter będzie mógł stamtąd odejść.Ale zmieniłem zdanie ipoprosiłem o zgodę na podsłuch.Chcemy, żeby miał przy sobienadajnik i żeby został na miejscu jak najdłużej.- Och, naprawdę? - mruknął zgryzliwie DeLaura.- Tak, Martin.Sierżant Hallstead i ja uważamy, że taśma ztakim nagraniem okaże się nader pomocnym argumentem w rozmowach znaszymi trzema.hmm, obywatelami.Dzięki niej łatwiej przystanąna współpracę.Do rozmowy wtrącił się Hallstead.- Martin - tłumaczył - zastępca prokuratora okręgowego chce,żebyś wyjaśnił sytuację Bylighterowi, żebyś go do tego nakłonił.Powiedz mu, że to dla jego własnego bezpieczeństwa, że.Zresztąsam wiesz, co mówić.- Rzecz w tym, Martin - dodał konspiracyjnie zastępcaprokuratora - że nasze dotychczasowe kontakty z Bylighteremwskazują na to, że niezbyt chętnie ukryje na sobie nadajnik.Więcmoże pan go do tego nakłoni, może uzmysłowi mu pan, że tonaprawdę dla jego dobra.Poniedziałek, 12#/30.DeLaura oparł bolącą głowę o wezgłowie motelowego łóżka BenaKody i cierpliwie odczekał, aż Koda, Shannon i Sandy Muddwreszcie się uspokoją.Potem upił łyk coca-coli i dokończyłkrótkie sprawozdanie.- Mówię wam - rzekł gestykulując prawie pustą puszką - niemam żadnego wpływu na przebieg transakcji.Zastępca prokuratorazrobił z Piszczyka swoją prywatną wtykę.Szczeniak będzie miał nasobie "pluskwę" i już samo to jest cholernie niebezpieczne.Aleto jeszcze betka, bo ten gówniarz twierdzi, że na spotkanieprzyjdzie sam Generał.- Więc.- zaczęła Sandy, ale detektyw jej przerwał.- Więc powtarzam - dodał z naciskiem - jeśli Generał wręczywam towar osobiście, nasi od razu wejdą do akcji, żeby nie wiemco.Dlatego lepiej dobrze uważajcie.%7ładnych głupich sztuczek, bowas zakatrupią.- Dopił coca-colę i wyrzucił puszkę do kosza naśmieci.- Co proponujesz? - spytał Koda wymieniwszy spojrzenia zCharleyem i Sandy.- Jeśli nasi wkroczą do akcji, spróbuję tak się w tym wszy-stkim ustawić, żebym mógł was aresztować.Tylko tyle dam radęzrobić.- Wzruszył ramionami.- Chyba że wcześniej puszczę farbę.Jak chcecie.- Dzięki, ale nie skorzystamy - odrzekł spokojnie Shannon.-Mamy inne plany- Chcemy dorwać Generała o wiele bardziej niż wasi - dodałaSandy - On jest tylko ogniwem pośrednim.Mierzymy wyżej.- No to lepiej módlcie się, żeby ten skurwiel nie przyszedł- odpowiedział DeLaura.- Bo jeśli przyjdzie - mruknął posępnie -to nie ma chuja na Marysię.Przegracie.21W poniedziałek o wpół do szóstej wieczorem recepcjonista zpodupadającego hotelu Clairmont doszedł do wniosku, że gdzieś wpobliżu będzie miało miejsce jakieś niezwykle ważne wydarzenie.Sęk w tym, że nie miał zielonego pojęcia, co to za wydarzenie,kiedy nastąpi i gdzie, ani nawet czy w ogóle będzie miałomiejsce.Tak czy siak, kroi się coś wielkiego.- tłumaczył sobieciekawski urzędnik czekając, aż czwarta tego popołudnia grupagości dzwigających ciężkie walizy ze sprzętem i statywy skończywypełniać karty meldunkowe.Na pewno - dumał.No bo żeby dodrugorzędnego, podupadłego hotelu takiego jak Clairmont zjechałynagle ekipy filmowe czterech sieci telewizyjnych naraz? Cośniebywałego.Był bardzo podniecony - i sfrustrowany jednocześnie - po-nieważ żaden z gości nie chciał mu zdradzić celu wizyty wClairmont.Co tylko umacniało go w przekonaniu, że wkrótce zdarzysię tu coś niezwykle ważnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]