[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten czas, kiedy nie będzie go widziała, wydawał się jej wiecznością.Była w takim stanie, żewszystko hiperbolizowała.Wiedziała o tym, bardzo się więc starała, by list stwarzałpozory neutralności i nie wskazywał na jej rzeczywiste zaangażowanie, czego się wstydziła.Choćtak naprawdę chciała mu powiedzieć, jak bardzo go pragnie, że o nim marzy i że zawładnął jej myślami, grzeczniepodziękowała mu za wspólną pracę i opisała prozę życia prokuratora.Mimo to, kiedy nacisnęłamyszką wyślij , serce podeszło jej do gardła.Pomyślała, że zanadto się odsłoniła i profilerpomiędzy wierszami odczyta jej prawdziwe intencje, choć to było niemożliwe.List był lakoniczny ipozbawiony emocji.A jednak siedziała jak na szpilkach.W ciągu godziny sprawdzała pocztę kilkarazy.Niby siedziała przy komputerze, by wyjaśniać terminy medyczne, które pojawiły się w aktach.Ale tak naprawdę nie wyłączała komputera, by wiedzieć, czy Meyer odpisał.Niestety, choć byłowiele innych wiadomości, od niego nie było nic.Kiedy wybiła 21.00, zdecydowała się zamówić taksówkę i pojechała na przyjęcie organizowaneprzez Roberta Józwika, jej wiceszefa.Z tej okazji włożyła nawet sukienkę najzwyklejszą szarąprinceskę, lecz to i tak była kolosalna odmiana po męskich marynarkach i znoszonych dżinsach, wktórych chodziła na co dzień.Werka chciała poczuć się kobietą.I najwyrazniej jej się udało, bo kiedy biegła do taksówki, jakiśdwudziestokilkulatek próbował ją zatrzymać, obdarowując komplementem: Jesteś taka piękna.Rzut oka wystarczył, by mężczyzna zrozumiał, że nie ma żadnych szans na podryw.Weronikazanotowała, że był wysoki, ubrany ze smakiem i niczego mu nie brakowało.Była jednak w takim stanie umysłu, że dostrzegała tylko jednego mężczyznę: Huberta Meyera.Pozostali nie mieli na nią żadnego wpływu.Ten przystojniak też.Szybko wsiadła do auta i kazałasię wiezć do znajomych.Już i tak była spózniona.Dom Józwików położony był w nieciekawej dzielnicy Zabrza.Zaprojektowała go Alicja, żonazastępcy prokuratora okręgowego w Katowicach.Z wykształcenia była architektem, nigdy jednaknie pracowała w zawodzie.Pochodziła z bogatej rodziny i zaraz po studiach rodzice wybudowalidla niej i jej męża dom według jej pomysłu.To było jedyne zawodowe dokonanie pani architekt.Państwo Józwikowie nie mieli ani dzieci, ani nawet zwierząt, którymi Alusia (jak pieszczotliwienazywał ją mąż) mogłaby się zajmować.Wielki, trzykondygnacyjny dom sprzątała gosposia.Alicja miała więc mnóstwo wolnego czasu,który wypełniała, czytając kryminały.Pracę prokuratora i śledczego uważała za fascynującą.Zawsze kiedy Weronika ją widziała, słyszała mniej więcej to samo: To cudowne, że możesz uczestniczyć w tych wszystkich śledztwach, o których ja mogę jedyniepoczytać.Jak ja ci zazdroszczę.Tak bardzo chciałabym pracować w policji.To takie szlachetnezajęcie szczebiotała.Była słodką blondynką, która pod płaszczykiem naiwności skrywała przebiegłego taktyka.Jej mąż chodził jak w zegareczku i na dodatek był przekonany,że to on sprawuje w tym domu jednoosobowe rządy.Weronika nie zamierzała wyprowadzać go z błędu.Konwersowała z panią domu i była prawie pewna, że gdyby Alicjapopełniła przestępstwo, zaplanowałaby je do najmniejszego szczegółu, a jeśliby ją złapano nigdy by się do tego nie przyznała.Gdyby nawet ktoś chwycił ją za rękę, przekonywałaby, żenależy ona do kogoś innego.Przyjęcie miało odbyć się w ogrodzie.Niestety, okazało się za zimno.Goście szybko wylądowali wsalonie.Mieszkanie, tak jak okalające posesję pięknie przycięte krzewy i wypielęgnowane rabatkikwiatowe, było jak z żurnala.Weronika tego dnia prawie nic nie jadła.Na przyjęciu wypiła zbyt wiele wina i szybko poczuła sięsłabo.Poprosiła gospodarza, by wezwał taksówkę.Przed pierwszą była już w łóżku.Zniło jej się,że wszystko wali jej się na głowę.Czuła fizycznie ciężar, który ją przytłacza i sama musi sobie z nim poradzić.* * * Dobrze, że wreszcie jesteś wyszeptała Anka, kiedy Hubert podjechał pod dom dentysty, wktórym teraz mieszkała jego była żona i dzieci.Wyszła do niego w szlafroku i kapciach.Myślałam, że przyjedziesz wcześniej i zobaczysz się z dziećmi dodała z wyrzutem. Jutro wpadnę, przed wyjazdem do Sopotu odparłz poczuciem winy.I tak musiał przerwać pracę nad profilem, by pojawić się w Sosnowcu o w miaręprzyzwoitej porze. Jeszcze nie dokończyłem pilnej opinii. Zabójstwo tego przedsiębiorcy? upewniła się Anka.Meyer pokiwał głową. Ciężka sprawa.Mam z nią dużo kłopotów. dodał półgłosem. Anusia.Co się stało? Z kim ty tam rozmawiasz?Jeszcze się przeziębisz. rozległo się chrapliwe wołanie zza drzwi, a po chwili wychylił się znich siwiejący mężczyzna z wąsami.Na widok Meyera natychmiast zesztywniałi dodał oschle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]