[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ostatniej sekundzie, zdążyła w ostatniej sekundzie.Co by zrobiła sama wmieście o tej porze? Co by się stało, gdyby była minutę pózniej? Na pewno, wieto już na pewno, nie zwróciłaby się do niego o pomoc.Już nigdy.Wszystko prze-padło, wszystko się skończyło.Zostawił ją w środku nocy, samą na ulicy.Nie ma o czym rozmawiać.Nie manawet o czym myśleć.Otworzyła torbę.Bilet.Musi mieć bilet.Od jak dawna nie jezdziła swoją kolejką? Z okien swego domu na wsi widziaławieczorami jasną gąsienicę jedyny znak łączności z cywilizowanym światem.Tam był jej dom.I kiedyś przed samym nadjeżdżającym pociągiem przeszły spo-kojnie dwie sarny.I na małej stacyjce słychać wszystkie ptaki, jak się jedzie ranoi czeka.Teraz już nie zapomni tak szybko, co jest ważne.Ważne są te sarny.I żebymieć zawsze bilety na kolejkę.Nigdy nie ufać też mężczyznom.To jest najważ-niejsze.Nie ma.Oczywiście nie ma biletu.Rozejrzała się po wagonie.Zmięte dwie starsze kobiety.Jedna już przysypia.Głowa oparta o szybę.Na pewno miesięczny.Druga wlepiła wzrok w okno.Poco? I tak nic nie widać, tak brudna jest ta szyba.Musi przejść do innego wagonu.Drzwi.Zacinają się.Ale tam ktoś jest.Mężczyzna, kobieta i dziecko. Przepraszam, może macie państwo bilet do odstąpienia? Nie ruszaj tego, mówiłam ci tyle razy, siedz spokojnie, mówiłam, że toza pózno o takiej porze, ale ty nigdy mnie nie słuchasz. Monotonny głos nie-starej jeszcze kobiety wlewał się w ucho nieprzyjemnym zgrzytem. Zobaczno, Boguś, o tej porze to się nawet biletu nie dostanie, siedz spokojnie, ile razymam to powtarzać, daj pani, Boguś, ten bilet mówiła kobieta, nie podnosząc39na nią oczu. No daj, w porponetce schowałeś albo może i ja mam, pani czekachwilkę. Kobieta grzebała dłonią w torbie.Porponetka, coś takiego!Stała nad nią, niezręczna, wciśnięta między zdania kobiety. Tu gdzieś wsadziłam, a ty, Boguś, co myślisz, dobrze myśmy zrobili, że tampojechaliśmy? Siedz, mówię ci. Ręka wywędrowała z torby i lekko klepnęłachłopca.Chłopiec odwrócił się od szyby pomazanej w esyfloresy i spojrzał zdziwionyna matkę. Pani poczeka, bo przecież o tej porze to jak kontrol przyjdzie albo co, toco pani zrobi? Boguś, no, dobrze zrobiliśmy? Patryk, nie kręć się, jak ja mam dotego chłopaka mówić, o proszę, jest! Dopiero teraz podniosła na nią oczy iwyciągnęła rękę z biletem.A oczy miała przygarbione wieczną troską, szare. Dziękuję pani bardzo, w ostatniej chwili. Proszę, proszę, ludzie to sobie powinni pomagać, ja patrzyłam jak panibiegła, nawet mówiłam do Bogusia zdąży czy nie zdąży, nie Boguś? To ostatnipociąg dzisiaj, kiedyś to więcej jezdziło i konduktor był, i inaczej tu było, a terazstrach po nocy jezdzić samemu.Wsypała na drobną dłoń kobiety pieniądze za bilet. Proszę pani, mogę skasować? Chłopiec patrzył na nią usłużnym spoj-rzeniem.Czarne oczy i w środku jasne iskry, choć w kolejce ciemno, lampy pojednej stronie się nie paliły. Bardzo proszę. Podała mu bilet i iskry rozjarzyły się.Chłopiec już był przy kasowniku, pobiegł do niego, rozchlapując maz, którapokrywała podłogę wagonu.No tak, już jesień. Patryk, Patryk podniosła głos kobieta co ja z nim mam, nieusłuchanytaki, nie z tego świata, bardzo panią przepraszam, Patryk, chodz no tu, Boguś,dlaczego ty nic nie mówisz, no? zwróciła się z pretensją do męża.Mężczyzna nasunął czapkę na oczy i wzruszył ramionami.Pociąg szarpnął i zatrzymał się.Kolejna stacja.Chłopiec podał jej bilet i usiadł na ławeczce koło matki, już nie przy oknie.Drzwi rozsunęły się.Czterech mężczyzn zajęło miejsca pośrodku wagonika.No,to już nie usiądzie tam, gdzie chciała, z dala od tej dziwnej pary i ich synka.Tamci na pewno są po wódce, kto o tej porze jezdzi, niech lepiej myślą, że jedziewspólnie z tymi tutaj.Zawsze tak bezpieczniej.Poczuła gorąco na policzkach.Jak on mógł ją zostawić? W ogóle nigdy jej nierozumiał.Jak mogła tego przez tyle czasu nie wiedzieć? Dziękuję pani. Zdobyła się na uśmiech, a postaci kobiety, mężczyzny idziecka rozmazywały się coraz bardziej.40Przeszła koło kasownika i usiadła tyłem do tamtych mężczyzn, tak żeby niktnie widział jej łez.Przed sobą miała plecy kobiety i mężczyzny, naprzeciwkochłopca, ale on i tak patrzył w podłogę.Spuściła głowę, kręciła bilet w palcach, a nos robił się coraz bardziej zatkany.I dusiło ją w gardle.Pod gardłem.Da sobie z tym radę.Nie szkodzi.Jak mógł powiedzieć, że ma dosyć? Tak powiedział? Nie, inaczej.Powiedział,że nie może jednocześnie prowadzić i zastanawiać się nad ich przyszłością.%7łetrzeba się zastanowić, jak to wszystko urządzić, bo kredyt, bo niespłacony samo-chód.trzeba usiąść spokojnie i obliczyć.Obliczyć co? Ilość zainwestowane-go uczucia? Spotykali się przez ostatnie dwa lata i ona nie widziała obok siebieliczydła?.Była ślepa, czy co? Nigdy już nie będzie ślepa. Mamusiu!Podniosła oczy.Głos Patryka był wysoki, może dlatego, że starał się krzyknąćszeptem. No co, Boguś, on od dawna powinien być w łóżku, do ciebie mówię, Boguś,ostatni raz, mówię, ostatni raz tak pózno wracamy, takich rzeczy nie załatwia sięod razu, wiadomo było, a teraz on jest zmęczony! Mamusiu, mamusiu, zobacz głos chłopca stał się natarczywy.Mężczyzna ani drgnął.Uspokoi się ten dzieciak wreszcie czy nie? Uspokój się w tej chwili, nie widzisz, że z ojcem rozmawiam! Boguś, dociebie mówię!Dlaczego ona tak na niego krzyczy? Dokładnie takim samym tonem on mówił!Kiedy nagle zaczął liczyć.A jak powiedziała, że nie rozumie, nie rozumie, co toma do rzeczy, to powiedział, że buja w obłokach, a ktoś musi stać na ziemi i niemówić dużymi literami.Ona mówi dużymi literami? Bez przerwy.A wszystko tozupełnie inaczej wygląda.O, dobrze zrozumiała, co zupełnie inaczej wygląda.Prawda objawiła się wcałej pełni.W prawdziwości.W gruncie rzeczy nigdy mu na niej nie zależało.Zapewne zawsze w duchu podśmiewał się z jej patrzenia w gwiazdy.Na ziemi jestprzecież tyle ciekawszych rzeczy, doprawdy.Kredyty, i obliczanie, na co możnasobie pozwolić, a na co nie.O nie! Nigdy więcej! Dobrze, że przejrzała na oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]