[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SpojrzaÅ‚a na niego przez Å‚zy.- Duncan, proszÄ™ ciÄ™, musisz zachować rozsÄ…dek.Przez caÅ‚e życie, od naszego pierwszego spotkania, zawsze byÅ‚eÅ› taki zrównoważony.ProszÄ™, nie zmieniaj siÄ™ teraz.Nie wiem, jak w przeciwnym razie sobie poradzimy.- BÄ…dź spokojna - powiedziaÅ‚ cicho.- ZrobiÄ™, co bÄ™dÄ™ mógÅ‚.Ucichli.Megan poczuÅ‚a twardÄ… kulkÄ™ w gardle.- Och, moje biedne dziecko - wydobyÅ‚a z siebie.Åšcisnęła rÄ™kÄ™ Duncana, wyobraźnia podsuwaÅ‚a jej setki różnych obrazów, różnych przypuszczeÅ„, nie do sprawdzenia.Z trudem przeÅ‚knęła Å›linÄ™.- I co teraz zrobimy? - zapytaÅ‚a w koÅ„cu bezbarwnym, pÅ‚askim gÅ‚osem.- Nie wiem.PokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ… i znów zaczęła siÄ™ koÅ‚ysać.- Moje dziecko, mój ojciec.- Megan, posÅ‚uchaj mnie.Wszystko bÄ™dzie dobrze.SÄ™dzia poradzi sobie.I zaopiekuje siÄ™ Tommym.Jestem tego pewny.WyprostowaÅ‚a siÄ™ i spojrzaÅ‚a na niego.- MyÅ›lisz?- Na pewno.Staruszek ma jeszcze dużo wigoru.UÅ›miechnęła siÄ™.- NaprawdÄ™ dużo.- PogÅ‚adziÅ‚a Duncana po policzku.- Nawet jeÅ›li to nieprawda, musimy tak myÅ›leć.- SÅ‚uchaj, przede wszystkim nie możemy wpadać w panikÄ™.- Ale jak to zrobić? Powiedz, Duncan, jak mamy nie wpadać w panikÄ™?- Sam chciaÅ‚bym wiedzieć.Zaczęła znowu pÅ‚akać, ale przerwaÅ‚a gwaÅ‚townie sÅ‚yszÄ…c gÅ‚osy córek.- Mamo? Tato? CoÅ› siÄ™ staÅ‚o? - To byÅ‚a Karen, stojÄ…ca w drzwiach.Zza jej pleców wysuwaÅ‚a gÅ‚owÄ™ Lauren.- SÅ‚yszaÅ‚yÅ›my, jak pÅ‚akaÅ‚aÅ›, a potem siÄ™ kłóciliÅ›cie.Gdzie jest Tommy? Gdzie jest dziadek? Czy coÅ› siÄ™ staÅ‚o? Co z nimi? - GÅ‚osy dziewczÄ…t drżaÅ‚y.- Och, Boże, dziewczÄ™ta - powiedziaÅ‚a Megan.Duncan widziaÅ‚, jak zbladÅ‚y.WidziaÅ‚ lÄ™k malujÄ…cy siÄ™ na ich twarzach i nie mógÅ‚ wymówić sÅ‚owa.- Czy coÅ› im siÄ™ staÅ‚o? - zapytaÅ‚a Karen gÅ‚osem podniesionym ze zdenerÂwowania.- Gdzie oni sÄ…? Co siÄ™ wydarzyÅ‚o? - Lauren zadawaÅ‚a wciąż te same pytania.- Mamo? Tato? - Obie zaczęły pÅ‚akać z przerażenia.- Chodźcie, dziewczynki, siadajcie.O ile wiemy, nic im siÄ™ nie staÅ‚o.PatrzyÅ‚, jak wchodzÄ… do pokoju, na ich identyczne, jak zwykle, ruchy, takjakby byÅ‚y ze sobÄ… powiÄ…zane niewidzialnÄ… niciÄ….WidziaÅ‚, że sÄ… przerażone, że nic nie rozumiejÄ….UsiadÅ‚y na kanapie naprzeciwko rodziców.- Zbliżcie siÄ™ - poprosiÅ‚.Bliźniaczki usiadÅ‚y na podÅ‚odze, u stóp rodziców.PÅ‚akaÅ‚y cicho, jeszcze nie wiedzÄ…c dlaczego, wiedzÄ…c tylko, że coÅ› zakłóciÅ‚o rodzinny spokój.Duncan zaczÄ…Å‚ im tÅ‚umaczyć:- Tommy i dziadek zostali porwani.Twarze dziewczÄ…t spÄ…sowiaÅ‚y, oczy otworzyÅ‚y siÄ™ szeroko.- Porwani? Przez kogo? - Jak?Nie wiedziaÅ‚, co odpowiedzieć.W pokoju zapadÅ‚a cisza.Teraz ich Å‚zy zastÄ…piÅ‚o coÅ› innego niż smutek i lÄ™k.Nie miaÅ‚ pojÄ™cia, co im chodzi po gÅ‚owach.PodniósÅ‚ rÄ™kÄ™.- Skupcie siÄ™ na chwilÄ™.- Na kolanie poczuÅ‚ dÅ‚oÅ„ Megan.Na jej twarzy malowaÅ‚ siÄ™ niepokój.- Musimy powiedzieć im wszystko - zwróciÅ‚ siÄ™ do żony.- Ich to też dotyczy.JesteÅ›my rodzinÄ… i wszyscy jesteÅ›my w to uwikÅ‚ani.MuszÄ… znać prawdÄ™.- JakÄ… prawdÄ™? Co w tym jest prawdÄ…? PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Sam nie wiem.- Duncan, przecież to jeszcze dzieci! - GwaÅ‚townie objęła bliźniaczki ramionami.WyrwaÅ‚y siÄ™.- Nie! My chcemy wiedzieć!- To prawda! Daj spokój, mamo! Duncan odczekaÅ‚ chwilÄ™, po czym rzekÅ‚:- Jeszcze jedna rzecz, Megan, którÄ… dopiero teraz sobie uÅ›wiadomiÅ‚em: skÄ…d wiesz, że i one nie sÄ… w niebezpieczeÅ„stwie?Megan opadÅ‚a na fotel porażona.- Och nie, to niemożliwe!- Nie wiem.Tak naprawdÄ™ nic nie wiemy.Megan skinęła gÅ‚owÄ….Z trudem przeÅ‚knęła Å›linÄ™ i z wolna siÄ™ wyprosÂtowaÅ‚a.- DziewczÄ™ta, idźcie do kuchni i zaparzcie dzbanek kawy.JeÅ›li jesteÅ›cie gÅ‚odne, weźcie sobie coÅ› do zjedzenia.Zostawcie ojca i mnie na parÄ™ minut.Musimy chwile porozmawiać, a potem wszystko wam powiemy.- Megan odezwaÅ‚a siÄ™ tonem matki, która wszystko wie najlepiej, tonem jakiego używaÅ‚a, kiedy chciaÅ‚a ograniczyć dyskusjÄ™.- Mamo!- No, już! - poleciÅ‚a.Duncan zobaczyÅ‚, że Karen pociÄ…gnęła siostrÄ™ za rÄ™kaw.PopatrzyÅ‚y na niego, a on skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….Zachmurzone i niezadowolone wstaÅ‚y i poszÅ‚y do kuchni bez dalszego sprzeciwu.Duncan zwróciÅ‚ siÄ™ do Megan.- No wiÄ™c, co im powiemy? - zapytaÅ‚ mocniejszym gÅ‚osem.- Zaczniemy od tego, że ich tata jest przestÄ™pcÄ…? Å»e policja w Lodi, w Kalifornii, marzy tylko o tym, żeby go przyskrzynić, nawet po osiemnastu latach? A może od tego, że jest tchórzem, który zostawiÅ‚ swoich towarzyszy na Å›mierć, podwinÄ…Å‚ ogon i zwiaÅ‚? A co z faktem, że zmajstrowaliÅ›my je, zanim wziÄ™liÅ›my Å›lub? Jestem pewny, że to zmieni ich spojrzenie na Å›wiat.Jak im powiemy, że życie, jakie prowadzimy, jest jednym wielkim kÅ‚amstwem, przykrywkÄ… na czymÅ›, co powinno zostać dawno zapomniane?- Nieprawda! - wykrzyknęła Megan.- Nasze życie nie jest żadnÄ… przyÂkrywkÄ…! Teraz tacy wÅ‚aÅ›nie jesteÅ›my.Nie jesteÅ›my już tacy jak kiedyÅ›.Å»adne z nas!- Ale Olivia jest!To stwierdzenie ostudziÅ‚o na chwilÄ™ Megan.- Tak, ona jest - przyznaÅ‚a z rozpaczÄ….A potem pomyÅ›laÅ‚a: Ale czy rzeczywiÅ›cie? Przecież wcale tego nie wiemy.Jak dotÄ…d.- No wiÄ™c - rzekÅ‚ Duncan - od czego zaczniemy? Jak im to wszystko wyjaÅ›nimy?- Nie wiem.Musimy po prostu zacząć.Gniew Duncana ustÄ…piÅ‚ równie nagle, jak siÄ™ pojawiÅ‚.ZawahaÅ‚ siÄ™, potem skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Dobrze.Miejmy nadziejÄ™, że to siÄ™ dobrze skoÅ„czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]