[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.że ktoś się na pana uwziął.- To też jest pytanie?Było to ich pierwsze i jak dotąd jedyne starcie, dlatego obydwaj wzięli głębszy oddech.- A w przeszłości? Czy kiedykolwiek toczyło się przeciwko panu śledztwo w sprawie podpalenia?- Nie - odrzekł z uśmiechem Ray.Ratterfield przerzucił kolejną kartkę, ale ponieważ ta była już pusta, szybko stracił zainteresowanie i zamknął akta.- Nasi prawnicy będą z panem w kontakcie - powiedział, wyłącza­jąc magnetofon.- Nie mogę się już doczekać.Ratterfield wziął marynarkę i teczkę i ruszył do drzwi.- Ty coś ukrywasz - powiedział Carl po jego wyjściu.- Może - odrzekł Ray.- Ale nie ma to nic wspólnego z tymi podpa­leniami.Ani z tym.ani z tamtym.- Właśnie to chciałem usłyszeć.Rozdział 39Przez prawie cały tydzień nad Wirginią ścierały się ze sobą silne fronty atmosferyczne, dlatego pułap chmur był niski, a wiatry zbyt niebezpieczne dla małych samolotów.Wreszcie, gdy według długoterminowej progno­zy pogody niemal w całym kraju - oprócz południowego Teksasu - mia­ło być sucho i bezwietrznie, Ray wsiadł do cessny, żeby rozpocząć swój najdłuższy jak dotąd lot.Unikając ruchliwej przestrzeni powietrznej i wy­patrując łatwych do rozpoznania punktów orientacyjnych, przeciął doli­nę Shenandoah, przeleciał nad Wirginią Zachodnią i wylądował na tysiącdwustumetrowym pasie startów pod Lexington w Kentucky, żeby zatankować.Musiał tankować średnio co trzy i pół godziny, gdyż po tym czasie zbiorniki paliwa były zwykle w trzech czwartych puste.Ponow­nie wylądował w Terre Haute.na wysokości Hannibal przeleciał nad rzeką Missisipi i zatrzymał się na noc w motelu w Kirksville.Był to jego pierwszy motel od czasów odysei z pieniędzmi i to wła­śnie z powodu pieniędzy ponownie znalazł się w motelu.Na dokładkę w motelu w Missouri i gdy bezmyślnie przełączał kanały w wyciszonym telewizorze, przypomniała mu się opowieść Pattona Frencha o tym, jak będąc na konferencji w St Louis.po raz pierwszy usłyszał o ryaksie.Pewien stary adwokat z miasteczka w górach Ozarks miał syna, który wykładał na uniwersytecie w Columbii i odkrył, że lek jest szkodliwy.I to z winy Pattona Frencha.przez jego skorumpowanie i nienasyconą chciwość.Ray siedział teraz w kolejnym motelu, w mieście, gdzie niko­go nie znał.Nad stanem Utah tworzył się front atmosferyczny.Ray wystartował tuż po wschodzie słońca i wzniósł się na wysokość tysiąca pięciuset metrów.Wyregulował przyrządy i otworzył duży kubek gorącej czarnej kawy.Ponieważ leciał teraz na północ zamiast na zachód, wkrótce zna­lazł się nad kukurydzianymi polami Iowa.Radiostacja milczała, półtora kilometra nad ziemią powietrze było chłodne i spokojne, dlatego próbował skupić się na tym.co go czekało.Jednakże dużo łatwiej było próżnować, cieszyć się samotnością, wido­kami, kawą czy choćby tylko św iadomością.że pozostawił na dole cały ziemski świat.Poza tym z przyjemnością odsunął od siebie myśli o Forreście.Po kolejnym międzylądowaniu w Sioux Falls ponownie skręcił na zachód, wzdłuż międzystanówki numer 90 przeleciał nad całą południo­wą Dakotą, a potem okrążył Mount Rushmore, nad która loty były za­bronione.Wylądował w Rapid City, wynajął samochód i pojechał na długą przejażdżkę do parku narodowego Badlands.Ranczo Porannej Gwiazdy leżało gdzieś wśród wzgórz na południe od Kalispell.chociaż jego strona internetowa celowo mówiła o tym bar­dzo enigmatycznie.Oscar Meave próbował, lecz nie udało mu się zdo­być dokładnych namiarów.Pod koniec trzeciego dnia podróży Ray wy­lądował po zmroku w Kalispell.Wynajął samochód, zjadł kolację.poszukał motelu i spędził kilka godzin nad mapami, lotniczymi i drogo­wymi.Zajęło mu to cały dzień.Latał na małej wysokości wokół Kalispell, Woods Bay, Plison, Bigfork i Elmo, sześciokrotnie przelatywał nad je­ziorem Flathead i już miał zakończyć wojnę powietrzną i wysłać do boju oddziały naziemne, gdy w pobliżu miasteczka Somers na północnym brzegu jeziora dostrzegł coś w rodzaju ośrodka wypoczynkowego.Zszedł na czterysta pięćdziesiąt metrów i krążył nad nim dopóty, dopóki nie dostrzegł długiego, zielonego ogrodzenia, niemal całkowicie ukrytego w lesie i praktycznie niewidocznego z powietrza.Dostrzegł również małe budynki, najpewniej mieszkalne, większy budynek administracyjny, ba­sen kąpielowy, korty tenisowe, stajnię oraz pasące się w pobliżu konie.Krążył tak długo, że kilka osób za ogrodzeniem przestało robić to, co robiło, zadarło głowę i spojrzało w niebo, przesłaniając ręka oczy.Znalezienie ośrodka na ziemi też nie było łatwe, ale już nazajutrz w południe stał przed nieoznakowaną bramą, łypiąc gniewnie na uzbro­jonego wartownika, który łypał gniewnie na niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl