[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Została tylko kabura.Muszę wiedzieć, co z nią zrobiłaś.Zamilkła, modląc się w duchu, żeby Gerda zareagowała w miarę szybko.Sama nie wiedziała, dlaczego tak się jej spieszy.Była pewna, że nikt jej nie śledził.Wyjechała z Ainswick drogą na Londyn.Na stacji benzynowej wspomniała, że jedzie do Londynu.Dopiero potem skręciła w boczne drogi i dojechała nimi do trasy prowadzącej na południowe wybrzeże.Gerda patrzyła na Henriettę.Cały kłopot w tym — pomyślała rzeźbiarka — że Gerda jest strasznie powolna.— Jeśli ją masz, musisz mi ją dać.Pozbędę się jej.Tylko ta jedna rzecz łączy cię ze śmiercią Johna.Masz ją?Po chwili Gerda pokiwała głową.— Nie przyszło ci do głowy, że to niebezpieczne? — spytała Henrietta, zniecierpliwiona.— Zapomniałam o niej.Była w moim pokoju.Kiedy policja przyszła na Harley Street — dodała — pocięłam ją na kawałki i schowałam w worku z robótkami ze skóry.— Sprytnie — pochwaliła ją Henrietta.— Nie jestem taka głupia, jak wszyscy myślą — powiedziała Gerda i dotknęła dłonią szyi.— John… John… — mówiła łamiącym się głosem.— Wiem, kochanie — uspokoiła ją Henrietta.— Nie wiesz.John nie był… Nie był… — Gerda rozprostowała ramiona; była głupia i dziwnie patetyczna.— To wszystko były kłamstwa! Wszystko, co o nim myślałam.Widziałam jego twarz, kiedy szedł wtedy za tamtą kobietą.Veronica Cray! Wiedziałam, że czuł coś do niej przed laty, zanim się ze mną ożenił, ale myślałam, że to należy do przeszłości.— Bo też tak było — powiedziała cicho Henrietta.— Nie — Gerda kręciła głową.— Ona tam przyszła i udawała, że od lat nie widziała się z Johnem, ale ja patrzyłam na jego twarz.Poszedł za nią.Ja położyłam się do łóżka i próbowałam czytać tę powieść kryminalną, którą zabrał ze sobą John, ale John nie wracał.W końcu wyszłam i…Gerda wyglądała tak, jakby znów patrzyła na tę scenę z przeszłości.— Świecił księżyc.Poszłam ścieżką nad basen.W pawilonie paliło się światło.John tam był… z tą kobietą.Henrietta chrząknęła.Twarz Gerdy zmieniła się.Znikła z niej bezmyślna uprzejmość, pojawiła się zaś nieoczekiwana bezwzględność, nieugiętość…— Ufałam Johnowi.Wierzyłam w niego jak w Boga.Myślałam, że jest najszlachetniejszym człowiekiem na ziemi.Ale to wszystko były kłamstwa! Nie zostało mi nic.Ja… uwielbiałam Johna!Henrietta przyglądała się jej, zafascynowana.Przed nią stała kobieta, której istnienia dotąd się tylko domyślała i którą wyrzeźbiła w drewnie.Stała przed nią Czcicielka.Jej oddanie, kiedy się rozczarowała, stało się niebezpieczne.— Nie mogłam tego znieść! — powiedziała Gerda.— Musiałam go zabić! Musiałam… Rozumiesz mnie, Henrietto?Jej głos był przyjazny, jakby mówiła o najzwyklejszych sprawach pod słońcem.— Wiedziałam, że muszę być ostrożna, bo policja jest sprytna.Ale nie jestem aż tak głupia, za jaką niektórzy mnie mają.Jeśli człowiek porusza się bardzo powoli i patrzy na nich nieruchomym wzrokiem, ludziom się wydaje, że człowiek nic nie rozumie.Tymczasem ja się z nich w duchu śmieję.Wiedziałam, że mogę zabić Johna i że policja nie dowie się prawdy, bo w powieści kryminalnej przeczytałam, że potrafią ustalić, z jakiej broni wystrzelono kulę.Po południu sir Henry pokazał mi, jak załadować magazynek.Pomyślałam, że wezmę dwa rewolwery.Jednym zastrzelę Johna, a potem go schowam.Kiedy przyjdą inni, znajdą mnie z tym drugim rewolwerem w ręce i pomyślą, że to ja zastrzeliłam Johna, ale potem odkryją, że nie mogłam go zabić tym rewolwerem i dojdą do wniosku, że jednak ja tego nie zrobiłam — z zadowoleniem pokiwała głową.— Zapomniałam tylko o tym skórzanym pokrowcu.Był w szufladzie w mojej sypialni.Jak to się nazywa? Kabura? Teraz policja nie będzie już jej szukać.— Mogą jej szukać — powiedziała Henrietta.— Lepiej mi ją daj.Zabiorę ją ze sobą i będziesz bezpieczna.Usiadła.Nagle ogarnęło ją wielkie zmęczenie.— Nie wyglądasz dobrze — powiedziała Gerda.— Właśnie miałam zaparzyć sobie herbatę.Wyszła z pokoju.Po chwili wróciła, niosąc na tacy dwie filiżanki, dzbanek z herbatą i dzbanuszek z mlekiem.Mleko się rozlało, bo dzbanuszek był pełen.Gerda postawiła tacę, nalała herbaty i podała filiżankę Henrietcie.— Ojej! — powiedziała zmieszana.— Zdaje się, że woda się jeszcze nie gotowała.— Nie szkodzi — uspokoiła ją Henrietta.— Idź po kaburę.Po chwili wahania Gerda wyszła z pokoju.Henrietta pochyliła się, położyła ręce na stole i ukryła w nich twarz.Czuła się bardzo zmęczona.Na szczęście, wszystko dobiega końca.Gerda będzie bezpieczna, jak tego chciał John.Henrietta wyprostowała się, odgarnęła z czoła kosmyk włosów i przysunęła do siebie filiżankę.Słysząc lekki szmer, spojrzała w stronę drzwi.Przynajmniej raz Gerda się pospieszyła.Ale w drzwiach stał Herkules Poirot.— Było otwarte — powiedział, podchodząc do stołu.— Pozwoliłem sobie wejść do środka bez pukania.— Pan! — zdenerwowała się Henrietta.— Skąd pan się tu wziął?— Opuściła pani The Hollow tak nagle, że nie miałem wątpliwości, dokąd pani jedzie.Wynająłem szybki samochód i przyjechałem tu natychmiast.— Rozumiem.To do pana podobne.— Nie powinna pani pić tej herbaty — powiedział Poirot i odstawił filiżankę na tacę.— Woda nie zdążyła się zagotować.Herbata nie nadaje się do picia.— Czy taki drobiazg, jak wrząca woda, ma jakieś znaczenie?— Wszystko ma znaczenie — powiedział łagodnie Poirot.W tej chwili do pokoju weszła Gerda.W ręce miała woreczek z robótką.Nierozumiejącym wzrokiem spoglądała to na Henriettę, to na Poirota.— Obawiam się, Gerdo, że jestem podejrzana.Okazuje się, że pan Poirot mnie śledził.Myśli, że to ja zabiłam Johna, ale nie potrafi tego udowodnić.Specjalnie mówiła powoli, żeby Gerda się nie zdradziła.— Bardzo mi przykro — powiedziała Gerda.— Napije się pan herbaty?— Dziękuję, nie.Gerda usiadła obok tacy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]