[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Toteż właśnie Zygmunt poleciał rzekła z cieniem ożywienia. Bo, rozumiesz,przypomnieliśmy sobie, że była o tym mowa.Przecież ten sąsiad pracuje w transporciei umawiał się z jakimś kierowcą, że przewiozą ich własną ciężarówką.Tylko nie jeste-śmy pewni, o kogo tam chodziło i co kto obiecywał, a nikt nie ma telefonu, więc Zyg-munt poleciał się dowiedzieć.Wypchnęłam go i wcale nie wiem, czy dobrze zrobiłam,bo teraz nie wiem, co robić. Jak to co, o Boże wielki, pakować rzeczy! Muszą być gotowe, jak on przyjedzie! W co pakować? Chyba mnie za chwilę szlag trafi! warknęła z furią Tereska. Czyś ty zgłupia-ła ostatecznie?! Nie macie żadnych walizek?! Mamy! zdenerwowała się Okrętka. Cztery! Dwie zabrała mamusia do Cho-rzowa.Została jedna duża i jedna mała.Uważasz, że co w nie wejdzie? Matko Boska, trupem padnę.! Coś przecież wejdzie! Sąsiedzi też chyba mają wa-lizki?! Do diabła, czekaj, skoczę do domu i przyniosę nasze! I przygonię tu Januszka.Dosyć mam już tej przewagi przedmiotów martwych.!!!Januszek akurat nie miał co robić i z przyjemnością wziął udział w katastrofie, któ-ra spadła na zaprzyjazniony dom.Nie przeprowadzał się jeszcze nigdy w życiu i bardzochciał zobaczyć, jak taka impreza wygląda.Dążył za Tereską, obarczony dwoma pudła-mi, z których jedno było przeciętnych rozmiarów, a drugie bez mała wielkości szafy.Te-reska niosła trzy walizki, zawierające w sobie papier pakowy i wszystkie sznurki, jakieznalazła w domu.Okrętka prezentowała widok całkowicie odmienny niż poprzednio.Zdyszana i roz-czochrana walczyła z wielką walizą, której zamknięcie, fizycznie biorąc, było całkowi-cie niewykonalne.Zawartość jej wystawała ze wszystkich stron.Okrętka usiłowała nazmianę to siadać na niej, to klękać, wpychając do środka owe wystające rzeczy. Zdopingowałaś mnie! wysapała na widok przyjaciółki i wsparła się łokciamina odstającym wieku. Czy mi się wydaje, czy rzeczywiście, jak przyszłaś, wspomnia-łaś coś o księciu? Owszem.Dzwonił docent Wiśniewski.Znalezli kurhan, ale teraz nie będę się tymzajmować, bo mnie rozproszy.67 Nie szkodzi, zajmiemy się tym na deser.Ale uświadomiłam sobie, że istnieje cośpocieszającego i od razu zrobiło mi się lepiej.Tutaj wlazło półtorej półki z szafy.Pomóżmi, usiądz na niej, albo obydwoje usiądzcie.Tereska odłożyła swoje walizki, uniosła odstające wieko i krytycznie oceniła zapako-wane mienie. Dziwię się, że miałaś takie rzeczy w szafie rzekła z naganą. Co to niby jest?Wyszarpnęła z walizy i uniosła w górę niezmiernie dziwną część garderoby, wykona-ną niewątpliwie z dzianiny, pełną dziur i pokrytą malowniczymi plamami białego i zie-lonego koloru.Okrętka przyjrzała się temu. Nie wiem.A nie, wiem.Stary sweter Zygmunta.To nie ja miałam w szafie, toon. Rzeczywiście uważasz, że on to będzie jeszcze nosił? Wątpię.To jest w ogóle do niczego.Do wyrzucenia. To po diabła pakujesz? Nie lepiej od razu wyrzucić? Będzie więcej miejsca. Myślisz.? Okrętka podniosła się znad walizy i obejrzała szczątki swetra. Czyja wiem.? Może i rzeczywiście lepiej.Januszek z wielkim zainteresowaniem przyglądał się zarówno garderobie, jak i po-zostałym składnikom kataklizmu.Znalazł na podłodze kawałek miejsca do postawie-nia pudeł. Ja bym wam nie radził wyrzucać rzekł ostrzegawczo. Głowę daję, że on siębędzie awanturował. O coś takiego? Przecież to rzęch! Toteż właśnie.Tereska i Okrętka zawahały się.Spojrzały na siebie.Nie potrafiły przewidzieć i napoczekaniu rozwikłać wszystkich problemów, jakie nasuwała taka, zdawałoby się, zwy-czajna rzecz, jak przeprowadzka, co chwilę wyłaniało się coś nowego.Pakować czy wy-rzucać od razu.? Musimy postępować metodycznie, bo inaczej zginiemy w chaosie zadecydo-wała Tereska. Na razie odkładajmy na bok, a wyrzuci się ewentualnie hurtem. A ja? spytał ochoczo Januszek. Mam pakować czy wyrzucać? Ty wez to mniejsze pudło i pakuj książki w pokoju.Może się zmieszczą.A myopróżnimy meble
[ Pobierz całość w formacie PDF ]