[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale skąd pani też o tym wie?Kobieta uśmiechnęła się.– Właśnie z powodu tej niesamowitej historii.Opowiadają ją wszystkim pielęgniarkom i praktykantkom.Zazwyczaj na przyjęciu gwiazdkowym, wie pan, o północy, przy świecach.– Zdawało mi się, że wiem o Boofulsie wszystko, czego można się dowiedzieć.Nigdy jednak nie słyszałem żadnej historii związanej ze Szpitalem Sióstr Miłosierdzia.Siostra Newton uniosła głowę i przymknęła oczy.– Jak idzie ta piosenka? „Poo.łuuuudnia Pieśń! Południa Pieśń! Gdy grają nam flety, puzony i werble, i ty możesz iść z nami i śpiewać ją też!” Jako dziecko zawsze przy tym płakałam.– Ten chłopczyk był naprawdę wspaniały – przytaknął Martin.– Ale niesamowity – dodała siostra Newton, unosząc palec.– Czy może mi pani o tym opowiedzieć?Mrugnęła do niego.– I tak miał pan o nim koszmary senne.Naprawdę sądzi pan, że powinnam?– Siostro, proszę posłuchać, jestem największym na świecie ekspertem od Boofulsa.Jeżeli jest jeszcze coś z nim związanego, o czym nie wiem.Siostra Newton strząsnęła rtęć w termometrze trzema zdecydowanymi ruchami nadgarstka.– No cóż, niech pan tylko nie mówi nikomu z administracji szpitala, że to panu powiedziałam.Mogłabym mieć z tego powodu duże nieprzyjemności.Zarząd nie chce, żeby bogaci klienci wpadali w histerię.A proszę mi wierzyć, gdyby niektórzy z szajbusów na tym piętrze usłyszeli tę historię, właśnie to by się stało.Wpadliby w histerię.Naskrobała coś na karcie choroby, po czym pociągnęła nosem i potrząsnęła głową.– Poza tym nie powinno się mówić źle o umarłych.Moja mama zawsze tak twierdziła.Zmarli przecież nie mogą się bronić.– A jeśli zaprosiłbym panią na kolację? – przymilał się Martin.Siostra Newton aż klepnęła się po udzie w ataku wesołości.– Pan mnie na kolację! Z tymi wszystkimi bandażami na twarzy? Niewidzialny Człowiek spotyka Winifred Atwell! A poza tym, mogłabym przez pomyłkę pana zjeść.– A może umówiłbym panią z Mr.T, we własnej osobie? – zaproponował, znacznie już subtelniej, Martin.– Piszę scenariusze Drużyny A.Mogłaby pani spotkać się z nim osobiście.Nie wiem: obiad, kolacja, może jeszcze jakieś tańce.Siostra Newton przyjrzała mu się podejrzliwie.– Mógłby pan to zrobić?– Jasne, że tak! Znam go od lat! Mr.T i ja to jak.– pokazał jej dwa splecione palce.– Nie nabiera mnie pan?– Niech skonam, jeśli kłamię.– Proszę tak nie mówić.Nie należy żartować ze śmierci.Naprawdę by pan to zrobił? Ja i Mr.T?Martin skinął głową.– Pani i Mr.T.Wystarczy, że powie pani jedno słowo.Siostra Newton obejrzała się przez ramię, jakby spodziewając się, że za jej plecami ukrywa się cała dyrekcja szpitala.– No, dobrze – powiedziała cicho.– Niech pan pamięta, że kiedy to się stało, nie było mnie jeszcze na świecie, więc proszę bez złośliwych komentarzy.– To było w 1939 roku – podchwycił Martin.– W sierpniu trzydziestego dziewiątego.Pielęgniarka przytaknęła.– Niektórzy z tych starszych wciąż to pamiętają.Doktor Rice, który był wtedy praktykantem, a także siostra Bonifacja.Jak już mówiłam, opowiadali o tym podczas przyjęcia gwiazdkowego.Ot, taka opowieść o duchach.Ale zawsze traktowali to tak poważnie, że po prostu nie można było im nie wierzyć.I prosili, byśmy przyrzekli, że nigdy o tym nikomu nie powiemy, ale to przenigdy.Może obawiali się oskarżeń o zniesławienie, czy coś takiego.– Nie sądzę, żeby musiała się pani przejmować zniesławieniem.Zmarłych to nie dotyczy, a Boofuls nie żyje już od bardzo dawna.Pielęgniarka wzruszyła ramionami.– Hmm, nie wydaje mi się, żeby to stanowiło specjalną różnicę.To znaczy, chodzi mi o jego śmierć.– Co pani przez to rozumie? – dopytywał się Martin.– Niech się pan tak nie przejmuje, to w końcu tylko anegdotka, nic więcej.W każdym szpitalu krążą opowieści o duchach.W takich miejscach panuje ciągłe nerwowe napięcie.No i często zdarza się śmierć.– Anegdota czy nie, chciałbym ją usłyszeć.Siostra Newton podeszła do drzwi, przez moment nasłuchiwała, po czym zamknęła je starannie.Na palcach wróciła do łóżka.– To było tuż po tym, jak odkryto, że Boofuls nie żyje – wyszeptała.– Policjanci odcięli jego babkę – wie pan, próbowała się powiesić – i przywieźli ją tutaj.Myśleli, że nie żyje, a doktor Rice twierdzi, że powinni jej byli pozwolić umrzeć.Miała złamany kark i tak posiniaczone i spuchnięte gardło, że ledwie mogła mówić.Ale wciąż jeszcze żyła, i prawdopodobnie wydawało im się, że istnieje ciągle jakaś szansa uratowania jej, jedna na milion.Zawahała się i uśmiechnęła.– Co do Boofulsa, to oczywiście od razu zabrali go do kostnicy.Nie można było zrobić nic innego.Wyobraża pan sobie jakąkolwiek próbę zszycia go do kupy? Doktor Rice mówi, że został porąbany na dwieście jedenaście kawałków.Koroner musiał je wszystkie przeliczyć, a i tak wciąż paru brakowało.Podobno jeszcze przez parę miesięcy żartowali z tego w szpitalnej kantynie – za każdym razem, kiedy ktoś znajdował kawałek kości w kotlecie, podnosił go na widelcu i mówił: „Witaj, fragmencie numer dwieście dwanaście!” Sam pan wie, jacy są lekarze.Mają najbardziej zboczone poczucie humoru.– Czy babka Boofulsa powiedziała coś przed śmiercią? – spytał Martin.– To znaczy, policja twierdziła, że nie, ale może któraś z pielęgniarek coś słyszała.Siostra Newton pokręciła przecząco głową.– Umarła niedługo po przywiezieniu do szpitala, tak przynajmniej mówiła siostra Bonifacja, a to właśnie ona czuwała przy niej aż do końca.Nie wydaje mi się, żeby cokolwiek mówiła, poza tym, że kilka razy wołała Boofulsa.– No więc na czym polega ta niesamowita historia?– Niech pan słucha – trzy pielęgniarki i dwóch lekarzy, wszyscy widzieli tej nocy Boofulsa spacerującego po szpitalu i wzywającego swoją babcię: „Babciu, babciu, gdzie jesteś?”– Co pani ma na myśli – po tym, jak już nie żył? Po porąbaniu go na dwieście jedenaście kawałków?Siostra Newton przytaknęła.– Właśnie dlatego to jest takie niesamowite.Prawda?Martin zastanowił się przez chwilę.– Tak.To naprawdę niesamowite
[ Pobierz całość w formacie PDF ]