[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani baba, ani parobek imieniem Yolop nie używalimieczy.- Hmm.- Jaskier rozejrzał się.- Musimy pchać się w sam środek tej gęstwiny?- Ty nie musisz.Możesz wracać do wsi i czekać tam na mnie.- O, nie - zaprotestował poeta.- Mam stracić taką okazję? Też chcę zobaczyć diabła,przekonać się, czy rzeczywiście jest taki straszny, jak go malują.Pytałem, czy koniecznie musimyprzedzierać się poprzez konopie, skoro tam jest ścieżka.- Faktycznie - Geralt przysłonił oczy dłonią.- Jest ścieżka.Skorzystajmy z niej.- A jeśli to diabla ścieżka?- Tym lepiej.Nie nachodzimy się zbytnio.- Wiesz, Geralt - paplał bard, krocząc za wiedzminem wąską, nierówną ścieżynką wśródkonopi.- Zawsze myślałem, że "diabeł" to tylko taka metafora, wymyślona, żeby było jak kląć."Diabli nadali", "niech to diabli", "do diabła".My tak mówimy we wspólnym.Niziołki, gdy widząnadjeżdżających gości, mówią: "Znowu kogoś diabli niosą".Krasnoludy klną: "Duwel hoael", gdyim się coś nie uda, a kiepski towar nazywają: "Duweisheyss".A w Starszej Mowie jest takiepowiedzonko: "A d'yaebl aep ar-se", co znaczy.- Wiem, co to znaczy.Przestań pleść, Jaskier.Jaskier zamilkł, zdjął ozdobiony czaplimpiórkiem kapelusik, powachlował się nim i wytarł spocone czoło.W gęstwinie panowało ciężkie,wilgotne, duszne gorąco, potęgowane jeszcze wiszącym w powietrzu zapachem kwitnących traw ichwastów.Zcieżka zakręcała lekko, a tuż za zakrętem kończyła się niedużą, wydeptaną w zielskupolanką.- Spójrz, Jaskier.W samym centrum polanki leżał duży, płaski kamień, na nim stało kilka glinianychmiseczek.Między miseczkami rzucała się w oczy wypalona prawie do końca łojowa świeczka.Geralt widział przyklejone do placków roztopionego tłuszczu ziarna kukurydzy i bobu, jak równieżinne, nierozpoznawalne pestki i nasionka.- Tak przypuszczałem - mruknął.- Składają mu ofiary.- W samej rzeczy - rzekł poeta, wskazując na świeczkę.- I palą diabłu ogarek.Ale karmiągo, jak widzę, ziarenkami, niby jakiegoś czyżyka.Zaraza, co za cholerny chlew.Wszystko tu ażlepi się od miodu i dziegciu.Co.Dalsze słowa barda zagłuszyło grozne i donośne beczenie.W konopiach coś zaszuściło izatupało, po czym z gęstwiny wyłonił się najdziwniejszy stwór, jakiego Geraltowi zdarzyło sięoglądać.Stworzenie miało nieco powyżej sążnia wzrostu, wyłupiaste oczy, kozie rogi i brodę.Również usta, ruchliwe, podzielone i miękkie, przywodziły na myśl żującą kozę.Dolna część ciałastwora pokryta była długim, gęstym ciemnorudym włosem aż po rozwidlone racice.Dziwolągwyposażony był też w długi, zakończony pędzlastym kutasem ogon, którym energicznie zamiatał.- Uk! Uk! - szczeknął potwór, przebierając racicami.-Czego tu? Precz, precz, bo na rogiwezmę, uk, uk!- Kopnął cię ktoś kiedyś w rzyć, koziołku? - nie wytrzymał Jaskier.- Uk! Uk! Beeeeee! - zabeczał kozloróg.Trudno było ocenić, czy było to potwierdzenie,zaprzeczenie czy też beczenie dla samej jeno sztuki.- Zamilcz, Jaskier - warknął wiedzmin.- Ani słowa.- Blebleblebeeeeee! - zagulgotał wściekle stwór, przy czym warga rozeszła się szeroko,ukazując żółte końskie zęby.- Uk! Uk! Uk! Bleubeeeubleuuubeeeee!- Jak najbardziej - kiwnął głową Jaskier.- Katarynka i dzwoneczek są twoje.Gdy będzieszszedł do domu, możesz je zabrać.- Przestań, do cholery - syknął Geralt.- Psujesz wszystko.Zachowaj dla siebie głupieżarty.- %7łarty!!! - ryknął donośnie kozloróg i podskoczył.-%7łarty, beee, beeee! Nowi żartownisieprzyszli, co? Przynieśli kulki żelazne? Ja wam dam kulki żelazne, łajdako-wie wy, uk, uk, uk!%7łartów się wam zachciało, beeee? Macie żarty! Macie wasze kulki! Macie!Stwór podskoczył i machnął gwałtownie ręką.Jaskier zawył i usiadł na ścieżce, trzymającsię za czoło.Stwór zabeczał, zamachnął się ponownie.Koło ucha Geralta coś świsnęło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]