[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Miegerlin powiedział nagle, trąc podbródek. Miegerlin.Nie Meger-lein. Co? Klecha, który był z biskupem Konradem w rejzie na Trutnovsko, nazywałsię Miegerlin.A ten tu był Megerlein. Znaczy? Znaczy, ten księżulo był niewinny. To nic odezwał się nagle głucho Samson Miodek. To nic takiego.Bóg niezawodnie to rozpozna.Jemu to zostawmy.Ambroż odwrócił się gwałtownie, wpił w niego oczy, patrzył długo.Potemspojrzał na Reynevana i Szarleja. Błogosławieni ubodzy duchem powiedział. Anioł niekiedy mówiprzez usta matołków.Ale miejcież na niego baczenie.Ktoś w końcu pomyśli, żegłupol rozumie, co mówi.A będzie ten ktoś mniej ode mnie wyrozumiały, to zlesię to skończy.Tak dla niego, jak i dla jego chlebodawców. A w ogóle dodał to przygłup ma rację.Bóg osądzi, oddzieli plewyod ziarna, a winnych od niewinnych.Zresztą żaden papistowski ksiądz niewinnynie jest.Każdy służalec Babilonu godzien jest kary.A ręka wiernego chrześcija-nina.Jego głos rósł, grzmiał coraz potężniej, wzbijał się nad głowy zbrojnych, wzla-tywał, zdałoby się, nad dym, wciąż, mimo ugaszonych pożarów, kłębiący się nadmiasteczkiem.Z którego, uiściwszy okup, wychodził już długi sznur uciekinie-rów. Ręka wiernego chrześcijanina nie może zadrżeć, gdy karze grzesznika! Al-bowiem rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaśsynowie Złego.Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcuświata.Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszyst-kie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piecrozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.431Tłum husytów zaryczał i zawył, zalśniły wzniesione halabardy, zafalowałysudlice, widły i cepy. A dym ich katuszy grzmiał Ambroż, wskazując na Radków. Dym ichkatuszy wieki wieków się wznosi i nie mają spoczynku we dnie i w nocy czcicieleBestii i jej obrazu!Odwrócił się.Już spokojniejszy. A wy rzekł do Reynevana i Szarleja teraz macie okazję przekonaćmnie co do waszych prawdziwych intencji.Widzieliście, co robimy z papieżnic-kim klechami.Zaręczam wam, że to fraszka w porównaniu z tym, co spotykabiskupich szpiegów.Dla takich nie mamy zmiłowania, nawet jeśli są rodzonymibraćmi Piotra z Bielawy.Jakżeż więc? Nadal błagacie o pomoc, pragniecie domnie dołączyć? Nie jesteśmy szpiegami wybuchnął Reynevan. Obelżywe są dla naswasze podejrzenia! I wcale nie błagamy o waszą pomoc! Przeciwnie, to my mo-żemy pomóc wam! Choćby przez pamięć mego brata, o którym dużo się tu mówi,ale pustymi zaiste słowy! Chcecie, proszę, udowodnię wam, że bliżej mi do wasniż do biskupa wrocławskiego.Co powiecie na informację, że szykuje się zdra-da?! Spisek?! Zamachy na życie?! Wasze, między innymi.Oczy Ambroża zwęziły się. Na moje? Między innymi? A między jakimi, jeśli wolno spytać? Wiem Reynevan udawał, że nie widzi rozpaczliwych znaków i min Szar-leja. Wiem o spisku, mającym na celu zgładzenie przywódców Taboru.Zmierćponieść mają: Bohusław ze Szwamberka, Jan Hviezda z Vicemilic.Sztab Ambroża zaszumiał nagle.Kapłan nie spuszczał z Reynevana wzroku. Zaiste rzekł wreszcie. Ciekawa informacja.Iście, młody panie z Bie-lawy, wartyś, by zabrać cię do Hradca.* * *Podczas gdy armia husycka zajmowała się szybką, aktywną i intensywną gra-bieżą miasta Radków, Brazda z Klinsztejna, Velek Chrasticky i Oldrzych Haladawyjaśnili Reynevanowi i Szarlejowi, w czym rzecz. Jan Hviezda z Vicemilic, hetman Taboru opowiedział Brazda rozstałsię z tym światem ostatniego dnia pazdziernika wyjaśnił. A jego następca,urodzony pan Bohusław ze Szwamberka, oddał ducha Panu niecały tydzień temu. Nie mówcie tylko zmarszczył brwi Szarlej że obaj padli ofiarą skry-tobójców.432 Obaj umarli z ran odniesionych w boju.Hviezdę raniono szypem w twarzpod Mladą Vożicą, w wigilię Aukasza, zmarł krótko pózniej.Pan Bohusław zostałraniony podczas walki o rakuski gród Retz. A więc to nie zamachy zrobił drwiącą minę Szarlej lecz śmierć dlahusytów nieledwie naturalna! Nie całkiem.Toż mówię, że i jeden i drugi zmarli jakiś czas po zranie-niu.Może by się wylizali? Gdyby im kto, powiedzmy, trutki nie podał? Dziwnyto, przyznacie, zbieg okoliczności: dwaj wielcy taborscy wodzowie, obaj spadko-biercy %7łiżki, umierają jeden po drugim, w odstępie ledwo miesiąca. Dla Taboru sroga szkoda wtrącił Velek Chrasticky. A dla wrogównaszych korzyść wielka, tak wielka, że już wcześniej były podejrzenia.A teraz,po rewelacjach młodego pana Bielawy, rzecz mus do końca wyjaśnić.Dokładniewyświetlić. Jasne kiwnął głową Szarlej, pozornie poważny. Taki mus, że, jeślizajdzie konieczność, wezmie się młodego pana Bielawę na tortury.Nic bowiem,jak wiadomo, nie wyświetla podejrzanych spraw lepiej niż czerwone żelazo. A co też wy uśmiechnął się Brazda, ale jakoś tak mało przekonywująco. Nikt o czymś takim nawet nie myśli! Toć pan Reinmar dodał równie mało przekonywująco Oldrzych Halada jest bratem pana Piotra! A pan Piotr z Bielawy był nasz.I wy przecie też nasi. Jako tacy wtrącił drwiąco Urban Horn są wolni, prawda? Mogą, jeślizapragną, pójść sobie dokąd zechcą? Choćby zaraz? Co? Panie Brazda? No. zająknął się hetman hradeckiej konnicy. Tego.Nie.Niemogą.Mam inne rozkazy.Bo to, widzicie. Niebezpiecznie tu dokoła odchrząknął Halada. Musimy was.Hmm.Pilnie strzec. Jasne.Musicie.* * *Sprawa była klarowna.Ambroż nie interesował się już nimi i nie zwracał uwa-gi, ale byli pod stałą obserwacją i kontrolą husyckich wojaków.Mieli pozornąswobodę, nikt im się nie narzucał, wręcz przeciwnie, traktowano ich jak kamra-tów ba, nawet uzbrojono i niemal wcielono w skład lekkiej Brazdowej konnicy,liczącej teraz, po połączeniu z siłami głównymi, z górą setkę jezdzców.Ale by-li pod strażą i negować tego faktu nie było można.Szarlej początkowo zgrzytałzębami i klął z cicha, wreszcie machnął ręką.Pozostawała sprawa napadu na kolektora i o tej ani Szarlej, ani Reynevan niezamierzali zapominać.Ani jej umarzać.433Choć Tybald Raabe skrzętnie unikał rozmowy, został wreszcie przyparty domuru.Dokładniej, do wozu. A co miałem robić? uniósł się, gdy wreszcie dali mu dojść do głosu. Pan Samson naciskał! Mus było coś wykombinować! Myślicie, że gdyby nieplotka o pieniądzach, Ambroż dałby nam konnych? Akurat, ucho od śledzia! Wy-padałoby więc podziękować, miast wrzeszczeć na mnie! Gdyby nie mój pomysł,siedzielibyście teraz w Narrenturmie i czekali na inkwizytora! Twoja plotka mogła kosztować nas życie.Gdyby Ambroż był bardziej chci-wy. Gdyby, gdyby! O, wa! goliard poprawił potargany przez Szarleja kaptur. Co to ja, nie wiedziałem, w jakiej estymie miał on pana Piotra? Pewne było,że panicza Reinmara nie ruszy.To raz.A dwa. Co, dwa? Naprawdę myślałem. Tybald Raabe odchrząknął kilka razy. Cotu gadać.Pewien niemalżem był, że to właśnie wy obrobiliście kolektora naZciborowej Porębie. A kto go obrobił? A to nie wy? Ty prosisz się, bratku, o kopa w zad.Dobra, powiedz, jak tobie się udałoujść z napadu? Jak? pomroczniał goliard. A biegiem! Nogami ostro przebierałem.I nie oglądałem się, choć z tyłu wołali: Ratunku!. Ucz się, Reinmarze. Uczę się co dnia uciął Reynevan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]