[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odetchnęła głęboko z ulgą.Te beczki były więc tylko dla zbicia ich z właściwego tropu.Mike miał rację.Z kąta, pod jakim kula przebiła beczkę, można się było zorientować, iż wystrzelona została z okolic magazynu.Nie mogła skorzystać z drzwi wagonu towarowego jako drogi ucieczki, wystawiłaby się bowiem na kule snajpera.Zauważyła, że jedna z drewnianych belek w przeciwległej ścianie była wyłamana, wskutek czego w kącie wagonu powstała dziura wielkości piłki futbolowej.Rozwiązywało to tajemnicę, w jaki sposób kot dostał się do wnętrza.Oparła się o ścianę i szurając siedzeniem dżinsów po podłodze, zaczęła przesuwać się w kierunku dziury, ciągle łypiąc oczami na otwarte drzwi, dla upewnienia się czy ciągle jeszcze jest niewidoczna z magazynu.Wilgotne drzewo było już spróchniałe, co umożliwiło jej wyłamanie dalszych kawałków belki, jakby to były kawałki rozmokłego kartonu.Belka leżąca wyżej była mocniejsza, ale gwoździe puściły gdy kopnęła ją silnie obcasem buta.Kopnęła jeszcze raz, tym razem odbijając ją parę stóp od złączenia z przyległą ścianą.Trzecie kopnięcie rozłupało belkę tak, że mogła ją odłamać.Spojrzała przez dziurę, nie widziała jednak nic oprócz ogrodzenia, odległego o trzydzieści jardów.Spocona ze strachu wyśliznęła się przez dziurę.Następnie weszła pod wagon towarowy i zaczęła powoli czołgać się na brzuchu między dwoma liniami szyn.Co prawda, nie mogła być przez nikogo widziana, ale i sama nie widziała magazynu, ani, co ważniejsze, miejsca, w którym siedział snajper.Miała już tylko kilka stóp do zderzaków, gdy szczur przebiegł przed nią i chociaż szybko cofnęła głowę, jego mokry ogon zaszorował ją po policzku gdy znikał w luce między dwoma odcinkami zardzewiałych szyn.Zagryzła dolną wargę, by stłumić okrzyk i poczuła ciarki przechodzące po skórze.Gdzie podział się ten przeklęty kot, gdy był najbardziej potrzebny? Zawsze dumna była ze swojej śmiałości i odwagi.Jednak jednego rodzaju strachu nigdy nie mogła przezwyciężyć — strachu przed szczurami, który związany był z wypadkiem, jaki miał miejsce gdy była trzyletnim dzieckiem.Została przez niedopatrzenie zamknięta w nie używanej piwnicy i jedynym dźwiękiem jaki słyszała, kuląc się ze strachu w ciemnym kącie, było nieustanne skrobanie szczurów biegających wokół niej po cementowej podłodze.Gdy w końcu została dwie godziny później uwolniona, okazało się, że szczury wyżarły brzeg jej sukienki.Skrzywiła się boleśnie, gdy uczuła pieczenie na policzku i oderwała rękę od twarzy.Nie zdając sobie z tego sprawy, pocierała skórę w miejscu, które poprzednio dotknął ogon szczura.Zaczęła ponownie czołgać się do przodu, zerkając oczami na szyny po obu stronach.Szczury rozmnażają się jak króliki.Dotarła do zderzaków i wysunęła się spod wagonu towarowego, pewna, że snajper jej nie widzi.Dotyczyło to jednak obu stron.Magazyn był oddalony co najmniej o dwadzieścia jardów i nie miała już żadnej osłony.Odetchnęła kilka razy głęboko, wyskoczyła z ukrycia i zaczęła biec zygzakiem przez otwartą przestrzeń.Pierwsza kula uderzyła w ziemię wyrywając garść piachu.Niemal natychmiast następna padła tuż przed nią.Rzuciła się do przodu, lądując ciężko, po przebyciu kilku ostatnich stóp, na skorodowanych, żelaznych drzwiach.Pomasowała delikatnie obojczyk i usiłowała uspokoić swój rozdygotany oddech.Druga kula padła tak szybko po pierwszej że obie nie mogły być wystrzelone przez tego samego człowieka.Orientowała się mniej więcej, gdzie był pierwszy snajper, mógł on jednak zmienić miejsce.Drugi snajper mógł być wszędzie.Wiedziała, że próba wejścia do środka przez otwarte drzwi równałaby się samobójstwu.Przesunęła się więc ostrożnie za róg budynku, starając się nisko schylać pod pogruchotanymi drzwiami, by uniknąć wykrycia.Po drugiej stronie magazynu były dwie pary drzwi.Jedna częściowo otwarta, z framugą wypaczoną przez lata zaniedbań.Tylko jedna droga wiodła do środka.Przycisnęła się do ściany parę cali od drzwi i przy pomocy kawałka zardzewiałej rury, leżącej u jej stóp, otworzyła je.Grad pocisków natychmiast posypał się na ziemię dokładnie przed drzwiami, potwierdzając jej najgorsze obawy.Uzbrojeni byli w półautomaty, a nie w zwykłe karabiny.Widoczność we wnętrzu magazynu była bardzo ograniczona, lecz to co zobaczyła, wzbudzało jej nadzieję.Był to pierwszy hit szczęścia tego popołudnia.Spłowiały, żółty samochód wywrotka stał kilka stóp od drzwi, w odległości skoku.Rzuciła się przez drzwi i wylądowała bezpiecznie pod osłoną wywrotki, zanim pierwszy pocisk zagrzechotał za nią.Ktoś gwałtownie zaklął po niemiecku, po czym nastąpiła cisza.Niemiec znajdował się gdzieś na pomoście w kształcie litery H, po drugiej stronie magazynu.Drugi snajper przykucnął za zardzewiałym warsztatem, blisko głównego wejścia.Dwie czarne Hondy stały tuż przy warsztacie.Początkowo wpadła jej do głowy myśl, by je unieszkodliwić, wątpiła jednak, czy mogłaby oddać celne strzały bez wysuwania głowy.Usłyszała kroki na pomoście i spojrzała badawczo w półmrok, starając się określić dokładnie ruchy Niemca.Było za ciemno, by mogła cokolwiek dojrzeć, lecz z miejsca, w którym się znajdował, dwadzieścia stóp wyżej, wyraźnie było widać jej sylwetkę na tle otwartych drzwi.Zbliżał się, by ją zabić.Zagryzła wargi niespokojnie, badając wzrokiem ciemność przed sobą i rozpaczliwie starając się dostrzec jakiś ruch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]