[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnim razem, kiedy sama usiłowała latać, w górę uniosło się tylko jej ciało astral-ne, podczas gdy ciało materialne pozostało w łóżku wydało jej się takie malutkie i ża-łosne, że poczuła wstyd i wróciła do swojej skorupy. Słyszałam odgłosy przyjęcia dobiegające z dołu powiedziała Jane. Wydałomi się, że słyszę głos Raya Neffa, który usiłuje poprowadzić chóralny śpiew.Znalazłamłazienkę, jej łazienkę. Skąd miałaś pewność, że to jej łazienka? spytała Sukie. Znam już jej styl.Z pozoru skromny i przyzwoity, a tak naprawdę to bałaganiar-ski.Wszędzie leżały zabrudzone szminką kleenexy.Było tam też porzucone tekturowekółko, wiecie, takie, w którym trzyma się pigułki i dzięki któremu nie zapomina się, kie-dy jest właściwy dzień.Było całe poprzebijane.Wszędzie pełno grzebieni z długimi wło-sami.Aha, nawiasem mówiąc, ona je farbuje.Na umywalce stała cała butelka Clairolu.Był tam też make-up i róż, których ja bym za Boga nie użyła.Prędzej bym umarła.Jestem wiedzmą i wiem o tym.I chcę wyglądać jak wiedzma. Kiciu, ty jesteś piękna zapewniła ją Sukie. Masz kruczoczarne włosy.I oczyjak z szylkretu.I opalasz się łatwo.Sama bym tak chciała.Bo nie wiadomo dlaczego pie-gowatych nie traktuje się poważnie.Ludzie uważają, że jestem zabawna, nawet wtedy,kiedy czuję się podle. A co przyniosłaś w tym ślicznie złożonym ręczniku? zapytała Aleksandra. To jego ręcznik.Ukradłam go odpowiedziała Jane.Mimo tego jej zapewnieniadelikatny monogram na ręczniku wyglądał jak P albo Q. Słuchajcie, przeszukałam kosz na śmieci stojący pod umywalką.Jane ostrożnie rozchyliła różowy ręcznik i ich oczom ukazała się pajęcza gmatwa-nina wyrzuconych do śmieci przedmiotów: były tam poplątane długie włosy zdjęte201z grzebienia, pognieciona chusteczka papierowa kleenex z brunatną plamą na środku,kwadracik papieru toaletowego z podobnym do sromu odciskiem świeżo uszminkowa-nych ust, kawałek waty z buteleczki z pigułkami, szkarłatny paseczek zdarty przy rozpa-kowywaniu plastra z opatrunkiem i kawałki używanych nici do czyszczenia zębów. Najlepsze są te małe plamki powiedziała Jane. Widzicie je? Przyjrzyjcie siędobrze.Były w wannie i zatrzymały się na sitku.Ona nie ma nawet tyle przyzwoitości,żeby spłukać wannę po użyciu.Zwilżyłam ręcznik i zgarnęłam je.To są włosy z nóg.Goliła nogi w kąpieli. Zwietnie powiedziała Sukie. Ale Jane, ty mnie przerażasz.Teraz już zawszebędę myła wannę. Myślisz, że to wystarczy? spytała Jane Aleksandrę.Jej oczy, o których Sukie mówiła, że są jak z szylkretu, w rzeczywistości były jaśniej-sze niż szylkret.Płonęły w nich nierówno jakby wygasłe węgielki. Czy to wystarczy do czego? spytała Aleksandra, chociaż wiedziała już do cze-go, bo czytała w myślach Jane.Ta wiedza podrażniała obolałe miejsce w jej brzuchu, to obolałe miejsce, które siętam pojawiło tamtego wieczora, kiedy musiała strawić zbyt duża dawkę rzeczywisto-ści. Do tego, żeby rzucić na nią urok odpowiedziała Jane. Dlaczego pytasz o to mnie? Rzuć urok sama i przekonaj się, jak ci pójdzie. O nie, kotku.Już ci mówiłam.My nie mamy takiego jak ty jak ty to nazywasz? takiego jak ty dostępu.Dostępu do głębokich nurtów.My z Sukie jesteśmy jak szpil-ki i igły; potrafimy kłuć i drapać i prawie nic ponad to.Aleksandra zwróciła się do Sukie: A co ty o tym sądzisz?Sukie dość zalana sporą porcją whisky usiłowała zrobić myślącą minę.Jej gór-na warga ułożyła się na z lekka wystających zębach i tworzyła uroczą wypukłość. Jane i ja trochę o tym mówiłyśmy przez telefon.Chcemy, żebyś się do tego włą-czyła.Naprawdę.Musimy to zrobić razem, musimy być jednomyślne.Powiem ci, że najesieni rzuciłam samodzielnie czar na ciebie i Darryla.Zadziałał częściowo.Tylko czę-ściowo.Szczerze mówiąc, kochanie, uważam, że moja moc bez przerwy się zmniejsza.Wszystko wydaje mi się takie okropne.Pewnego wieczora patrzyłam na Darryla i wy-dał mi się taki jakiś przegrany.Myślę, że on się zaczyna bać. No to dlaczego nie zostawić Jenny w spokoju? Niech go sobie ma. O nie wtrąciła Jane. Ona nie może go mieć.Ona go ukradła.I zrobiła z nasidiotki.S w wyrazie nas ociągało się jak zapach dymu, wisiało w tym długim, brzydkim, po-znaczonym bliznami pokoju.Zza schodów prowadzących w dół do kuchni i w górę do202sypialni dobiegał odległy, syczący, mrukliwy odgłos oznaczający, że dzieci Jane pochło-nięte są oglądaniem telewizji.Gdzieś dokonano kolejnego mordu.Prezydent przema-wiał tylko w dużych jednostkach wojskowych.Liczba poległych wzrosła, rosła też infil-tracja ze strony wroga.Aleksandra zwróciła się do Sukie, wciąż mając nadzieję, że zostanie zwolniona z obo-wiązku uczestniczenia. Rzuciłaś urok, żeby mnie zbliżyć do Darryla tego dnia, kiedy był przypływ? za-pytała. To znaczy, że ja go bez tego nie pociągałam? Ależ na pewno go pociągałaś powiedziała Sukie jakby na odczepnego. Zresztą kto to może wiedzieć? Związałam was tym zielonym sznurkiem, a potempewnego dnia sprawdziłam, co się z wami dzieje i okazało się, że sznurek przegryzłyszczury czy jakieś inne zwierzęta.Może przywabiła je sól, którą miałam na rękach i któ-ra została na sznurku. To niezbyt ładnie z twojej strony odezwała się Jane. bo przecież wiedziałaś,że ja mam na niego ochotę.Była to dla Sukie dobra sposobność, żeby powiedzieć Jane, że bardziej od niej lubiAleksandrę.Sukie jednak nie zdecydowała się na to.Powiedziała natomiast: Wszystkie miałyśmy na niego ochotę.Uważałam jednak, że ty potrafisz sama do-stać to, czego chcesz.I rzeczywiście potrafiłaś.Siedziałaś tam ciągle, zajmując się, na-zwijmy to pitoleniem.Próżność Aleksandry została zraniona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]