[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlatego uparÅ‚ siÄ™, żeby napisać wiadomość - dodaÅ‚a ze znużeniem Bethan.Dwukwiat wyprostowaÅ‚ siÄ™ na peÅ‚nÄ… wysokość, co w jego przypadÂku nie byÅ‚o warte wysiÅ‚ku.- Nie widzÄ™ powodu.- zaczÄ…Å‚ z godnoÅ›ciÄ….- Tak, tak.- Dziewczyna usiadÅ‚a zniechÄ™cona.- Wiem, że nie widzisz.Rincewindzie, we wszystkich sklepach wyÅ‚amano drzwi, a po drugiej stronie ulicy tÅ‚um rabuje instrumenty muzyczne.Aż trudno uwierzyć.- Tak.- Rincewind wybraÅ‚ nóż i w zamyÅ›leniu sprawdziÅ‚ ostrze.- Pewnie lutnicy.WsunÄ…Å‚ klingÄ™ w mur, przekrÄ™ciÅ‚ i odskoczyÅ‚, gdy ciężki kamieÅ„ upadÅ‚ na ulicÄ™.PodniósÅ‚ gÅ‚owÄ™, policzyÅ‚ coÅ› pod nosem i wyważyÅ‚ kolejny kamieÅ„.- Jak to zrobiÅ‚eÅ›? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Dwukwiat.- Lepiej mi pomóż, dobrze?Po chwili mag, wsuwajÄ…c stopy w otwory, budowaÅ‚ kolejne stopnie w poÅ‚owie wysokoÅ›ci muru.- Ta droga istnieje od wieków - dobiegÅ‚ ich z góry jego gÅ‚os.-Niektóre kamienie nie sÄ… spojone zaprawÄ….Tajne wejÅ›cie, rozumieÂcie? Uważajcie!NastÄ™pny kamieÅ„ uderzyÅ‚ o bruk.- Studenci zorganizowali to wiele lat temu.Można wygodnie wyjść i wrócić po zgaszeniu Å›wiateÅ‚.- Aha - zawoÅ‚aÅ‚ nagle Dwukwiat.- Teraz rozumiem.Przez mur do jasno oÅ›wietlonych tawern, żeby pić, Å›piewać i recytować poezjÄ™.- Prawie zgadÅ‚eÅ›.Z wyjÄ…tkiem tych Å›piewów i recytacji - potwierÂdziÅ‚ Rincewind.- ParÄ™ szpikulców powinno być obluzowanych.CoÅ› brzÄ™knęło.- Z drugiej strony jest dość nisko - usÅ‚yszeli po kilku sekundach.- Chodźcie.jeÅ›li idziecie.I staÅ‚o siÄ™: Rincewind, Dwukwiat i Bethan wkroczyli na teÂren Niewidocznego Uniwersytetu.Tymczasem w innym punkcie miasteczka akademickiego.OÅ›miu magów wsunęło swoje klucze i - po dÅ‚uższej chwili spoglÄ…Âdania na siebie niepewnie - przekrÄ™ciÅ‚o je.CoÅ› cicho szczÄ™knęło i zamki ustÄ…piÅ‚y.Octavo byÅ‚o wolne.Delikatny oktarynowy blask rozjaÅ›niÅ‚ okÅ‚adki.Nikt nie zaprotestowaÅ‚, gdy Trymon podniósÅ‚ ksiÄ™gÄ™.PoczuÅ‚ mrowienie w rÄ™ku.- A teraz do Głównego Holu, bracia - powiedziaÅ‚.-Ja poprowaÂdzÄ™, jeÅ›li pozwolicie.Nikt siÄ™ nie sprzeciwiÅ‚.DotarÅ‚ do drzwi, Å›ciskajÄ…c pod pachÄ… ksiÄ™gÄ™.ZdawaÅ‚a siÄ™ gorÄ…ca i jakby kÅ‚ujÄ…ca.Z każdym krokiem oczekiwaÅ‚ krzyku, protestu.i nic siÄ™ nie zdarzyÅ‚o.Z najwyższym trudem powstrzymywaÅ‚ siÄ™ od Å›miechu.PoszÅ‚o Å‚atwiej, niż sobie wyobrażaÅ‚.Pozostali byli dopiero w poÅ‚owie drogi przez ciasny loch i może nawet dostrzegli coÅ› w pozycji jego ramion.Ale już za późno, gdyż przekroczyÅ‚ próg, chwyciÅ‚ klamkÄ™, zatrzasnÄ…Å‚ drzwi, przekrÄ™ciÅ‚ klucz i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.Sprężystym krokiem pomaszerowaÅ‚ do schodów.IgnorowaÅ‚ wÅ›cieÂkÅ‚e woÅ‚ania magów, którzy wÅ‚aÅ›nie odkryli, jak trudno jest rzucić czar w pomieszczeniu zaprojektowanym tak, żeby byÅ‚o odporne na magiÄ™.Octavo szarpnęło siÄ™, ale Trymon trzymaÅ‚ je mocno.BiegÅ‚ teraz, nie zwracajÄ…c uwagi na przerażajÄ…ce iluzje pod pachÄ…, na ksiÄ™gÄ™ zmieniajÄ…cÄ… siÄ™ w rzeczy kosmate, lodowate albo kolczaste.RÄ™ka muzdrÄ™twiaÅ‚a.Lekkie Å›wiergoczÄ…ce dźwiÄ™ki, które sÅ‚yszaÅ‚ przez caÅ‚y czas, teraz nabraÅ‚y mocy.PojawiÅ‚y siÄ™ też inne: gÅ‚osy drwiÄ…ce, wzywajÄ…ce go, gÅ‚osy istot niewyobrażalnie strasznych, które Trymonowi aż nazbyt Å‚atwo byÅ‚o sobie wyobrazić.PrzebiegÅ‚ przez Główny Hol i ruszyÅ‚ schodami w górÄ™.Cienie poruszyÅ‚y siÄ™, zgÄ™stniaÅ‚y i otoczyÅ‚y go zwartym krÄ™giem.Nagle zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że coÅ› go Å›ciga.coÅ› na giÄ™tkich nogach, biegnÄ…ce nieprzyzwoicie szybko.Lód osiadaÅ‚ na Å›cianach.Drzwi siÄ™gaÅ‚y po niego, kiedy je mijaÅ‚.Schody pod nogami sprawiaÅ‚y wrażenie jÄ™zyka.Nie na darmo Trymon przez dÅ‚ugie godziny rozwijaÅ‚ psychiczne muskuÅ‚y w niezwykÅ‚ym uniwersyteckim odpowiedniku sali gimnastycznej.Nie ufaj zmysÅ‚om, powtarzaÅ‚ sobie, gdyż Å‚atwo je oszukać.Schody gdzieÅ› tu sÄ….zażądaj, żeby byÅ‚y, powoÅ‚aj je do istnienia, i chÅ‚opie, lepiej zrób to dobrze, bo nie wszystko tu jest iluzjÄ….Wielki A'Tuin zwolniÅ‚.PÅ‚etwami wielkoÅ›ci kontynentów niebiaÅ„ski żółw walczyÅ‚ z przyciÄ…ganiem gwiazdy.CzekaÅ‚.Nie miaÅ‚ czekać dÅ‚ugo.Rincewind ostrożnie wkroczyÅ‚ do Głównego Holu.PÅ‚onęło tu kilka pochodni i wyglÄ…daÅ‚o na to, że przygotowano wszystko do jakiegoÅ› magicznego rytuaÅ‚u.Jednak ceremonialne Å›wiece leżaÅ‚y poprzewracane, a wyrysowane kredÄ… zÅ‚ożone oktogramy byÅ‚y zamazane, jakby ktoÅ› po nich taÅ„czyÅ‚.W powietrzu unosiÅ‚ siÄ™ zapach przykry nawet wedÅ‚ug liberalnych norm Ankh-Morpork.ByÅ‚a w nim sugestia siarki, lecz w gÅ‚Ä™bi coÅ› znacznie gorszego.Cuchnęło jak dno stÄ™chÅ‚ej sadzawki.CoÅ› trzasnęło i z daleka zabrzmiaÅ‚ chór okrzyków.- Chyba padÅ‚a brama - zauważyÅ‚ Rincewind.- WynoÅ›my siÄ™ stÄ…d - zaproponowaÅ‚a Bethan.- Podziemia sÄ… tam - poinformowaÅ‚ mag i skrÄ™ciÅ‚ pod Å‚uk sklepienia.- Tam na dole?- Tak.Wolisz zostać tutaj?Z pierÅ›cienia w Å›cianie wyjÄ…Å‚ pochodniÄ™ i ruszyÅ‚ schodami w dół.Po kilku kondygnacjach skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ boazeria na Å›cianach i poÂzostaÅ‚y surowe kamienie.Tu i ówdzie ciężkie drzwi staÅ‚y otworem.- CoÅ› sÅ‚yszaÅ‚em - stwierdziÅ‚ Dwukwiat.Rincewind zaczÄ…Å‚ nasÅ‚uchiwać.Z gÅ‚Ä™bi lochów dochodziÅ‚y jakieÅ› gÅ‚osy.Nie brzmiaÅ‚y przerażajÄ…co.Mieli wrażenie, jakby wielu ludzi dobijaÅ‚o siÄ™ do drzwi i woÅ‚aÅ‚o „Ej! Rup!"- To nie te Stwory z Wymiarów PiekieÅ‚, o których nam opowiadaÂÅ‚eÅ›? - upewniÅ‚a siÄ™ Bethan.- One tak nie przeklinajÄ… - odparÅ‚ Rincewind.- Chodźmy.Pobiegli wilgotnymi korytarzami, podążajÄ…c za krzykami, przeÂkleÅ„stwami i potwornym kaszlem, który dodawaÅ‚ im odwagi.CokolÂwiek tak siÄ™ krztusi, nie może stanowić wielkiego zagrożenia.W koÅ„cu dotarli do drzwi osadzonych we wnÄ™ce.WyglÄ…daÅ‚y na dostatecznie mocne, by powstrzymać morze.ZnajdowaÅ‚o siÄ™ w nich maÅ‚e okratowane okienko.- Hej! - zawoÅ‚aÅ‚ Rincewind.Nie byÅ‚ to szczególnie wymyÅ›lny okrzyk, ale nic lepszego nie przyÂszÅ‚o mu do gÅ‚owy.ZapadÅ‚a cisza.Po chwili zza drzwi odezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚os.- Kto tam? - zapytaÅ‚ bardzo powoli.Rincewind natychmiast go rozpoznaÅ‚.Dawno temu, w upalne popoÅ‚udnia w klasie, ten gÅ‚os wyrywaÅ‚ go z marzeÅ„ w krainÄ™ grozy.NależaÅ‚ do Lemuela Pantera, który kiedyÅ› swoim celem życiowym uczyniÅ‚ wbicie do gÅ‚owy mÅ‚odemu studentowi podstaw wróżb i przywoÅ‚aÅ„.Rincewind pamiÄ™taÅ‚ te oczy jak wiertÅ‚a na Å›wiÅ„skiej twarzy, pamiÄ™taÅ‚ gÅ‚os mówiÄ…cy: „A teraz pan Rincewind narysuje na tablicy odpowiedni symbol".A potem tysiÄ…c mil drogi wÅ›ród milczÄ…cych kolegów, kiedy usiÅ‚owaÅ‚ sobie przypomnieć, o czym brzÄ™czaÅ‚ ten gÅ‚os pięć minut temu.Jeszcze teraz trwoga Å›ciskaÅ‚a mu krtaÅ„ i drÄ™czyÅ‚o niejasne poczucie winy.Piekielne Wymiary nie miaÅ‚y z tym nic wspólnego.- Przepraszam pana, to ja, proszÄ™ pana, Rincewind - wykrztusiÅ‚.ZauważyÅ‚ spojrzenia Dwukwiata i Bethan.OdchrzÄ…knÄ…Å‚.- WÅ‚aÅ›nie -dodaÅ‚ gÅ‚osem tak stanowczym, na jaki tylko mógÅ‚ siÄ™ zdobyć.- To ja: Rincewind.Tak jest.Po drugiej stronie zaszeleÅ›ciÅ‚y szepty.- Rincewind?- Jaki prinz ?- Przypominam sobie takiego chÅ‚opaka, ZupeÅ‚nie siÄ™ nie.- ZaklÄ™cie, pamiÄ™tacie?- Rincewind?Przez chwilÄ™ trwaÅ‚o milczenie.Wreszcie gÅ‚os zapytaÅ‚:- W zamku pewno nie ma klucza, co?- Nie - przyznaÅ‚ Rincewind.- Co powiedziaÅ‚?- Å»eniÄ™.- To dla niego typowe.- Ehem.Kto tam jest? - zapytaÅ‚ Rincewind.- Mistrzowie Magii - odparÅ‚ z godnoÅ›ciÄ… gÅ‚os.- Dlaczego?Znowu cisza, zakłócana tylko ożywionÄ… dyskusjÄ… zakÅ‚opotanych szeptów.- My, tego.jesteÅ›my tu zamkniÄ™ci - wyjaÅ›niÅ‚ niechÄ™tnie gÅ‚os.- Jak to? Z Octavo? Szepty.- Octavo.wÅ‚aÅ›ciwie tu.wÅ‚aÅ›ciwie go nie ma.- Aha.Ale wy jesteÅ›cie - powiedziaÅ‚ Rincewind jak najuprzejmiej, uÅ›miechniÄ™ty niczym nekrofil w kostnicy.- Jak siÄ™ zdaje, tak wÅ‚aÅ›nie wyglÄ…da sytuacja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]