[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy zaś umarła w Saksonii, a sam król, wypędzony z Saksonii podczassiedmioletniej wojny z Prusakiem, mięszkał przez ten czas w Warszawie z,grobów nie odwiedzał, jako się wyżej rzekło, tylko u augustianów o godziniepiątej po południu bywał na lamentacjach, które wyborną sztuką muzycznąśpiewali jego nadworni śpiewacy i śpiewaczki z pomocą rozmaitychinstrumentów.Warta, postawiona u wszystkich drzwi kościelnych dlawstrzymania tłoku, nie puszczała, tylko dystyngwowańszych i tych póty tylko,póki się kościół nie zagęścił.To nabożeństwo z samej chyba dobrej intencjikróla i z jednej osoby jego mogło być przyjemne Bogu.Król albowiem swojąprzewyborną kapelą chciał uczcić tajemnicę Grobu Chrystusowego i razuklęknąwszy na pulpicie modlił się nie poruszony i wlepiony w Sanctissimumprzez całą tę kantatę.Inni zaś, którzy się dostali do kościoła, którzy byli:senatorowie, ludzie dworscy, palestranci, dworacy, oficjerowie, muzykanci odróżnych dworów, a wielu między nimi dysydenci, obróciwszy się tyłem dogrobu a twarzą do kapeli na chórze grającej - jedni się delektowali melodiąinstrumentów i wdzięcznością wokalistów, drudzy posyłali gestami umizginadobnym śpiewaczkom, zapomniawszy, że się znajdują w kościele, nie naoperze.Przy grobie w kościele kolegiackim drabanci królewscy, u panien benedyktynekw kościele Zw.Trójcy artylerystowie koronni od wstawienia do grobu Chrystusaaż do rezurekcji trzymali wartę.Gdziekolwiek zaś przed pałacami lub wkoszarach stały szyldwachy żołnierskie, wszędzie przez ten czas mieli karabinyna dół rurami, a kolbami do góry obrócone, i żaden bęben żołnierski lub kapelapo ten czas nie dała się słyszeć, stosując się do smutku kościelnego, któryKościół katolicki na pamiątkę śmierci Chrystusowej w te dni oznacza.Groby robione były w formę rozmaitą, stosowaną do jakiej historii, z Pismaświętego Starego lub Nowego Testamentu wyjętej.Na przykład reprezentowałyAbrahama patriarchę, syna swego Izaaka na ofiarę Bogu zabić chcącego, alboJózefa patriarchę od braci swoich do studni wpuszczanego, albo Daniela prorokaw jamie między lwami zostającego, albo Jonasza, którego wieloryb połykapaszczęką swoją, i tym podobnie.Z Nowego Testamentu: Górę Kalwaryjską zzawieszonym na krzyżu Chrystusem, z żołnierzami, którzy go krzyżowali, i ztłumem %7łydostwa, którzy się temu krzyżowaniu przypatrowali; skałę, w którejgrób był wycięty i w którym ciało Chrystusowe było złożone, z żołnierzami nastraży grobu postawionymi, śpiącymi, albo też inną jaką tajemnicę męki lubzmartwychwstania Chrystusowego.Po niektórych kościołach takowewyobrażenia byty ruchome.Lwy błyskały oczami szklannymi, koloramiiskrzącymi się napuszczonymi i światłem z tyłu oświeconymi, wachlowały26jęzorami z paszczęk wywieszonymi.Morze bałwany swoje miotało.Longinsiedzący na koniu zbliżał się do boku Chrystusowego z włócznią, Maryje,stojące pod krzyżem, ręce do oczów z chustkami podnosiły i jakoby zemdlonena dół opuszczały.W osobie albo właściwie mówiąc w wizerunku osoby, którabyła treścią historii i argumentem, wyrznięta była dziura okrągła w piersiach lubw boku tak wielka jak hostia, przez którą dziurę widzieć się dawała sama tylkohostia w monstrancji będąca, za tąż osobą na postumencie postawionej.Ozdabiano te groby rzezbą, malowaniem, arkadami w głęboką perspektywęułożonymi, światłem rzęsistym lamp ukrytych i świec oświeconymi, a pobokach i z frontu kobiercami i szpalerami obsłaniali, przesadzając się jedni naddrugich w ozdobności grobów.Najpiękniejsze groby bywały u jezuitów i wWarszawie u misjonarzów.Pijarowie warszawscy nie stroili grobu z historii,tylko wystawiwszy Sanctissimum na ołtarzu wielkim, dostatkiem świecwoskowych białych w pewnej symetrii tak na ołtarzu, jako też i gradusach jegonastawiali.O Kwietnej NiedzieliNależało było przed Wielkim Piątkiem w tym opisaniu umieścić KwietnąNiedzielę, ale związek pasjów postnych z pasjami wielkopiątkowymi pociągnąłdo siebie jak sznurem pamięć uroję - Kwietną Niedzielę z niej wytrąciwszy, doktórej teraz się wracam.Kościół katolicki rzymski obchodzi w tę niedzielę pamiątkę wjazduChrystusowego do Jeruzalem, gdzie mu dziatki małe zachodząc drogę rzucałypod nogi rószczki oliwne z śpiewaniem: Hosanna Synowi Dawidowemu. Natę tedy pamiątkę przy farnych kościołach, przy których znajdowały się szkółkiparochialne, zażywano do procesji chłopców kilku lub kilkunastu ozdobnieprzybranych, z bukietami do boku przypiętymi i z palmami, chustką jedwabnąlub muślinową, fontaziem, czyli węzłem wstążkowym, przewiązanymi, w ręku.Te dzieci, w pewnym zastanowieniu procesji, w rząd uszykowane prawiły oracjewierszem złożone po kolei, z jednego końca rzędu do drugiego ciągnionej, alboteż przez trzeciego lub czwartego wyrywanej.Materia tych oracyj była: wjazdChrystusów do Jeruzalem i przyszła męka Jego.Po takiej deklamacji j pobożnejteż dzieci miewały inne oracje śmieszne: o poście, o śledziu, o kołaczachwielkanocnych, o nuży szkolnej i inne tym podobne.Gdy dzieci skończyły swoje perory, wysuwali się z tyłu na czoło doroślejsichłopakowie, a czasem i słuszni chłopi, ubrani po dziwacku za pastuchów, zapielgrzymów, za olejkarzów, za żołnierzów, przyprawując sobie brody z konopialbo z jakiej skóry sierścią okrytej, kożuchy futrem do góry wywróciwszy.Cizaś, co żołnierzów udawali, na głowie mając infuły z papieru wyklejone, obuch27drewniany usmolony w ręku, z kart grackich zrobione flintpasy i ładownice iszablę przy boku drewnianą; którzy nie mieli wąsów i brodów, robili sobie zsadzy z tłustością zmięszanych pręgę wzdłuż nosa, drugą wzdłuż brody i dwiepod nosem w górę zakrzywione na kształt wąsów.Każdy z tych oratorów prawiłperorę do postaci, jaką wziął na siebie, przystosowaną, z samych śmiesznychwyrażeń ułożoną.Po odbytych w kościele perorach rozbiegali się ci wszyscyoratorowie, tak palmowi, jako też obuchowi, po domach, po szynkowniach inawet po pałacach, gdzie tylko wcisnąć się mogli, prawiąc wszędzie głosemnatężonym i bijąc co trzecie słowo obuchem w ziemię lub laską pielgrzymskąwytrząsając ku audytorom swoim perory w kościele powiedziane, a pielgrzymina dowód peregrynacji swojej różne osobliwości z torby wyjmując i pokazujączęby końskie, kołtony, czapczyska, boty zdarte, ogony bydlęce i inne tympodobne rupiecie z śnieci wywleczone.Gdy te błazeństwa w uczciwym domu, dopieroż w kościele nieprzystojne, zmałej początkowej kwoty do większej coraz postępowały liczby, tak iż lud nanabożeństwo zgromadzony, skromnie się zrazu uśmiechający, w gwałtowny siępo tym śmiech wylewał rażąc modestią kościelną, Zliwicki, wizytatormisjonarski, proboszcz warszawski Zw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]